News: Rzut Beretem: Kac po Ursusie

Rzut Beretem: O skautingu, transferach i Jagielle

Piotr Jóźwiak

Źródło: Legia.Net

29.01.2014 16:28

(akt. 04.01.2019 13:16)

Nie należę do skrajnych radykałów, ani w jedną, ani w drugą stronę. Chciałbym, żeby Legia odnosiła możliwie najlepsze wyniki, co wcale nie musi być równoznaczne z posiadaniem możliwie najlepszych zawodników. Mam pełną świadomość niedoskonałości obecnej drużyny i jej wyraźnych braków na kilku pozycjach. Dlatego nie pogniewałbym się na sensowne transfery, przy czym jednak zdecydowany akcent kładę właśnie na słowo "sensowne". O wiele wyżej stawiam tożsamość. Tego, według mnie, mistrzom Polski potrzeba w pierwszej kolejności.

Nie był słabym piłkarzem Cabral, tak samo jak nie jest nim Pinto. A to tylko wdzięczne przykłady, takie pierwsze z brzegu, które dają logiczny przekaz: rozgrywający w Legii powinien być dobry technicznie, ale przede wszystkim musi umieć biegać i się rozpychać. Na stojąco to można u nas zrobić jajecznicę, a nie wywalczyć mistrzostwo, nawet tak przaśnej ligi. Nie przez przypadek wszyscy witają owacją na stojąco Vukovicia, a trudno przypuszczać, by podobna sytuacja powtórzyła się kiedyś z Argentyńczykiem lub Portugalczykiem. I analogicznie na innych pozycjach. Również w przypadku mitycznego napastnika, ponieważ kandydat, na którego będzie Legię stać i który chciałby tu przyjść, musi mieć jakiś feler, że wielka (większa) piłka bez skrupułów już go skreśliła.


Kiedy różni ludzie - ci pracujący w klubie, ci blisko niego, a także kibice - pytali mnie, kogo uważam za najlepszy letni transfer, bez chwili wahania odpowiadałem, że 16-letniego wówczas Ryczkowskiego. Chłopaka wyciągniętego z Polonii, wychowanego w tym mieście i marzącego o wielkiej karierze. Mógł iść do Tottenhamu czy Bayeru Leverkusen nie na 50 proc., czyli że on by chciał, a oni zupełnie nie. Zabiegały o niego wielkie firmy, a wybrał Legię. To jest sukces, ogromny!


Dwa i pół roku wcześniej identycznie było z Milikiem, którego udało się nawet wcisnąć na obóz z Młodą Legią, lecz jego ambicje sięgały wyżej - miejsca na ławce w Ekstraklasie, czego nikt tutaj nie był mu w stanie zagwarantować. Z Rozwoju Katowice poszedł więc do Górnika, a dziś Legia może o nim co najwyżej pomarzyć. To akurat nic nie kosztuje. Fajnie, że Legia znalazła na Słowacji tego Dudę, którego medialna wartość - abstrahując od boiskowej pozycji - nijak ma się na przykład do opłakiwanego Orlando Sa. Tyle że ten wyżej pasa już nie podskoczy, a Napoli kilka dni temu poprosiło Hamsika, by namówił Ondreja na grę w ich Primaverze. Teraz to mistrz Polski powtarza manewr Górnika z Milikiem, oferując pomocnikowi Koszyc konkretną ścieżkę rozwoju, od miejsca w piewszej drużynie począwszy.


Mechanizm jest nadzwyczaj wręcz prosty: jeżeli chcesz mieć gościa, który może zwojować coś więcej niż Paixao (sezon-dwa), musisz go albo w odpowiednim momencie tanio znaleźć i przyprowadzić do Warszawy za rękę, albo wychować samemu, w akademii. Spłoszył się Milik, ktoś nie docenił Lewandowskiego... No trudno, trzeba szukać dalej. I być klubem dumnym, a nie hotelem all inclusive, biorącym piłkarzy z felerem jak idzie, byle się ruch w biznesie zgadzał, a księgowa nie ziewała z nudów. Jest Dwaliszwili, dojdą Efir i Saganowski, otrzepie się Ojamaa.


To jak w tej reklamie, gdy pytają się: jeśli eskimos posiada cztery psy, to na nasze jest bogaty czy nie? Nawet gdybyśmy patrzyli na niego godzinami, zagadka sama się nie rozwiąże. No , dopóki rzeczonego jegomościa nie zaprosimy do Polski, do Ekstraklasy.


Dobry skauting wbrew pozorom polega też na tym, że transferów przychodzących czasami NIE MA, bądź jest ich MNIEJ. W normalnej robocie brak namacalnych efektów pracy kończy się wymówieniem, ale rola skauta nie należy do katalogu "zwykłych prac". Tak samo jak prowadzenie klubu piłkarskiego według kanonów kultury biznesowej nie zawsze poskutkuje sukcesem. W życiu dwa plus dwa z reguły równa się cztery, a w piłce tylko czasami - nic nie musi być wymierne, nawet jeżeli kompletnie nam to nie w smak. Możemy się zżymać, nic więcej.


***


A teraz głośny temat ostatnich dni, czyli Legia nie wie, co zrobić z Jagiełłą. Nie inaczej - najzwyczajniej w świecie nie wie. Klasyczny konflikt interesów, który najprościej pokazać w punktach, wymieniając interesy obu stron.


Legia


Gdyby został w klubie:

- wiosna jest krótka, a kadra względnie szeroka;


Gdyby odszedł

- strata wizerunkowa, bo odchodzi wychowanek od lat uznawany za najzdolniejszego;

- drugi w jednym okienku transferowym policzek od Lechii;

- ogromne ryzyko (na Legii od 2000 roku, przyszedł jako 5-latek, a jeżeli w Gdańsku rozwinałby się jak Kosecki lub jeszcze bardziej, to co by było?);


Jagiełło


Gdyby został:

- w porywach zaliczyłby parę epizodów, a resztę grał w trzeciej lidze (czwarty poziom, czyli zjazd o trzy);

- czułby się jak ostatni gamoń, widząc determinację w pozyskaniu Stolarskiego (zbliżone osiągnięcia) przy jednoczesnym braku zainteresowania Legii jego osobą (Stolarski z samej tylko sumy za podpis mógłby kupić w Warszawie fajne mieszkanie);

- rozwijałby się wolniej niż tydzień w tydzień grając w Ekstraklasie;

- nikt mu nie obieca, że od lata jego notowania u Berga ulegną znacznej poprawie.


Gdyby odszedł:

- nie zagra w klubie, w którym się wychował (po 13 latach to przykre);

- będzie chciał udowodnić, że się na nim nie poznano;


Chyba tyle. No to niech idzie na wypożyczenie - powie ktoś sprytny. Rzeczywiście, wtedy wilk syty i owca cała. Tyle że kontrakt Jagiełły wygasa wraz z końcem roku, a nie sezonu, jak podały media. Wypożyczenie do czerwca jest dla Legii opłacalne jedynie w przypadku, gdy piłkarz wcześniej przedłuży kontrakt, co z kolei średnio widzi się jemu, bo przecież za rok sytuacja może być identyczna... Cóż, będzie się działo.

Polecamy

Komentarze (113)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.