News: Sandro Kulenović: Cierpliwość na wagę złota

Sandro Kulenović: Cierpliwość na wagę złota

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

19.07.2018 18:45

(akt. 02.12.2018 11:24)

- W trakcie pobytu w Juventusie trenowałem z Dybalą, Higuainem i moim idolem, Mandżukiciem. W Legii mogłem się uczyć od Nikolicia i Prijovicia, teraz wokół siebie mam również świetnych napastników. Staram się każdego podpatrywać i wyciągać wnioski. Chcę stawać się coraz lepszym piłkarzem, ale cierpliwie czekam na szansę w Legii, która jest największym polskim klubem. Presja jest tutaj duża, tak jak w Dinamie Zagrzeb, liczą się tylko wygrane - mówi w rozmowie z Legia.Net Sandro Kulenović, 18-letni napastnik mistrzów Polski.

Wracasz do Polski po roku we Włoszech i wciąż mówisz płynnie w naszym języku. Trenowałeś?

 

- Jak sam słyszysz, jest w porządku. Troszkę zapomniałem języka polskiego w trakcie pobytu we Włoszech, ale przez ostatni miesiąc znowu mogłem go szlifować codziennie rozmawiając z kolegami. Nauczyłem się polskiego, bo jeśli przyjeżdżasz grać do obcego kraju, to wypada szanować jego język i kulturę. Trzeba się dostosować. 

 

Ponoć Ivica Vrdoljak powtarzał ci, że jadąc na obczyznę, nauka języka i tradycji jest najważniejsza. 

 

- To prawda. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Grając w Legii, trzeba sobie również zdawać sprawę z tego, że zawsze gra się o wygraną. Od zawsze czułem to w Dinamie Zagrzeb, ale w Warszawie jest to jeszcze bardziej odczuwalne. Kwestie mentalne są naprawdę ważne.

 

Legia i Dinamo to w swoich krajach kluby z największą presją?

 

- To przede wszystkim najlepsze kluby: w Polsce i w Chorwacji. Od piłkarzy wymaga się wygranych, a presja jest naprawdę duża. Rolą piłkarze jest jednak konieczność poradzenia sobie z nią.

 

Pobyt w Juventusie dużo ci dał?

 

- Nauczyłem się włoskiego (śmiech). Języki przychodzą mi łatwiej niż choćby matematyka. Kwestie sportowe były jednak najistotniejsze. Decyzja o wypożyczeniu do Juventusu nie była dla mnie trudna. Powiedzmy sobie szczerze, że każdy chciałby trafić do takiego miejsca. Dla młodego zawodnika to była fantastyczna perspektywa i nie żałuję wypożyczenia. Doświadczyłem wielu rzeczy, mogłem trenować z pierwszą drużyną. Na zajęciach spotykałem się z Dybalą, Higuainem, a zwłaszcza z moim idolem, Mario Mandżukiciem. Wiele, wiele się nauczyłem. 

 

Trener Guardiola stwierdził kiedyś, że jeśli szedłby na wojnę, to wziąłby ze sobą Mandżukicia. 

 

- To wielki wojownik, który interes drużyny zawsze przedkłada nad swój. Jeśli ma problemy zdrowotne, zaciska zęby tylko po to, by zespół mógł osiągnąć jak najlepszy wynik. Liczy się dla niego efekt zespołowy, nie indywidualny. Zawsze wraca do defensywy. Starałem się go jak najczęściej podpatrywać i czerpać ze wspólnych treningów. W młodości mój styl był podobny, ale teraz nauczyłem się jeszcze więcej. Mandżukić często walczy na boisku, dużo biega, ale kluczem jest też racjonalne rozkładanie sił.

 

Złapaliście kontakt także poza boiskiem?

 

- Przed mistrzostwami świata wymieniliśmy kilka sms-ów. Teraz zmienił chyba numer. Nie trzymaliśmy się bardzo blisko, bo to człowiek, który bardzo ceni swoją prywatność. Na treningach często mi podpowiadał, po nich zostawaliśmy czasem oddać kilka strzałów. Nastrzelaliśmy trochę goli Wojciechowi Szczęsnemu. Jest naprawdę w porządku, powiedziałem mu zresztą, że trafiłem do Juventusu z Legii. Zdziwił się, że tak dobrze mówię po polsku i opowiedział mi swoją historię z czasów pobytu przy Łazienkowskiej. 

 

Myślałem o defensywie. W czasach młodzieżowej Ligi Mistrzów chyba to było twoją największą bolączką. 

 

- We Włoszech przykłada się wielką wagę do taktyki. Poświęcano na to przynajmniej godzinę-dwie dziennie. Treningi w Juventusie były długie. Każdego dnia pracowano nad ustawieniem, taktyką. Było wiele gierek, ale także ćwiczeń bez piłki. 

 

Czujesz się lepszym piłkarzem po roku w Juventusie?

 

- Na pewno tak. Żałuję jedynie trzymiesięcznego okresu, w trakcie którego pauzowałem z powodu kontuzji. Z każdej sytuacji starałem się jednak wyciągać wnioski pozwalające stawać się lepszym człowiekiem i zawodnikiem. 

