Domyślne zdjęcie Legia.Net

Roger Guerreiro: Chciałem aby Wdowczyk został

Redakcja

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

04.05.2007 06:19

(akt. 23.12.2018 08:58)

- Zmieniali się piłkarze, trenerzy, do tego doszły sytuacje poza boiskowe. Dlatego nie gramy tak, jak rok temu. Kiedy przyjechaliśmy tu z Edsonem, byliśmy kompletnie nieznanymi zawodnikami. Teraz rywale wiedzą, jak dryblujemy, jaki jest nasz styl, strategia. Wiedzą gdzie się trzeba ustawić aby nas wyłączyć, mamy więcej opiekunów. O wiele trudniej nam się gra - mówi brazylijski pomocnik Legii Warszawa, <b>Roger Guerreiro</b>.
Działacze Legii poszli brazylijskim tropem i zatrudnili całą grupę Brazylijczyków. To było pudło zamiast strzału w dziesiątkę. Drużyna podzieliła się na dwie grupy - Brazylijczycy i reszta. - Niektórym moim rodakom nie udało się w Legii, ale nie jest powiedziane, że nie uda im się gdzie indziej. To naturalne, że stworzyliśmy brazylijską kolonię. Skoro nie znamy języka, to trzymamy się razem. Gdybym mówił płynnie po polsku, utrzymywałbym kontakty z Polakami także poza boiskiem. Według wtajemniczonych, dwie grupy w Legii po prostu się nie znoszą... - Mogę mówić tylko za siebie. Z mojej strony nigdy taki podział nie istniał. Zarzucano mi nawet, że zbyt często podaję piłkę polskim kolegom, zamiast dryblować do końca albo strzelać gole. Podobno nie chcecie się uczyć polskiego. - Legia zatrudniła nauczyciela, lekcje były, ale głównie teoria. Wiadomo, że człowiek uczy się najwięcej w codziennych sytuacjach. Naprawdę mówię po polsku coraz lepiej. Wiele osób mi mówi, że wśród moich rodaków, to ja jestem najlepszy z polskiego. Gdyby Legia zaproponowała panu przedłużenie kontraktu, zakończyłby pan karierę w Polsce? - Na pewno bym to rozważył. Zostałem tu świetnie przyjęty. Gdyby finanse były odpowiednie, to czemu nie? Tutaj mam już swoich fanów, dobrze się czuję, lubię to miasto. Ściągnął pan już do Warszawy rodzinę? - Mama, tata, siostry i bracia mieszkają w Brazylii. Na początku roku przyjechała do mnie moja narzeczona. I jak się tu czuje? - Dzięki temu, że są tu żony innych zawodników z Brazylii, bardzo dobrze. Polakom Brazylia kojarzy się z ciepłem, sambą, plażą. Przyjazd Brazylijczyka do Europy Wschodniej wydaje się mało atrakcyjny. - Kiedy przyjechałem na zgrupowanie do Mrągowa było minus 27 stopni i przemknęło mi przez myśl, że trzeba wracać. Co ja tu robię – pomyślałem. Ale teraz jest wszystko dobrze. Polubiłem Polskę. Co pozytywnego może pan powiedzieć o Polakach? - Obiektywnie jednak nie mogę tego ocenić, bo jestem dość znanym piłkarzem, ludzie mnie rozpoznają i są bardzo sympatyczni. Brak życzliwości dostrzegam czasem jedynie w sklepach. To dziwne, że sprzedawcy mają tak mało chęci aby pomóc klientowi. Jak to było z trenerem Wdowczykiem? Celowo przegraliście w Zabrzu aby go zwolnić? - Uważam Dariusza Wdowczyka za bardzo dobrego trenera i mam dla niego wiele szacunku, bo to on sprawił, że przyszedłem do Legii. Z powodu bariery językowej nie zawsze jednak go rozumiałem, nie wiem dokładnie co mówił w szatni, żegnając się z zawodnikami. Natomiast nie zdziwiłem się, że został zwolniony. W Brazylii jak drużyna przegra dwa, trzy mecze, od razu trener jest zmieniany. Miałem w Corinthians trenera, który pracował dziesięć dni. Ale zwolniliście Wdowczyka czy nie? - Nie było żadnego oficjalnego spotkania zawodników i decyzji, że zwalniamy trenera. Przeciwnie, ja na przykład chciałem aby trener Wdowczyk został. Roger – dyplomata... - Dyplomata, ale szczery. Mówię to co myślę. Kiepską reklamę Brazylii robi u nas Pogoń Szczecin. Zna pan tych piłkarzy? - Poza Amaralem, którego uważam za zawodnika wysokiej klasy, nie słyszałem o nich wcześniej. Ale pewnie pan Antoni Ptak ich znał i musiał wcześniej oglądać jakieś występy