Saganowski: W przeciwieństwie do innych nie obrażałem się
08.05.2015 11:35
Jest pan ulubieńcem Berga.
A od początku nim byłem?
Nie.
No właśnie. Trzeba było pracować, w przeciwieństwie do niektórych nie obrażałem się, nie zwieszałem głowy. Gdy wróciłem po kontuzji, wszyscy, poza Bergiem, dawali mi do zrozumienia, że jestem napastnikiem numer cztery albo pięć. Dziennikarze, władze klubu, wszyscy uważali, że już kończę karierę. Berg dawał mi szansę tylko w meczach, w których stosował największą rotację. Ale ja nigdy nie daję za wygraną. We Francji czy w Grecji było podobnie. Przez pierwszych kilka miesięcy niemal nie grałem, ale dzięki pracy, uporowi udowadniałem, że to mnie należy się miejsce w składzie. I wszyscy trenerzy zawsze na koniec podkreślali, że miło im było pracować z człowiekiem o takim charakterze.
Łódź z pana wychodzi?
Ładnie pan to ujął. Jestem z dobrej, robotniczej, łódzkiej rodziny.
Brakuje tej „Łodzi" młodszym zawodnikom?
Nie przeżyli tego co ja. Miałem niecałe 17 lat i strzelałem po kilkadziesiąt goli w lidze. Szedłem jak burza w górę. I naprawdę byłem lepszym zawodnikiem od tych, którzy dziś uchodzą za wielkie talenty. Mimo to nosiłem piłki za starszymi, miałem jedną parę butów na cały sezon, a nie 15 w zależności od modnej w danym miesiącu kolorystyki. I gdy mi pękały, to zanosiłem je do szewca. I bardzo mocno z tego szczytu spadłem. Bez spadochronu...
Cały wywiad do przeczytania w dzisiejszym wydaniu Rzeczpospolitej.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.