Ricardo Sa Pinto

Ricardo Sa Pinto: Wolę dobrą mentalność od talentu

Redaktor Piotr Kamieniecki

Piotr Kamieniecki

Źródło: MaisFutebol

19.01.2019 04:47

(akt. 22.01.2019 19:40)

- Musimy zachować równowagę - nie chcę tworzyć portugalskiej kolonii. W Portugalii przez wiele lat zespoły stawiały na Brazylijczyków, co zastopowało rozwój lokalnych graczy. Wygrane pozwalają o tym nie rozmawiać, ale gdy pojawiają się porażki, każdy szuka w tym winy - powiedział w rozmowie z portugalskimi mediami Ricardo Sa Pinto, szkoleniowiec Legii Warszawa.

Najtrudniejsze wyzwanie:

- Najtrudniejszym wyzwaniem była praca w Arabii Saudyjskiej, bo da się dostrzec mnóstwo różnić: językowych, kulturalnych czy pogodowych. Przez wysoką temperaturę, mogliśmy trenować tylko po zmierzchu. Jako azyl traktowałem Bahrajn nazywany przez miejscowych "Las Vegas" - tam nie było żadnych ograniczeń w porównaniu do Arabii, gdzie wchodząc do centrum handlowego trzeba było założyć długie spodnie - opowiadał Sa Pinto, który został zapytany czy w przyszłości rozważyłby pracę w podobnej lidze. - Pewne warunki musiałyby zostać spełnone. Może Dubaj? Może Katar? Nie mówię nie, ale wszystko zależy od pewnych kwestii - stwierdził szkoleniowiec. 

Specyficzne kluby:

- Jako trener trafiam do klubów, które mają pewne problemy: albo z wynikami, albo z finansami. Tak było w Belgii ze Standardem. Podobnie jest w Polsce z Legią. Czasami nie można o wszystkim decydować, trzeba korzystać z pojawiających się możliwości. Sezon w Belgii wspominam jednak bardzo dobrze, bo wygrałem krajowy puchar jako pierwszy trener pochodzący z Portugalii.

Pierwsze miesiące w Legii:

 Zaczynając pracę, drużyna była na piątym miejscu: smutna, pozbawiona motywacji, nie mająca wiary w siebie. W zespole był smutek. Mowa o klubie, który jest przyzwyczajony do zwycięstw, ma dużą historię na poziomie krajowym i europejskim. Wiedziałem, że czeka mnie walka i ryzyko, ale zdecydowałem się na to i byłem gotowy - powiedział Sa Pinto w rozmowie z "MaisFutebol", która była pierwszym długim wywiadem od czasu pracy szkoleniowca przy Łazienkowskiej. 

O mistrzostwie Polski:

- Myślę, tak samo jak zespół, że zdobędziemy mistrzostwo i Puchar Polski. Nie jest to jednak łatwe zadanie. Mowa o konkurencyjnej lidze z groźnymi rywalami: Jagiellonią, Wisłą Kraków, Lechią Gdańsk i Lechem Poznań. Pojawiają się też niespodzianki, jak Arka Gdynia, która ostatnio doszła do finału PP. Musimy być uważni w każdym meczu. Ekstraklasa skupia się na szczegółach. Jest sporo taktyki, przestojów w grze. Nie brakuje drużyn stosujących bezpośrednie środki, długie piłki i bardziej fizyczny futbol. Nie brakuje też pojedynków o pierwsze i drugie piłki, jest sporo pragmatyzmu. Są jednak zespoły, które próbują odważniejszej gry, ryzyka na boisku i to bardzo pozytywna kwestia. W całej lidze dużo się biega, ale uważam, że Legia w tym aspekcie może być w czołówce. Patrząc na spotkania jesienne, zdominowaliśmy prawie każdy mecz - uważa portugalski szkoleniowiec. 

