Domyślne zdjęcie Legia.Net

Sebastian Szałachowski: Wracam do gry

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

20.12.2008 08:49

(akt. 18.12.2018 11:57)

- Wygląda na to, że wszystko mi się wygoiło. Chodzę normalnie, w pełni obciążam kontuzjowaną nogę i nic mnie nie boli. W lutym rozpocznę treningi, więc myślę, że tak w połowie marca będę mógł pojawić się na boisku. Mój organizm teraz szybciej się regeneruje, bo moja przerwa trwa trzy miesiące, a nie rok jak poprzednio. Trzeba przegonić Lecha i zdobyć dla Legii mistrzostwo - mówi pomocnik Legii, <b>Sebastian Szałachowski</b>.
Trudno inaczej zacząć z panem rozmowę. Jak zdrowie? - Właśnie w piątek rano wróciłem z Austrii, z kolejnej konsultacji. Zdjęto mi z kontuzjowanej nogi stabilizator i za 4-5 tygodni będę gotowy do treningów. Chyba nie muszę mówić, jak bardzo się cieszę. Usłyszałem dobre wiadomości, więc wszystko gra. Wszystko jest w porządku? Kość się zrosła? - Tak, miałem badania, prześwietlenie. Wszystko się wygoiło. Chodzę normalnie, w pełni obciążam kontuzjowaną nogę i nic mnie nie boli. Mogę nawet pomóc żonie przy świątecznych porządkach, bo do kuchni nie wchodzę, choć wodę na herbatę umiem zagotować. Nie ma pan problemów z wagą. Siedząc w domu, można trochę przybyć. - Nie w moim przypadku. Stale się kontroluję i nie mam nawet kilograma nadwagi. To kiedy realnie zobaczymy pana na boisku? - W lutym rozpocznę treningi, więc myślę, że tak w połowie marca. Mój organizm teraz szybciej się regeneruje, bo moja przerwa trwa trzy miesiące, a nie rok jak poprzednio. Po odejściu Edsona trener Urban nie może doczekać się pana powrotu. - Wiem, że Edson nie będzie już grał w Legii, bo choć cały czas przebywam w Lublinie, to jestem w stałym kontakcie z chłopakami, a bywałem nawet na ostatnich meczach ligowych. Ja także nie mogę doczekać się kiedy wybiegnę na boisko. Trzeba przegonić Lecha i zdobyć dla Legii mistrzostwo. Ile razy dziennie zadaje sobie pan pytanie: skąd mam tyle pecha i kiedy on się skończy? - Nie podchodzę tak do tego. Trudno, stało się, trzeba walczyć. A pech? Teraz się skończył. Jestem o tym przekonany. Najgorsze już jest za mną. Na Legii żartują, że jak wybiegnie pan w pierwszym składzie wspólnie z Tomaszem Jarzębowskim, to ubezpieczyciele mogą dostać zawału serca. - (śmiech). Nie słyszałem o tym. Nie dostaną, bo zarówno mnie, jak i Tomkowi, nic złego się już nie stanie. Rozmawiał: Adam Dawidziuk

Polecamy

Komentarze (16)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.