Rzut Beretem: O strzałach z dystansu i legijnej młodzieży
19.11.2013 20:58
Dwóch, i to w porywach. Ciut rzadziej, czyli raz w rundzie, armatę załadują Wladimer Dwaliszwili czy Michał Kucharczyk. Dalej, niestety, cisza. Strzał z dystansu, bardziej niż z obecnymi legionistami, kojarzy mi się z tymi, których jakiś czas temu z Łazienkowskiej przegoniono. Adam Banasiak, a zwłaszcza Michał Rzuchowski, ten, co kilka dni temu strzelił gola kolejki w pierwszej lidze. Obaj nigdy nie przesadzali z techniką, wymyślnymi podaniami lub koronkowymi akcjami. Raczej siła razy gwałt, ze wskazaniem na siłę. Kilkaset godzin spędzonych w siłowni, starannie dopracowane mięśnie brzucha (to one odpowiadają za moc uderzenia) i powtarzalność. Takie dwa trochę ograniczone piłkarsko byczki, z jedną, za to nieraz kluczową umiejętnością.
- Gdyby jednak skupić się na tych, którzy w Legii są teraz, gdyby zajrzeć w dół, do drugiej drużyny czy starszych roczników juniorów, to... Ciężko mi się podjąć tego zadania, naprawdę. Mam lęk wysokości, a wielu solidnych kandydatów i tak nie znajdę. No dobra, po kolei. Z rezerw... pusto. Był Robert Śmigielski. Był, ale się zmył, nie wiadomo, co robi teraz, oprócz tego, że kilka dni spędził w Interze i pilnie (bardzo pilnie, uczeń lepszy niż piłkarz) przygotowuje się do matury. Jedźmy dalej. Juniorzy starsi trenera Dębka, moim zdaniem najbardziej niedocenianej osoby, pracującej w Legii (sorry za tę dygresję, musiałem). Więc kto? Kapitan drużyny, Rafał Makowski. Mimo mocno przygarbionej postury w czasie gry, potrafi naprawdę fajnie złożyć się do strzału, nawet wtedy, kiedy musi zrobić to lewą nogą. Nie jest w tym aspekcie doskonały, co najwyżej dobry i to też na kredyt. Tyle że na tle kolegów - najlepszy. Drugi byłby Mateusz Wieteska, ale ze względu na pozycję rzadziej nadarza mu się okazja, w której mógłby się wykazać.
***
Wiele osób pyta mnie na Twitterze o charakterystykę zawodników z rezerw, którzy są dyskretnie podsuwani Janowi Urbanowi. Żaden z nich - poza Grześkiem Tomasiewiczem - nie wkleiłby się poziomem do Legii już teraz, natomiast w dalszej perspektywie, to znaczy wiosną, powinni poszukać wypożyczenia bądź dostawać w Ekstraklasie ogony. Na ogony nie Pinto, Broź czy Wawrzyniak, tylko ktoś z dwójki, dla mnie oczywista oczywistość.
Grzegorz Tomasiewicz - Nie ma jeszcze osiemnastki, dlatego jest do wyciągnięcia za ekwiwalent. Patrząc na jego umiejętności i na to, jak miarowo się rozwija, to grosze. Drobne. Tak sobie myślę, że tylko z tego formalno-finansowego powodu dotąd nie zaliczył przynajmniej debiutu. Ma błysk, daje parę kilo jakości nawet w najkrótszej pasówce. Nigdy nie widziałem, żeby zagrał komuś piłkę nie w tempo. Świetnie czuje grę, często szuka prostopadłych - choć mówiąc o nim to raczej otwierających - podań. Dla mnie jest klasyczną dziesiątką, natomiast wprowadzając go do poważniejszej piłki, zacząłbym od lewego skrzydła. Nie biega przesadnie szybko, nie ma gazu, ale jest piekielnie ambitny. Minimum dziesięć wślizgów w każdym meczu, niektóre zupełnie niepotrzebne, takie - powiedziałbym - juniorskie. Tak czy inaczej: i technik, i zadziora. Jeżeli nie zakołysze mu się w głowie, długo w Polsce nie zabawi. A że ma mniej niż 170 centymetrów? Błagam, jak się w piłkę gra, a nie kopie, przeszkoda niewielka.
Robert Bartczak - Jakiś czas temu mocno zagubiony chłopak. Podobno (tak słyszałem) pojechał na pierwszy obóz i nie zamienił z nikim ani słowa. Chyba jeszcze nieprzygotowany fizycznie na Ekstraklasę, tyle że na trzecią ligę tym bardziej miał być przecież nieprzygotowany... Błyszczy po kilka razy w meczu, później gdzieś ginie w nagromadzeniu latających łokci, ale tak: poradził sobie. Złapał pewności, dobrze przyjęli go starsi zawodnicy. Ciągle wiele pracy przed nim, zwłaszcza nad sylwetką i motoryką, za to mi do złudzenia przypomina siedemnastoletniego Rafała Wolskiego. Też był lekko zadżumiony, też grywał na boku, choć szykowano go na playmakera, i - przede wszystkim - obaj mają niemal identyczny zwód. Balans ciałem. Mimo że nie są sprinterami, ogrywają rywali na małej przestrzeni z zadziwiającą łatwością. Powtórzę: dla mnie Bartczak to najwierniejsza z możliwych kopii Rafała, taka wręcz jeden do jednego.
Alan - Niewielu jest obrońców z taką łatwością w wyprowadzaniu piłki. On chciałby, zanim ją odda, podprowadzić ze dwadzieścia metrów, nawinąć ze dwóch przeciwników na zamach, obiec ze czterech przypadkowych przechodniów, a następnie rozrzucić grę dalekim przerzutem. Gra tyleż efektownie, co nieodpowiedzialnie. Nieźle radzi sobie w powietrzu, główkuje bez zarzutu, nie unika walki, a kiedy trzeba, pojedzie kilka metrów na wślizgu. Materiał na naprawdę fajnego stopera, ale zdecydowanie nie teraz. Do obróbki na przykład w pierwszej lidze. Na plus wszechstronność - może występować nie tylko na stoperze, bo na obu stronach obrony i defensynej pomocy również.
Peu - Pewnie najlepszy drybler w całej Warszawie. Czasami mija po czterech-pięciu. Bardzo szybko biega, choć często z wyłączoną nawigacją, zupełnie bezproduktywnie. Potrafi względnie dobrze strzelić z daleka, przy czym raczej mocno niż precyzyjnie. Generalnie typ jeźdźca bez głowy, który podaje średnio w co drugim meczu. Nie do końca wiadomo, czy umie dośrodkować, ponieważ zawsze ścina z piłką do środka, szukając indywidualnej akcji. Jeżeli uważasz, że Ojamaa jest na boisku zbyt chciwy, to w przypadku Brazylijczyka tę chciwość należałoby pomnożyć przez dwa.
Za tydzień: Bartłomiej Kalinkowski, Jakub Arak, Oliwer Wienczatek.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.