 

Najlepszym momentem w trakcie pobytu we Włoszech był Viareggio Cup?

 

- Zdecydowanie mecze w ramach Viareggio Cup były dla mnie udane. Czekałem na ten turniej, chciałem się tam zaprezentować z jak najlepszej strony i udało mi się strzelić sześć goli w sześciu meczach. Po kontuzji nie było mi łatwo wrócić do składu, ale na wspomnianych zawodach dostałem szansę. Szkoda, że nie udało się potem częściej grać w wyjściowym składzie w Primaverze. 

 

Wróciłeś do Legii, w której rywalizacja w ataku będzie największa od lat. 

 

- Pozostaje mi walka o miejsce w składzie. Mając obok siebie Carlitosa, Jose Kante czy Jarka Niezgodę, mogę od nich wiele czerpać, wciąż się rozwijać. Jestem wciąż młodym zawodnikiem, który ma czas, ale również ambicje. 

 

Bierzesz pod uwagę, że kolejny sezon spędzisz na wypożyczeniu?

 

- Zobaczymy. Okienko transferowe jest otwarte do końca sierpnia i do tego czasu walizka jest zawsze spakowana. W piłce nożnej nic nie jest pewne i na nic nie można się nastawiać. Chciałbym jednak zostać w Legii i walczyć o miejsce w składzie. Mowa o najlepszym klubie w Polsce, gdzie poziom - także na treningach - jest bardzo wysoki. 

 

Nie miałeś nigdy chwili zwątpienia odchodząc z Dinama?

 

- Przeniosłem się do Warszawy jako szesnastolatek i trudne momenty na pewno się pojawiały. Nigdy jednak nie żałowałem transferu, bo wiedziałem, że mam swój cel, który chcę osiągnąć. 

 

Przychodziłeś z łatką bardzo utalentowanego zawodnika. 

 

- Potrzebowałem chwili na aklimatyzację. Uczyłem się stylu życia w Polsce, ale również tego, jak wygląda piłka w tym kraju. W pierwszym sezonie trenowałem z Nikoliciem i Prijoviciem, ostatnio z Mandżukiciem i teraz również mam wokół siebie świetnych napastników. Wyciągam z tego wnioski, mam nadzieję, że przed sobą ze dwadzieścia lat kariery i mam jeszcze czas, by przebić się do składu w seniorach. 

 

Okres przygotowawczy był dla ciebie bardzo udany. Uważasz podobnie?

 

- Starałem się wypadać w trakcie treningów i sparingów jak najlepiej. Wszystko zależy jednak od trenera. Wielką sprawą był dla mnie debiut w pierwszym zespole w trakcie spotkania w Cork i z tego miejsca muszę za to podziękować szkoleniowcowi. Na pewno dodało mi to pewności siebie. Zobaczymy, co będzie dalej. Muszę czekać na swoją szansę i każdą będę chciał wykorzystać. Jeśli będę mógł strzelić gola, to spróbuję to zrobić. Jeśli uda się skutecznie wrócić do defensywy, to również będę się cieszył, że pomogłem. Podstawą sukcesu jest również dobra znajomość z wszystkimi graczami. 

 

Mundial sprawił, że koledzy z szatni patrzyli na chorwacką grupę nieco inaczej?

 

- Na pewno. Dla Chorwacji mistrzostwa świata były bardzo udane. Ostatni sukces osiągnęliśmy 20 lat temu - nie mogę tego pamiętać, choć wiele czytałem o turnieju we Francji. Obecna drużyna składała się z doświadczonych zawodników, którzy od dawna byli ze sobą zgrani. 

 

Jak się dogadujesz ze sztabem? Rodak w roli trenera jest plusem dla ciebie?

 

- Na pewno jest to jakiś pozytyw, ale i tak najważniejsza jest potem postawa na boisku. Cieszę się, że trener wiele rozmawia z młodymi zawodnikami. Usłyszałem pierwszego dnia, żę muszę walczyć, ale jeśli będę to robił, to dostanę szansę. Tak też się stało. Nie nastawiam się na konkretną liczbę meczów w tym sezonie. Wiem jednak, że jeśli wykażę cierpliwość, to zostanę wynagrodzony. Tego, jak to zrobić, nauczył mnie rok w Juventusie. 

 

System 3-5-2 jest dla ciebie odpowiednim?

 

- Czuję się w nim dobrze, bo z takim ustawieniem miałem do czynienia w Juventusie. We Włoszech poznałem wiele systemów, bo trener często nimi rotował, ale treningi taktyczne w ekipie „Starej Damy” na pewno mi pomogły. 

 

Warszawa to dobre miejsce do życia?

 

- Zdecydowanie, bardzo mi się tutaj podoba. W ostatnich dniach gościłem rodziców. Zawsze mogę też liczyć na pomoc kolegów w szatni. W przeszłości w Legionovii Legionowo grał mój brat, ale obecnie jest zawodnikiem NK Varażdin, z którym zaczął przygotowania do nowego sezonu.

Polecamy

Komentarze (36)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.