O wierze w wygraną:

- Jeśli drużyna nie widzi u trenera wiary w wygraną, przegrywa. Mam swój sposób bycia. Jestem emocjonalną osobą, staram się przekazywać pozytywną energię, motywować graczy. Staram się rozmawiać z piłkarzami na boisku, choć nie cały czas, bo nie mogę też ich rozpraszać. W niektórych sytuacjach jest to jednak potrzebne, choćby po to, by skorygować kwestie taktyczne. Zawsze jest też ktoś, komu mogę przekazać uwagi, a ten opowie o nich pozostałym na boisku. Trzeba dbać, by zespół się nie zgubił. Uważam, że wielkie wygrane lub porażki wynikają z indywidualnych kwestii. Na tym się skupiam: poza techniką i taktyką, pracuję nad mentalnością zawodników, którzy zawsze mają pozytywne myśli i nie mają problemów ze skupieniem - stwierdził trener mistrzów Polski.

Portugalczycy w Legii

- Obecność rodaków w zespole może pomagać, ale nie jest decydująca. Na pewno nie patrzę na to przez pryzmat komunikacji, bo pracowałem już w miejscach, gdzie był z tym większy problem. Obecnie tylko jeden-dwóch graczy nie zna angielskiego, ale jesteśmy w stanie sobie poradzić. Zaletą zawodników z Portugalii jest jednak znajomość podstaw, zasad taktycznych czy sposobu gry na danych pozycjach. Portugalscy trenerzy zwykle nie różnią się zbyt mocno - mają swoją osobowość, formację, szczegóły - lecz ogólne zasady są takie same, fundamentalne - powiedział Sa Pinto.

- Znałem wcześniej Andre Martinsa - to inteligentny zawodnik, skupiony na swojej roli i dający jakość. Potrafi do maksimum wykorzystać swoje mocne strony. Sprowadzenie go do Legii było skorzystaniem z wielkiej okazji. Wciąż ma przed sobą wiele do osiągnięcia w futbolu. Może wskoczyć na jeszcze wyższy poziom. Trafił do nas, bo nie grał w Olympiakosie. Prawda jest taka, że nie da się zadowolić 30 zawodników, choć trzeba próbować. Ważna jest przy tym asertywność. Staram się pomagać najlepiej, jak mogę. Będąc sumiennym wiem, że zrobiłem co mogłem. Ważne jest też zachowanie drugiej strony, a taki kontekst dużo pokazuje w relacji trenera z zawodnikiem - dodał.

O młodzieży:

- Mam doświadczenie w pracy z młodzieżą, która po latach zostawała gwiazdami. Mogę wystawić 17-latka w składzie, ale nie mam też problemu, by dać szansę 35-latkowi. Nie patrzę na wiek, nie to decyduje o znalezieniu się w zestawieniu. Ważne jest również to, by znać politykę, cele i potrzeby klubów. Muszę to wiedzieć, zanim zwiąże się z danym zespołem. Legia jest młodym zespołem - bramkarz ma 18-lat (Majecki - red.). W środku pola gra 19-latek (Szymański - red.), który ograł razem z kolegami kadrę Portugalii do lat 21. Mamy też 23-letniego skrzydłowego (Nagy - red.), który jest powoływany do węgierskiej kadry - stwierdził. 

Nowi gracze Legii:

- Rocha i Agra to wciąż młodzi zawodnicy, którzy mają już jednak doświadczenie i pracowali z dobrymi trenerami. Rozumieją grę i wiedzą, jakie są oczekiwania. Nie jesteśmy w tej chwili klubem, który może kupować graczy - jesteśmy bardziej w pozycji sprzedawców. Obaj piłkarze byli dla nas korzystnymi okazjami w stosunku ceny do jakości. Atutem jest ich narodowość, ale nie było to konieczne. Najważniejsze, że obaj wpisują się w profil zawodników, których potrzebowałem pod względem mentalnym - powiedział Sa Pinto.

Mentalność ważniejsza od talentu:

- Zawodnik bez pasji i ambicji, nie wpisuje się w profil gracza, którego chcę w drużynie. Czasem takim zawodnikom nie brakuje umiejętności, ale przez zbyt wiele wygranych, nie mają już takiej motywacji. Czasami myślę, że wolę mniej utalentowanych zawodników, ale z mentalnością, która pozwoli na więcej. Talent da mi piłkarza na pięć-dzisięć meczów. Reszta na 30-40 spotkań. Talent nie zapewnia trenerowi bezpieczeństwa. Wolę profil graczy, który prezentują Andre Martins czy Cafu - zakończył szkoleniowiec Legii. 

Polecamy

Komentarze (533)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.