Domyślne zdjęcie Legia.Net

Sebastian Mila: Wypadek przy pracy

Redakcja

Źródło: Przegląd Sportowy

27.09.2006 08:40

(akt. 24.12.2018 19:56)

- Ciągle gramy słabo i niewiele nam wychodzi. Ale przed spotkaniem w Warszawie wszyscy mówili, że Legia nas zleje i jakoś tak się nie stało. Teraz też faworytem są mistrzowie Polski. Uważam jednak, że szansę obu drużyn są wyrównane. Gdyby Legia również nie miała kryzysu, mogłaby spokojnie pierwszy raz w historii awansować do fazy grupowej Pucharu UEFA - twierdzi <b>Sebastian Mila</b> będący zawodnikiem Austrii Wiedeń.
W pierwszym meczu przeciwko Legii nie zagrał. - Z meneżderem Sebastiana Mili rozmawiam częściej niż z własną żoną - żalił się trener Frenk Schinkels. Teraz Polak przyznaje, że porażki jego klubu dają mu wiarę, że wróci do składu... - Zagrał pan w ostatnim ligowym meczu przeciwko Mattersburgowi. To efekt kolejnych rozmów pana menedżera z trenerem Schinkelsem? - Nie sądzę. Całkiem możliwe, że nasz trener porozmawiał wreszcie ze swoją żoną i to ona go to tego przekonała. A na poważnie - sytuacja w klubie jest gorąca, dostałem szansę, wszedłem na boisko w drugiej połowie. Mam nadzieję, że doczekam się prawdziwej szansy w najbliższym czasie. - Poprawiło się coś w grze Austrii przez dwa tygodnie od pierwszego meczu? - Ciągle gramy słabo i niewiele nam wychodzi. Ale przed spotkaniem w Warszawie wszyscy mówili, że Legia nas zleje i jakoś tak się nie stało. Teraz też faworytem są mistrzowie Polski. Uważam jednak, że szansę obu drużyn są wyrównane. - Przełamaliście ostatnio złą passę. Dziesięć meczów ligowych i wreszcie pierwsze zwycięstwo! - To był wypadek przy pracy, bo póżniej znowu przegraliśmy. Nie stwarzamy wielu sytuacji podbramkowych, popełniamy błędy, bezsensownie tracimy piłkę. Gdyby Legia również nie miała kryzysu, mogłaby spokojnie pierwszy raz w historii awansować do fazy grupowej Pucharu UEFA. Zresztą mecz w Warszawie oglądałem z ławki rezerwowych i gra drużyny Dariusza Wdowczyka wcale nie była tak dramatyczna, jak można było przeczytać w prasie następnego dnia. Legia miała przewagę, ale brakowało jej szczęścia przy wykończeniu akcji. W rewanżu warszawianie będą jednak grożniejsi. Myślę, że zaatakują od pierwszej minuty, żeby jak najszybciej zdobyć bramkę na wyjeżdzie. A nam podnieść się może być bardzo trudno. - Skład Austrii w porównaniu z pierwszym meczem wygląda jednak znacznie solidniej. - Arek Radomski i Mario Tokić wezmą się za defensywę i na pewno ta formacja sprawi legionistom znacznie większe problemy niż ci juniorzy, którzy zagrali w Warszawie. Dwójka stoperów to w ogóle jedni z najlepszych naszych piłkarzy. Podobnie jak Stephan Vahousek -były piłkarz Olympiąue Marsylia, który również wystąpi w czwartek na Praterze. To są poważne wzmocnienia. - Mówił pan, ie dni Schinkelsa w klubie są policzone, a jednak mimo braku poprawy gry, trener utrzymuje się na stanowisku. - To jakiś paradoks. On chyba musi mieć mocne plecy. Przez długi czas naprawdę zanosiło się, że pożegna się z posadą, a teraz znowu jest o tym cicho. Mnie jest głupio o tym mówić, ale kiepska gra Austrii specjalnie mnie nie martwi, bo każda porażka zmusza trenera do szukania zmian w składzie, czyli na przykład wstawiania do kadry Sebastiana Mili. Na razie muszę czekać. Być może Schinkels nie da mi szansy i poszukam jej w innym klubie, albo u innego trenera. Teraz jestem w kropce. - W Wiedniu wierzy się w awans Austrii do kolejnej fazy? - Tak, bo wynik pierwszego meczu jest dla nas bardzo korzystny. Wystarczy, że zagramy na 0:0. Na stadionie jednak nie spodziewałbym się tłumów. Na tak olbrzymim obiekcie zginęło nawet dwadzieścia tysięcy fanów podczas eliminacji ligi Mistrzów z Benfiką Lizbona. W czwartek znowu będzie świeciło pustką.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.