Domyślne zdjęcie Legia.Net

Roger: Bałem się o decyzję Smudy

Marcin Szymczyk

Źródło: Polska The Times

09.11.2009 09:47

(akt. 16.12.2018 22:39)

- Rzeczywiście, ostatnie pół roku, to nie był za dobry okres. Nie udawało mi się w Legii dać z siebie tyle, na ile mnie stać. Czułem to, potrafię być wobec siebie krytyczny. Dlatego uznałem, że przyszedł moment na zmianę - klubu, otoczenia. I faktyczne, dużo się teraz uśmiecham, lepiej się czuję - mówi były zawodnik Legii Roeger Guerreiro.

Co Pan pomyślał, gdy nowy trener reprezentacji Franciszek Smuda w jednym z wywiadów powiedział: "U mnie w kadrze nie będzie żadnych Rogerów"?

 

- Przyznaję, że byłem podenerwowany, ale to chyba normalne. Gdy następuje zmiana trenera, zawsze jest to dla zawodnika stresująca sytuacja. Nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Bałem się, że trener może mnie skreślić. Jak usłyszałem, że dostałem powołanie, odetchnąłem z ulgą. Widocznie trener docenił, że zawsze daję z siebie wszystko.

 

Zgadza się Pan, że polska piłka sięgnęła dna? Jesteśmy na 56. miejscu w rankingu FIFA, odpadliśmy w eliminacjach mistrzostw świata w fatalnym stylu.

 

- No cóż, tak bywa. Choć jest to trudne, wierzę, że sytuacja nie jest beznadziejna, a zmiany, które nastąpiły, poprawią tę sytuację. W Brazylii nauczyłem się, że zawsze warto żyć nadzieją.


Zgadza się Pan, że największym problemem naszej reprezentacji w najbliższych latach będzie to, że nie zagramy meczów o stawkę?

 

- Nie żartujmy. Brak meczów o punkty nie powinien być problemem. Przecież dla zawodnika kadry wystarczającą motywacją jest sam fakt, że zakłada koszulkę z orłem na piersi. Jak ktoś nie umie się zmobilizować, to kolejka chętnych na jego miejsce jest długa. Przez dwa i pół roku trener będzie miał czas, by spokojnie przygotować zespół do Euro 2012. Może nawet brak presji związanej z koniecznością zdobywania punktów wyjdzie nam na dobre? Ale to nie znaczy, że mobilizacja będzie mniejsza. Nieważne, czy gra się o punkty. Walka musi być zawsze. Zresztą z tego, co czytałem, selekcjoner też wyznaje taką zasadę. Mówi się o tym, że mielibyśmy wyjechać na turniej w Tajlandii. Na pewno będą też inne imprezy. Wartościowych meczów na pewno nam nie zabraknie.

 

Polki czy Greczynki?

 

Z tego, co widziałem na ulicach, to jednak zdecydowanie Polki.

 

Robi Pan postępy w nauce języka polskiego?

 

- Po polsku porozumiewam się bez trudu. Rozumiem prawie wszystko, co się do mnie mówi. Podszkoliłem też angielski. Jestem w stanie swobodnie się dogadać. Jeśli chodzi o grecki, jest to trudny język. Uczę się go w codziennych sytuacjach. Znam już podstawowe słówka: "dzień dobry", "dziękuję", "cześć", itd. Ale spokojnie, to dopiero początki.

 

Wyobraża Pan sobie powrót do polskiej ligi?

 

- Oczywiście, jestem przecież Polakiem. Podoba mi się w naszym kraju. Szczerze mówiąc, mam nadzieję, że przed zakończeniem kariery uda mi się sezon albo dwa zagrać w Polsce.

 

W Legii? Czuje Pan jeszcze żal do działaczy?

 

- Szczerze? Czuję. Uważam, że nie zasłużyłem na takie odejście. Grałem w tym klubie trzy lata, zdobyliśmy razem mistrzostwo Polski. Nie chciałem, żeby tak to się wszystko skończyło. Zawsze wychodzę z założenia, że w konfliktach wina leży po obydwu stronach. Ale w tym wypadku moja nie jest zbyt duża. Odszedłem ze spokojnym sumieniem.


Z kolegami z Legii ma Pan jeszcze kontakt?

 

- Tak, głównie telefoniczny. Czasami rozmawiam z Kubą Rzeźniczakiem. Z innymi porozumiewam się przez internet.

 

Liga grecka jest dużo lepsza od polskiej?

 

- To wyższa jakość. W Grecji jest większa konkurencja. To taka liga pośrednia między angielską, hiszpańską a rozgrywkami we wschodniej Europie.

 

Rozmawiał: Rafał Romaniuk

Zapis całej rozmowy znajduje się w Polska The Times

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.