tych graczy. To jego biznes. Jeden z pracowników Legii zdradził, że kiedy przegrywaliście mecz za meczem, Brazylijczycy bali się wychodzić z domu? - Ja starałem się wychodzić. Ale zdarzało się tak, że wolałem nie prowokować kibiców swoją obecnością i zamawiałem jedzenie na telefon. Rozumiem ból kibiców, którzy muszą znosić porażki. Nas też to boli. Najważniejsze jednak, aby nie dochodziło do bójek kibiców z piłkarzami. Brazylijczycy sprawiają w Polsce mnóstwo problemów. Elton systematycznie jeździł po pijanemu, canarinhos z Pogoni tłuką sędziów, Edson rzucił się do gardła menedżerowi... Wiadomo, że Elton miał problem z alkoholem. Ja zdaję sobie sprawę, że jestem osobą publiczną i wiem, że muszę zachowywać się tak, aby nie było wstydu. Przecież patrzą na mnie młodzi ludzie, dla których mam być wzorem. Brazylia i język portugalski są coraz modniejsze w Polsce. Poleciłby pan swój kraj na wakacje, czy jest tam zbyt niebezpiecznie? - Jak wszędzie trzeba tam uważać. Ale wydawało mi się, że w Polsce nią ma napadów, a niedawno sam byłem świadkiem, jak chłopak podbiegł do samochodu, wybił szybę i ukradł kobiecie torebkę. Polecam Brazylię ludziom, którzy lubią plaże, dla kawalerów ze względu na piękne kobiety, poza tym my Brazylijczycy jesteśmy przyjaźni i sympatyczni. Czy przed przyjazdem do Polski słyszał pan cokolwiek o naszym kraju? - O sprawach związanych z piłką nożną tak, ale o historii Polski niewiele. Oczywiście wiedziałem, że papież był Polakiem. Jak przyjechałem do Warszawy to usłyszałem, że pochodził z okolic Krakowa, z Wadowic. Dopiero tutaj uświadomiłem sobie kto to był Hitler, że był Oświęcim i wiele innych ważnych rzeczy. Co pan robi poza grą w piłkę? - Jestem domatorem. Siedzę w internecie i rozmawiam z moimi brazylijskimi przyjaciółmi. Od czasu do czasu wychodzę do dyskoteki napić się Coca-coli. Jak widzę gazetę, w której jest moje nazwisko to od razu dzwonię do naszej tłumaczki Agaty i pytam czy dobrze o mnie napisali. Umie pan tańczyć sambę? - Przecież już pokazywałem. Zawsze tańczę po golach. Trzy razy robiłem to w poprzednim sezonie i pięć w tym. Nie uważam się za gwiazdę, ale jeżeli organizatorzy zaproszą mnie do „Tańca z gwiazdami” to chętnie skorzystam i nie będę bez szans. Zdarza się, że Brazylijczycy w Polsce przechwalają się, że chodzili na piwo z Romario, Ronaldo albo Roberto Carlosem. Pan z kimś chodził? - Miałem przyjemność grać przeciwko Romario, Edmundo, Vampecie. Natomiast nie mogę powiedzieć, że są moimi przyjaciółmi. Reprezentacja Brazylii to dla pana zbyt odległy temat? - Jasne że bym chciał zagrać u trenera Dungi, ale jak się nie uda, to postaram się o powołanie do reprezentacji Polski. To byłaby duża przyjemność. Mówi pan poważnie? - Oczywiście, jest wielu zawodników, którzy mają podwójne obywatelstwa. Ja jestem już przyzwyczajony do życia w Polsce, za parę lat będę dobrze mówił po polsku. Czemu nie? Szuka pan brazylijskich potraw w Warszawie czy je polskie? - Nie ma lepszej zupy na świecie niż żurek. Jem wszystko co dobre, nie ma ze mną problemu. Słynni piłkarze z Brazylii wywodzą się z biednych rodzin jak jest z panem? - To prawda, wielu znanych zawodników wyszło z biedy. Ja też miałem problemy. Nigdy nie było pieniędzy. Aby dojechać na trening wskakiwałem bez biletu do pociągu. Mama nie pracowała, bo zajmowała się domem i dziećmi. Ojciec był zatrudniony w fabryce samochodów. Kiedy miałem 10 lat rodzice się rozwiedli, a ojciec stracił pracę. Dzięki piłce wybiłem się, kłopoty zniknęły. Mam nadzieję, że będę grać przynajmniej do 35 roku życia. Brazylijczycy są bardzo religijni. Jak ważna jest dla pana wiara? - Wierzę w Boga, czytam Biblię, chodzę do kościoła. Głównie po to, aby podziękować Bogu, za to co dał mi do tej pory.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.