News: Sandecja - dawne źródło talentów dla Legii

Sandecja - dawne źródło talentów dla Legii

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

28.07.2017 12:30

(akt. 02.12.2018 12:16)

Sandecja Nowy Sącz po raz pierwszy w historii awansowała do Ekstraklasy. W 3. kolejce rozgrywek, drużyna prowadzona przez Radosława Mroczkowskiego zmierzy się z mistrzem Polski. W przeszłości, Sandecja była jednak źródełkiem talentów dla Legii. W krótkim odstępie czasu, na Łazienkowską trafiali Maciej Korzym, Dawid Janczyk, Paweł Kozub, Damian Zbozień oraz Dawid Cempa. Ich późniejsze losy, były różne, ale jak mówi jeden z byłych legionistów, nie każdy młody zawodnik, może zrobić wielką karierę.

Przeszłość


- Fajnie wspominam współpracę z Legią, choć nie mieliśmy żadnej umowy. Nasi juniorzy trafiali na Łazienkowską, ale kiedy chcieliśmy pozyskać z powrotem Zboźnia, to udało nam się szybko dogadać. Damian ograł się w Sandecji, a potem znowu wrócił do Legii. Rozmowy zawsze było udane, traktowaliśmy się po partnersku. Pracując jeszcze w Dunajcu Nowy Sącz, często jeździliśmy z młodzieżą na turnieje organizowane przy Łazienkowskiej. Dzieciaki do dziś mają fajne wspomnienia z Warszawy - wspomina w rozmowie z Legia.Net Andrzej Danek, wieloletni prezes Sandecji Nowy Sącz, a obecnie dyrektor klubu.


Sandecja, kiedy legijny skauci szukali w niej talentów, grała w trzeciej lidze i walczyła o awans do wyższej klasy rozgrywkowej, co udało się w 2008 roku. Biało-czarni dobrze radzili sobie w rozgrywkach młodzieżowych. Jednym z pierwszych wyróżnień indywidualnych dla piłkarzy Sandecji, było powołanie Macieja Korzyma do juniorskiej reprezentacji Polski. Szybko o napastniku zrobiło się głośno, media nawet donosiły o tym, że zawodnika obserwuje AS Monaco i Chelsea Londyn. Jeszcze przed transferem Korzyma, działacze Legii specjalnie pojechali na sparing Sandecji z Górnikiem Wieliczka, by nawiązać kontakt z władzami klubu z Nowego Sącza. Misja powiodła się, bo gracz został wykupiony z drużyny prowadzonej przez Adama Nawałkę i dołączył do pierwszego zespołu "Wojskowych".


To było już tak dawno… Nie mam jednak wątpliwości, że Legia mocno mi pomogła. Stołeczny klub wyciągnął młodego chłopaka z małego miasta i pokazał, jak żyć i funkcjonować w seniorskim futbolu. Cała sprawa toczyła się ekspresowo. Szybka piłka: przyjmuję ofertę i pojawiam się w stolicy - tak to wyglądało. Zostałem wprowadzony na piłkarskie salony i mogę być za to wdzięczny ówczesnym władzom - opowiada Korzym. - „Korzeń” fajnie wyglądał w juniorach, w pamięć zapadły mi przede wszystkim derby z lokalnym Dunajcem. Został wypożyczony, nabrał doświadczenia i ma na liczniku sporo meczów w Ekstraklasie. Szkoda, że nie w Legii, choć przeciwko niej... też sporo zagrał i zdobywał bramki - dodaje Danek, prywatnie mistrz piekarski posiadający znaną w Nowym Sączu piekarnię. 


Korzym nie był pierwszym piłkarzem, który trafiał do Legii mając w CV grę w Sandecji. Już w 1957 roku, Legia sprowadziła wychowanka ekipy z Nowego Sącza, Romana Hływę. Napastnik przez pięć sezonów zagrał w 23 meczach i strzelił sześć goli. Epizody w stolicy zaliczyli również Andrzej Kuźma (nie zadebiutował w pierwszym zespole) oraz Jerzy Wojnecki, który w latach 1997-1999 26 razy wystąpił w defensywie. Najsłynniejszy był jednak Andrzej Łatka. Zawodnik z Grybowa rozegrał 157 spotkań z "eLką" na piersi i 23 razy trafił do siatki. Najcenniejszą bramkę zdobył na Camp Nou, kiedy Legia w 1989 roku zremisowała w Pucharze Zdobywców Pucharów z FC Barceloną. To właśnie po tym meczu, kibice mogli zaśpiewać, że "nawet słynna Barcelona, naszej Legii nie pokona". Inną sprawą jest fakt, że Korzym był pierwszym piłkarzem, który przeniósł się do Warszawy bezpośrednio z Sandecji. Hływa został pozyskany ze stołecznego AZS-u, Kużma ze Staru Starachowice, Wojnecki z Hutnika Kraków, a Łatka z Motoru Lublin.


