Domyślne zdjęcie Legia.Net

Roman Hurkowski: Podziwiam optymizm Urbana

Redakcja

Źródło:

20.07.2008 09:44

(akt. 20.12.2018 05:07)

Mimo że Legia Warszawa przeciw FK Homel w Pucharze UEFA zagrała beznadziejnie, mimo że to goście mieli najbardziej klarowne okazje strzeleckie, trener <b>Jan Urban</b> w telewizyjnym wywiadzie nie okazywał marnego humoru. Chwalił swą drużynę za przygotowanie fizyczne, stwierdził, że pokazała 70-80 procent możliwości. Że wprawdzie zabrakło goli, ale forma Legii może już tylko rosnąć i na rewanż w mieście Homel będzie odpowiednia.
Nieco inny klimat komentarza zademonstrował ekspert z ramienia TVP2, Maciej Szczęsny. On cały czas podkreślał, że FK Homel to drużyna tragiczna, niesamowicie słaba. Już po zawodach zauważył, że skandalem jest, że Legia nie wygrała tego co najmniej 4:0. Nie wykazał jednak pan Maciej cienia szacunku dla białoruskich rywali Legii w Pucharze UEFA. Twierdził, że nie tylko w dwa tygodnie dzielące od rewanżu, ale nawet w dwa lata nie nauczą się grać w piłkę na tyle, by zagrozić Legii. A tymczasem jakoś boję się, obawiam. Nie tylko ze względu na złą statystykę polsko-białoruskich bojów. Nie tylko dlatego, że to egzotyczny co nieco region. Ale i dlatego, że wynik 0:0 u siebie jest zaliczką żadną i w Homelu wszystko się może zdarzyć. Bo w piłce, a więc i w pucharach się zdarza. I dlatego, że się zdarza, to z jednej strony Widzew wiosną 1983 potrafił uporać się z Liverpoolem, ale za to ŁKS pod koniec lat 50. potrafił z luksemburskim Jeunesse Esch przegrać aż 0:5. A ponieważ Legia i europejskie puchary to w ostatnich latach zbitka nader wstydliwa, sądziłem, że teraz Puchar UEFA będzie jednym z priorytetów sezonu 2008-09. Tymczasem widzę, że pierwszą przeszkodę ktoś tu chce wziąć za bardzo z marszu. Nie zauważyłem żadnego szczególnego ukierunkowania na wczorajszy mecz z FK Homel. Obowiązuje scenariusz: przygotowujemy się do ligi, pierwszy szczyt formy planujemy na pierwsze kolejki, a po drodze, z marszu właśnie, jakoś może ten Homel wyeliminujemy... Tak to niestety odbieram. Jako mało poważne, gubiące hierarchię celów. Bardziej zaawansowani… słownikowo w takich przypadkach używają określenia dezynwoltura. Kiedy niedawno była porażka Legii aż 1:6 z FC Basel, nie rozpamiętywano tego długo, mało się przejęto, szybko znaleziono okoliczności łagodzące. Zresztą ostatnio nie jest zbyt modne… trzymanie pewnych rzeczy za długo w głowach. Dlatego zapewne w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”, w dniu mecz z Homel, trener Jan Urban żartobliwie, a może całkiem poważnie, stwierdził: „Basel? Nie pamiętam”… Fajnie się słucha opowiadań się o tym, że kilka grup zawodników Legii znajduje się na innych etapach przygotowań do sezonu, bo tak akurat wyszło, ale szalenie jednak dziwi potraktowanie meczu z Hommel właśnie z marszu, niemal jako przerywnika mającego zredukować monotonię owych przygotowań. Bo rzecz dotyczy przecież batalii, od wyniku której może zależeć istotny element legijnej strategii na sezon 2008-09, a nawet już cząstkowa ocena tego sezonu! A po czwartku 17 lipca 2008 brakuje mi jeśli idzie o Legię marginesu bezpieczeństwa w postaci zaliczki bramkowej. Dlatego w perspektywie rewanżu z FK Homel – po prostu najzwyczajniej się boję. Autor: Roman Hurkowski. Więcej na www.e-boisko.pl

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.