'Sagan' w Legii czyli transferową karuzelę czas zacząć
05.12.2007 01:44
- Marka chcielibyśmy zawsze. Obojętnie, czy musielibyśmy go wypożyczyć, czy odkupić z Southampton - mówi <b>Mirosław Trzeciak</b>. - Jeśli nie zacznę grać w tym roku, postaram się zmienić klub, bo zależy mi na Euro - mówi <b>Marek Saganowski</b>. Czy jest szansa, że były napastnik Legii wróci do Warszawy? Dyrektor sportowy Legii powtarza od paru tygodni: - Zabrakło nam pięciu-sześciu bramek, żebyśmy mieli teraz tyle samo punktów, co Wisła Kraków. Paru zawodników powinno być bardziej skutecznych. - Konkurencja w ataku jest najmniejsza, dlatego napastnik jest absolutnym priorytetem - mówi.
Saganowski: Muszę grać
Legia potrzebuje szybkiego, silnego, walecznego napastnika. Takiego, który będzie biegał między obrońcami, szarpał, spowoduje, że przejście z obrony do ataku będzie zdecydowanie szybsze, niż jest, a kontry zabójcze. - Gdybyśmy mieli takiego Sikorę, rywale nie wychodziliby z własnej połowy - marzył parę miesięcy temu Trzeciak. Ale transfer napastnika Groclinu jest niemożliwy, choć Zbigniew Drzymała żąda za 27-letniego zawodnika tylko pół miliona euro. Tyle że Sikora chce wyjechać zagranicę (do Crvenej Zvezdy Belgrad lub Niemiec).
W tej sytuacji jeszcze lepszym kandydatem niż Sikora jest... Saganowski. Spełnia wszystkie kryteria zawodnika, jakiego potrzebuje klub. - Zawsze jesteśmy i będziemy nim zainteresowani - mówi Trzeciak. Pytany o kontakty z nim, odpowiada: - Nie potwierdzam, nie zaprzeczam.
- Nie rozmawiałem z nikim z Legii - mówi jednak Saganowski. I zaczyna opowiadać o swojej sytuacji w klubie angielskiej II ligi. - Daję sobie jeszcze miesiąc. Gramy pięć czy sześć meczów. Jeśli nie dostanę szansy w styczniu, będę chciał odejść za wszelką cenę. Do tej pory dwa razy wychodziłem w podstawowej jedenastce i za każdym razem strzelałem bramkę. Ale przegrywaliśmy i kozłem ofiarnym zostawałem ja. Teraz trener stawia na innych. Są mniej skuteczni, ale grają. George Burley powiedział, że mam czekać na swoją szansę. To czekam, ale nie dłużej niż do końca roku. A wtedy, jeśli nic się nie zmieni, pierwszeństwo będą miały inne kluby II ligi. Parę wstępnych zapytań wpłynęło. Tyle że może pojawić się kolejny problem: w Southampton wciąż liczą na grę w play-off o awans do Premier League i mogą nie chcieć oddawać mnie do jednego z rywali. Do Legii bym wrócił, i to nie jest wcale ostateczność. Wiem, że jeśli w nowym roku nie będę grał w piłkę, o wyjeździe na Euro mogę zapomnieć. Choć i tak miejsce w podstawowym składzie klubowej drużyny nie da mi żadnej gwarancji wyjazdu. Ale przynajmniej spróbuję, a nie grając nigdzie, skreślam się na starcie.
Wawrzyniak: Świetny, ale Kiełbowicz lepszy
W podobnej sytuacji jak Saganowski w Southampton w Legii jest... Jakub Wawrzyniak. Też jest w szerokiej kadrze Leo Beenhakkera i też... nie gra w klubie. - To musi się zmienić, chcę jechać na Euro i muszę zacząć grać. Następne pół roku będzie dla mnie kluczowe - mówi Wawrzyniak, który z Serbią w Belgradzie zagrał przez 90 minut.
- Nie ma mowy, żeby Kuba odszedł z klubu - mówi Trzeciak. - Tomek Kiełbowicz jest w fenomenalnej formie, to najlepszy lewy obrońca polskiej ligi. A Kuba pracuje świetnie, w ogóle się nie poddaje. I to nie przez dzień-dwa, tylko cały czas. Nawet mu powiedziałem: taka jest odpowiedź zawodnika, który stracił miejsce! Być może trenerzy znajdą mu inne miejsce na boisku?
Kto odejdzie, kto przyjdzie?
Trzeciak zapewnia, że drużyny nie opuści żaden z kluczowych piłkarzy. Chodzi o Muchę, Choto, Rogera, Edsona, Vukovicia, Szalę i Kiełbowicza. - To są fundamenty Legii - mówi dyrektor sportowy. Największe zainteresowanie pojawia się w kwestii Brazylijczyka Rogera Guerreiro, mecze obserwowali wysłannicy m.in. PSG. - Ma jeszcze dwuletni kontrakt i zobowiązanie wobec Legii tak jak Legia wobec niego - mówi Trzeciak. - Poza tym strzelił o kilka goli za mało jak na swoje możliwości, żeby odejść do wielkiego klubu. Zresztą w Legii jest tak, że wszystko zależy od oferty. Jeśli będzie nie do odrzucenia, pewnie jej nie odrzucimy. Ale na razie na taką się nie zanosi.
Jeśli chodzi o zawodników "do" zespołu wiadomo, że dojdzie dwóch, maksymalnie trzech. Nie może być takiej destabilizacji jak latem, kiedy doszło dziewięciu graczy. - Tomasz Zahorski jest nie na sprzedaż - mówi Trzeciak o napastniku Górnika Zabrze, którym warszawski klub również był zainteresowany.
Sprawa wypożyczonych do klubu Piotra Gizy i Inakiego Astiza wyjaśni się podczas rundy wiosennej - Legia ma określony termin, do którego musi się zdecydować, czy skorzysta z opcji transferu definitywnego. - Obaj pasują do stylu gry drużyny - mówi Trzeciak, zadowolony z tego, że w czerwcu, po sezonie 2007/08 nie kończy się kontrakt żadnemu z legionistów.
Trwają za to rozmowy w sprawie przedłużenia kontraktu z Janem Urbanem. Trenerowi zostanie przedstawiona taka umowa, by czuł się "komfortowo" czyli minimum na dwa, jeśli nie na trzy lata.
W lutym kończy się też umowa z Legią dyrektorowi Trzeciakowi. - Spokojnie, mnie nikt nie kupi - śmieje się zainteresowany. - Najpierw piłkarze i trener, potem zawodnicy administracji. Będę lojalny wobec Legii, obiecuję.
Może Jarka albo Peszko?
Jeżeli nie do kupienia jest Zahorski, to może inny napastnik sobotniego rywala Legii - Górnika Zabrze - Dawid Jarka? Strzelec 10 goli w rundzie jesiennej być może będzie procesować się ze swoim klubem, jego menedżer chętnie znajdzie mu nowe miejsce pracy. Najlepiej przy Łazienkowskiej. Jarka przed laty był już na testach w Legii, ale wtedy był nieznany i się nie przebił. Natomiast Sławomir Peszko z Wisły Płock to nie typowy napastnik, często grywał na skrzydle. On też może przyjść do Legii.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.