Rok po Korzymie, za sto tysięcy złotych, do Legii trafił kolejny napastnik Sandecji. Jego nazwisko wkrótce miało stać się głośne. Dawid Janczyk, bo tak nazywał się nowy atakujący Legii, z czasem zarobił wielkie pieniądze dla "Wojskowych". "Murzyn" był powoływany do juniorskiej kadry trenowanej przez Michała Globisza, a z czasem, już przy Łazienkowskiej, wywalczył sobie pewne miejsce w reprezentacji U-20 na mistrzostwa świata w Kanadzie. Tam Janczyk strzelił po golu - w spotkaniach z USA i Koreą Południową. Wcześniej, w 57 spotkaniach w Legii, trafił do siatki czternaście razy. Młodym atakującym zauroczyli się działacze CSKA Moskwa, który zapłacili za utalentowanego gracza ok. 4 milionów euro. W ten sposób konto Sandecji, która zagwarantowała sobie pięć procent z kolejnego transferu, zasiliło przynajmniej pół miliona złotych. Późniejsza historia była już smutna. Janczyk nie poradził sobie w Rosji, odżywał na wypożyczeniach do belgijskiego Lokeren, ale z każdym kolejnym sezonem było gorzej.


- Janczyk wyróżniał się w grupach młodzieżowych i ciągnął swój rocznik do sukcesów. Do pewnego momentu, wiodło mu się dobrze. Szkoda, że potem tak to się potoczyło - dodaje Danek. Brak gry w Germinalu Beerschot, Koronie Kielce i ukraińskim PFK Ołeksandrija. Upadek zatrzymał się na rozpoczęciu treningów pod wodzą Jacka Magiery w rezerwach Legii. Obecny szkoleniowiec mistrzów Polski chciał dać szansę napastnikowi, by ten wrócił do formy, zrzucił zbędne kilogramy. Ten nie wytrzymał jednak reżimu treningowego, a tajemnicą poliszynela była kwestia skłonności alkoholowych zawodnika. Potem Janczyk próbował gry w Piaście Gliwice, aż wrócił do Sandecji. W Nowym Sączu podziękowano mu w połowie poprzedniego sezonu, kiedy w trzech meczach zagrał przez 135 minut. W ostatnich tygodniach, 29-latek przebywał na testach w Radomiaku, gdzie ostatecznie nie zaproponowano mu angażu.


Transfer Janczyka był opłacalny. Korzym przez długi czas dawał perspektywę, a patrząc na jego karierę, swoje na poziomie Ekstraklasy osiągnął. Legia nadal widziała potencjał w młodzieży z Nowego Sącza. Stąd wynikały transfery Damiana Zboźnia, Pawła Kozuba Dawida Cempy latem 2007 roku. Z tej trójki, największy sukces osiągnął "Zboziu", były kapitan Legii w Młodej Ekstraklasie. W seniorach zagrał dwa razy, ale zdobywał uznanie w innych klubach: GKS-ie Bełchatów czy Piaście Gliwice. Na Śląsku grał na tyle dobrze, że pozyskał go rosyjski Amkar Perm. Po powrocie do Polski w 2015 roku, prezentował się ponownie w Bełchatowie, a także trafił do Zagłębia Lubin. Ostatnie miesiące są udane dla 28-latka. Obrońca razem z Arką Gdynia sięgnął po krajowy Puchar i Superpuchar. Jego zespół gra również w eliminacjach Ligi Europy, choć akurat Zbozień w czwartkowym spotkaniu z FC Midtjylland (3:2 dla Polaków), nie wystąpił.


