News: Sandro Kulenović: Gdy zgłasza się Juventus, nie można odmówić

Sandro Kulenović: Gdy zgłasza się Juventus, nie można odmówić

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

28.07.2017 20:22

(akt. 02.12.2018 12:16)

Sando Kulenović na zasadzie wypożyczenia, trafił z Legii Warszawa do Juventusu Turyn, gdzie będzie występował w zespole z Primavery. - Spędziłem w Warszawie tylko rok, ale będę mocno trzymał kciuki za Legię - mówi napastnik z Chorwacji, który miał już okazję rozmawiać ze swoim utytułowanym rodakiem, Mario Mandżukiciem. Jak "Kulo" wyglądała kwestia transferu do Włoch, jak wspomina Legię i jakie stawia sobie cele w Juventusie? Zapraszamy do lektury!

Zbigniew Boniek był jedynym piłkarzem, który z polskiej ligi trafił do Juventusu Turyn. Od tamtego transferu minęło wiele lat. Kiedy pojawił się temat transferu do Włoch? 

 

- W czerwcu. Wtedy dostałem pierwszy sygnał. Jestem bardzo szczęśliwy, że trafiłem do Turyny. Zostałem zawodnikiem wielkiego klubu. Pojawiały się też inne opcje, ale kiedy dostałem ofertę z Juventusu... Od razu powiedziałem tak! W takiej sytuacji, nie można powiedzieć "nie". 

 

Pojawiały się różne scenariusze, dlaczego tak długo nie wznawiałeś treningów. Jedna z nich mówiła, że przebywałeś tam na testach sportowych.

 

- Testów nie było. Juventus był na mnie zdecydowany. Faktycznie, musiałem trochę poczekać na oficjalne ogłoszenie transferu, ale tak czasem bywa. Odpowiedni ludzie musieli po prostu załatwić pewne sprawy papierkowe. 

 

Rok spędzony w Legii możesz nazwać pozytywnym?

 

- Zdecydowanie. To był dla mnie dobry czas. Przez większość sezonu trenowałem z pierwszym zespołem i mogę być z tego dumny. Nauczyłem się wielu rzeczy, stałem się lepszym zawodnikiem. Przykład? Gra w rezerwach pokazała mi, że grając na dziewiątce, nie zawsze mam wiele czasu na zagranie. Trenerzy wskazali mi, że muszę grać szybko, bo inaczej... rywale mnie skasują. Przeżywałem fajne chwile, strzelałem gole, między innym w Youth League. Powtórzę, to wszystko napawa mnie dumą. 

 

Czyli czas pełen nauki.

 

- Tak. Proszę mi uwierzyć, że trenowanie z Nemanją Nikoliciem i Aleksandarem Prijoviciem było wielki przywilejem. To świetnie napastnicy, od których mogłem się wiele uczyć. Do dziś mam z nimi kontakt i często dają mi rady.

 

Bartłomiej Urbański mówił mi, że Liga Młodzieżowa była dla niego gwiazdką z niebie i w pewnym stopniu pomogła w transferze do holenderskiego Willem. Masz podobne odczucia? 

 

- Na pewno te rozgrywki pomogły. Nie nazwałbym ich jednak wyjątkowymi. Nie można przyjść do klubu i patrzeć tylko na niektóre mecze. Fajnie było grać z Realem Madryt, ale piłkarz w każdym spotkaniu musi walczyć. Doskonalę zdaję sobie z tego sprawę, w końcu to moja praca już od kilku lat.

 

Jeszcze jesienią, był moment, w którym byłeś bliski debiutu w pierwszym zespole. Szkoda, że się nie udało? 

 

- Naturalnie... Gra na stadionie, gdzie zasiadają tacy kibice, byłaby wielkim przeżyciem. Od początku gry w Legii, taki był mój cel. Niestety, nie udało się.

 

Wiosną pojawił się żal, że razem z Maticiem, Hołownią i Urbańskim zostaliście odesłani do rezerw? 

 

- Wiadomo, zawsze taka sytuacja trochę boli. Ale nie poddawałem się, wiedziałem, że taki stan mogę zmienić tylko ciężką pracą. W rezerwach dawaliśmy z siebie wszystko, motywacji nie mogło zabraknąć. 

 

Wiosna nie była udana dla rezerw. Cały zespół grał gorzej. Czułeś, że twoja forma również jest niższa? 

 

- Prawda jest taka, że po dobrej jesieni, w rundzie rewanżowej cały zespół prezentował się gorzej. Pamiętajmy jednak, że zimą doszło do wielu zmian personalnych. Do pierwszego zespołu poszedł Sebastian Szymański, wypożyczeni zostali Mateusz Wieteska i Konrad Michalak, a do Piasta Gliwice odszedł Stojan Vranjes. Wiosną było widać, jak ważny był dla nas Bośniak w pierwszej rundzie.

 

Stawiasz sobie jakiś cel na to roczne wypożyczenie do Juventusu? 

 

- Cel jest taki, jak w Legii - wygrywać. Chcemy zdobyć mistrzostwo Primavery. Podobnie będzie na drugim froncie, w Youth League. Pragniemy prezentować się w tych rozgrywkach jak najdłużej. Tego trenerzy oczekują od zespołu. Osobiście liczę też, że uda mi się postrzelać. Zdobycie kilkunastu bramek byłoby fajnym osiągnięciem, które pomogłoby w drużynie w zrealizowaniu celów.

 

Trafiając do Juventusu, będziesz mógł obserwować swojego idola...

 

- Dokładnie! Mario Mandżukić to świetny zawodnik. Miałem już szczęście spotkać się z nim (główne zdjęcie - red.). Trochę porozmawialiśmy i powiedział, że mam mocno pracować i walczyć w Turynie. Co by nie mówić, mogę się od niego najwięcej nauczyć. Patrząc na nasze profile, jesteśmy zawodnikami, którzy grają podobnie. 

 

Marzysz o wspólnym ataku z Mandżukiciem? 

 

- To chyba byłby największy moment w mojej karierze. Mało komu udaje się zagrać w wielkim klubie ze swoim idolem. Zobaczymy, jak to będzie. Na razie chcę walczyć i udowodnić, że zasługuję na wykupienie z Legii. Chyba każdy piłkarz chciałby zostać w Juventusie na lata.

 

Rozmawiamy po polsku. Wystarczył rok, byś komunikatywnie mówił i pisał. Jak będzie z włoskim?

 

- Kilka lekcji już miałem. Wydaję mi się, że szybko złapałem ten język. Mam nadzieję, że za kilka miesięcy będę już normalnie mówił po włosku.

 

Patrząc nawet na twój profil na Instagramie, chyba szybko złapałeś kontakt z nowymi kolegami.

 

- To fenomenalni goście. Szybko złapaliśmy kontakt i bardzo mi pomagają w trakcie pierwszych tygodni w Turynie. Wierzę, że razem sporo osiągniemy.

 


- Chciałbym powiedzieć jedną rzecz. Spędziłem w Warszawie tylko rok, ale będę mocno trzymał kciuki za Legię. Jej miejsce jest na topie, w Lidze Mistrzów i mocno życzę mistrzom Polski awansu do fazy grupowej. Będę wspierał warszawski zespół. I... Nie poddawaj się, ukochana ma!

Polecamy

Komentarze (6)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.