Roger: Pewnych słów najlepiej nie komentować
31.08.2009 08:11
- Czytałem wypowiedzi prezesa Leszka Miklasa na mój temat i najlepiej byłoby w ogóle tego nie komentować. Muszę się jednak odnieść do jednej sprawy. Nigdy w życiu nie prosiłem Legii o takie kwoty, jakie wymienił prezes (650 - 820 tys. euro rocznie - red.). Jestem tego w stu procentach pewny, mam całą korespondencję, jaką wymieniałem z klubem. Na pewno nie chciałem od Legii pieniędzy, których nie byłaby mi w stanie zapłacić. Po latach spędzonych w Warszawie zasługiwałem chyba na trochę więcej szacunku i lepsze pożegnanie. Dużo zawdzięczam Legii, to dzięki niej trafiłem do reprezentacji Polski, ale z drugiej strony bardzo dużo klubowi pomogłem - mówi były gracz Legii <b>Roger Guerreiro</b>.
Jakie wspomnienia zabierze pan z Polski?
- Tylko te dobre. Dla każdego piłkarza najważniejsze są zdobyte z klubem tytuły i trofea. Nie zapomnę też o przyjaciołach, których poznałem dzięki Legii.
Kiedyś Polska kojarzyła się panu z zimnem i Janem Pawłem II. A teraz?
- Radość, reprezentacja i przyjaciele - tak kojarzy mi się po niemal czterech latach. Kiedy tu przyjechałem, nie znałem nikogo, a język wydawał mi się bardzo trudny. Teraz dużo rozumiem i potrafię rozmawiać po polsku. Będę tęsknił za przyjaciółmi i uznaniem kibiców. Takie jest jednak życie piłkarza, że zostawia jedno miejsce i idzie w kolejne.
Wygląda pan na odprężonego. Kamień spadł z serca, gdy okazało się, że będzie pan mógł zmienić klub już latem?
- Zamieszanie wokół transferu nie najlepiej na mnie wpływało. Męczyło mnie to, byłem zmartwiony. Teraz jestem w dobrej sytuacji. Mam umowę z AEK obowiązującą przez cztery lata. Każdy poczułby ulgę. Lepiej się pracuje, gdy ma się poczucie stabilizacji. Miałem lepsze oferty pod względem finansowym, ale wybrałem AEK.
Jakie oferty? Legia twierdzi, że ta była jedyna...
- Była oferta z Chorwacji, a także dwie z Emiratów Arabskich. Teraz jeszcze pojawiła się oficjalna propozycja z drugiej ligi angielskiej.
Grecja to dla pana odpowiedni kierunek? Tamtejsza liga nie należy do najsilniejszych...
- O lidze będę mógł powiedzieć więcej, kiedy zagram kilka meczów. Wiem jedno - jadę do mocnego klubu, jednego z trzech najważniejszych w Grecji, który zawsze walczy o europejskie puchary. Jest to na pewno duży krok naprzód w mojej karierze.
Kibice zastanawiają się, czy nie zniknie pan z reprezentacji Polski jak Emmanuel Olisadebe...
- Nie ma takiej możliwości. Zawsze powtarzałem, że niezależnie od tego, gdzie będę grał i kto będzie selekcjonerem, będę do dyspozycji. Jeśli nawet Leo Beenhakker nie pracowałby już z kadrą, od razu skontaktowałbym się z nowym trenerem i oznajmił, że jestem gotowy do gry dla Polski. Chcę grać w kadrze i stawać się częścią historii tego kraju.
W Legii uważają, że słabsza forma to efekt tego, że chciał pan za wszelką cenę odejść.
- Jestem szczerym człowiekiem. Gdyby faktycznie mi się nie chciało, poszedłbym do prezesa klubu i zakomunikował mu to albo spakowałbym walizki jak Adriano i po prostu się stąd zabrał. Nie jestem leniem. Osoby, które mnie znają, wiedzą, że zawsze podchodzę do mojej pracy poważnie. Jestem profesjonalistą, biorę odpowiedzialność za to, co prezentuję na boisku. Jeśli ktoś mówi, że mi się nie chce, to mija się z prawdą. Wymagania w stosunku do mnie są zawsze większe. W Legii wymagało się ode mnie, jeśli nie dwa razy, to i tak więcej niż od innych.
Zrobiono z pana w Legii kozła ofiarnego? Słabo grała cała drużyna, ale to panu najczęściej się obrywało.
- No właśnie. Bardziej bym się martwił, gdyby cała drużyna grała dobrze, a ja jako jedyny źle. Czasami łatwiej jest skoncentrować żale na jednym zawodniku, w tym przypadku na mnie. Być może łatwiej to było na mnie zrzucić, bo jestem reprezentantem kraju, a do tego cudzoziemcem.
Jan Urban stwierdził, że za dużo pan marudził, że sam pan sprowokował napiętą atmosferę w ostatnich tygodniach.
- Czy prowokowałem? Nie wiem. Każdy ma wolną wolę i może mówić to, co chce. Jeśli jakieś moje słowa zostały źle zrozumiane, to przepraszam. Trenerowi życzę natomiast powodzenia w pracy w klubie.
Z prezesem Leszkiem Miklasem też się pan wyściskał?
- Bardzo szanuję pana prezesa i życzę mu wszystkiego najlepszego.
Darował pan sobie uszczypliwości, ale ze strony prezesa podczas konferencji prasowej ich nie brakowało.
Czytałem wypowiedzi z konferencji i doskonale je znam. Najlepiej byłoby w ogóle tego nie komentować. Muszę się jednak odnieść do jednej sprawy. Nigdy w życiu nie prosiłem Legii o takie kwoty, jakie wymienił prezes (650 - 820 tys. euro rocznie - red.). Jestem tego w stu procentach pewny, mam całą korespondencję, jaką wymieniałem z klubem. Nie prosiłem o tak wysokie sumy, bo mam rozeznanie, ile płaci się w innych klubach. Na pewno nie chciałem od Legii pieniędzy, których nie byłaby mi w stanie zapłacić. Jeśli prezes ma inne pisma, może je pokazać. Po latach spędzonych w Warszawie zasługiwałem chyba na trochę więcej szacunku i lepsze pożegnanie. Dużo zawdzięczam Legii, to dzięki niej trafiłem do reprezentacji Polski, ale z drugiej strony bardzo dużo klubowi pomogłem.
Mówił pan, że w Legii jest nieszczęśliwy. Jeśli klub przystałby na pana warunki, to zdołałby pana ponownie uszczęśliwić...?
W moim słowniku nie ma słów "jeśli" i "gdyby". To już sprawa zamknięta. Mam nowy kontrakt, nowy klub i dziś patrzę tylko na to.
Rozmawiała: Małgorzata Chłopaś
Całą rozmowę można przeczytać w dzisiejszym wydaniu Dziennika.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.