Sukcesów nie zasmakowali Kozub i Cempa. Pierwszy, jeszcze jako testowany zawodnik, zagrał w seniorach Legii raz - w spotkaniu z Wisłą Płock w Pucharze Ekstraklasy. Regulamin, dopuszczał wtedy sprawdzanie graczy w trakcie konfrontacji w tychże rozgrywkach. Kozub opowiada nam, że transferu do Legii, nie żałuje. - Legia pozwoliła zobaczyć mi piłkę z innej perspektywy. Poznałem funkcjonowanie prawdziwego klubu piłkarskiego, gdzie przywiązywało się uwagę do detali. Nauczono mnie wielkiego futbolu. Dzięki temu, uświadomiłem sobie, co chcę robić, jakie mam cele. Szczegóły decydowały jednak o tym, kto gra i robi karierę. Nie żałuję, że nie udało mi się przebić. Nie wiem też, czy „żal”, to odpowiednie słowo. Nauczyłem się, że coś, co jest duże, może stać się dzięki pracy czymś większym. Dostałem ogromną szansę, którą chciałem wykorzystać. Ciężko też na nią pracowałem. Jeśli historia skończyła się tak, jak się skończyła, to widocznie tak miało być - mówi.


- Obecność kolegów z Sandecji pomagała, łatwiej było się zaaklimatyzować. Mieliśmy jednak dobre relacje z całą drużyną - mówi Kozub. - Legia była dla nas innym światem, spotkaliśmy się ze świetnie zorganizowanym klubem. Poznaliśmy zupełnie inne podejście do treningów, ćwiczyliśmy ze świetnymi zawodnikami. Złapaliśmy ze wszystkimi fajny kontakt, choć z Damianem mieszkaliśmy wspólnie dwa lata. Do dzisiaj czasem rozmawiamy, podobnie z Pawłem. Możemy się cieszyć, że w spotkaniu z SMS-em Kraków wypatrzył nas trener Bernard Kapuściński. Zaproszono nas na testy, a potem zdecydowano się zaoferować nam kontrakty - wspomina Cempa, obecnie zawodnik trzecioligowych Karpat Krosno.


Dlaczego obu zawodnikom nie udało się zostać w Legii? -
Może brakowało szczęścia? W trakcie pobytu przy Łazienkowskiej, trzy razy miałem kontuzjowaną kostkę. Potem nie było ofert, nie miałem menedżera i zdecydowałem się odejść do Popradu Muszyna, w którym był znajomy trener i widział mnie w drużynie - opowiada Cempa. - Odejście z Legii może być trudnym krokiem dla młodego zawodnika, ale wszystko zależy od nastawienia. Moje było takie, że uznawałem, że nie jest ważne gdzie byłem i jestem, ale zawsze mogę znaleźć się wyżej. Nie traktowałem z góry pożegnania z Łazienkowską, jak porażki. Pobyt w Legii pozwolił poszerzyć mi perspektywę, co pomaga mi teraz w pracy trenerskiej. Pracując z amatorską drużyną, nie można jednak wszystkiego skopiować w skali 1:1 - dodaje Kozub, który ma wejść w skład sztabu szkoleniowego mistrzów Polski.


Rodzynek


Odmienną drogę do wspomnianych wcześniej graczy przeszedł Wojciech Trochim. - Urodziłem się w Mińsku Mazowieckm i zawsze będę pamiętał, skąd się wywodzę. Tam dorastałem i do dziś mieszka tam praktycznie cała moja rodzina. Wychowałem się w Mazovii, a do Legii trafiłem z AON-u Rembertów. Grałem przy Łazienkowskiej, ale to było dawno temu, nawet trudno mówić, że mam niedosyt po przygodzie przy Łazienkowskiej. Wiele tam doświadczyłem. Z czasem, Legia wypożyczała mnie do innych klubów. I tak w kółko. Trochę pograłem, pojawiała się kolejna oferta. Zwiedziłem trochę klubów, ale naprawdę - sporo mnie to nauczyło - opowiada 28-latek w rozmowie z naszym serwisem. Pomocnik wystąpił w pierwszym zespole trzy razy, strzelił też dwa gole w spotkaniach Pucharu Ekstraklasy z ŁKS-em i Polonią Bytom. Trochim w CV ma grę w dwunastu klubach, ale w Sandecji osiąga szczyt formy.


- Jestem już doświadczonym piłkarzem. Zmieniałem kluby, ale wróciłem do Nowego Sącza i odnieśliśmy historyczny sukces awansując do Ekstraklasy. Sporo doświadczyłem w ostatnich miesiącach. Mam na koncie wiele meczów na poziomie pierwszej ligi, ale wierzę, że na najwyższym poziomie rozgrywek, mogę jeszcze coś z siebie wykrzesać - mówi Trochim. - Na pewno nie czuję się liderem Sandecji. 
Jesteśmy mocni, jako drużyna i z tego kolektywu musimy korzystać. Musimy poprawić ofensywę, bo mamy ostatnio problemy ze strzelaniem goli - dodaje. 

Teraźniejszość


Podchodzę do tego meczu normalnie. Gramy z mistrzem Polski, to mówi samo za siebie. Jedziemy na trudny teren, ale będziemy chcieli zdobyć punkty - zapowiada Korzym. - Miło będzie zagrać na stadionie przy Łazienkowskiej, ale czy będzie to szczególne spotkanie? Szczerze mówiąc, nie wiem. Z Legią zagramy po jej porażce w Kazachstanie, ale nie sądzę, że będziemy mieli z tego powodu przewagę. Trener Jacek Magiera dysponuje silną kadrą, ale nie ma znaczenia czy zestawienie będzie takie, jak w Astanie czy jak przeciwko Koronie. Powalczymy z każdym, kto stanie przeciwko nam na murawie. Mamy w szatni dobrą atmosferę i doświadczonych zawodników. Naszym celem będzie rozegranie dobrego meczu. Zależy nam na tym, by stwarzać sobie sytuacje w ofensywie, bo tego nam ostatnio brakowało. Legia ma swoje problemy, większy czy mniejsze, ale też będzie chciała wygrać. Mamy szacunek do mistrzów, ale walki nie zabraknie dopowiada Trochim.


- Mecze z Legią czy Lechem są dla nas kwintesencją Ekstraklasy. Na tak fajne spotkanie, z tak wielkimi firmami, czeka każdy. Chcemy przyjechać na Łazienkowską i pokazać fajną piłkę. W Poznaniu nam się udało, gorzej było z Arką, ale myślę, że w stolicy zaprezentujemy się podobnie jak przy Bułgarskiej. Mistrzowie Polski będą chcieli odbić się po porażce w Kazachstanie, ale trafią na zespół chcący walczyć. Nie ma co patrzeć na skład Legii. Każdy z szerokiej kadry jest dobrym piłkarzem. Nasz sztab szkoleniowy wnikliwie analizował warszawiaków i ambicji nam nie zabraknie. Lech wystawił najmocniejsze zestawienie, a daliśmy radę. Możemy zaskakiwać. Jesteśmy beniaminkiem i nie wszyscy znają jeszcze nasz sposób gry. Mamy doświadczonych piłkarzy, którzy znają świat futbolu i będą chcieli pokazać brak kompleksów w Ekstraklasie - twierdzi dyrektor Sandecji.


Na pewno będzie to specjalny mecz dla moich zięciów, Maćka Korzyma i Wojtka Trochima. Mają za sobą grę w Legii i wrócą w miejsce, z którym trochę wspomnieć mają. Pamiętam też chłopaków, którzy odchodzili z Sandecji na Łazienkowską. Oddaliśmy „Wojskowym” Janczyka, Kozuba, Cempę i Zboźnia - mówi Danek. Losy dla każdego potoczyły się inaczej. Obecnie w kadrze mistrzów Polski znajduje piłkarz z Nowego Sącza. Jest nim 19-letni ofensywny pomocnik, Miłosz Szczepański. Kreatywny zawodnik od początku okresu przygotowawczego jest członkiem ekipy Magiery. Do Legii trafił w 2013 roku nie z Sandecji, a z innego lokalnego klubu, Dunajca. W ostatnich dwóch latach był jednym z liderów rezerw. Przyszłość "Szczepana" cały czas jest w jego nogach i głowie. Wypożyczeniem latem filigranowego gracza interesowała się m.in. Wisła Kraków.


- Nie będziemy faworytami, ale chcemy powalczyć o zwycięstwo. Miło będzie zobaczyć w Warszawie kilku znajomych, ale najważniejsze będzie zdobycie punktów dla Sandecji. Tak jak mówiłem, nie zapominam, gdzie się urodziłem, ale nie jest łatwo powiedzieć, gdzie jest obecnie mój dom. W Nowym Sączu, założyłem rodzinę i nie chcę stąd uciekać. To tak, jak z piłką. Moim miejscem docelowym zawsze była Ekstraklasa i tak też chyba będzie z Nowym Sączem… - kończy Trochim.


Mecz Legii Warszawa z Sandecją Nowy Sącz rozpocznie się w sobotę o godzinie 18:00 na stadionie przy Łazienkowskiej 3. Relacja na łamach Legia.Net.

Polecamy

Komentarze (19)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.