Sebastian Szałachowski: Wracam do gry
20.12.2008 08:49
- Wygląda na to, że wszystko mi się wygoiło. Chodzę normalnie, w pełni obciążam kontuzjowaną nogę i nic mnie nie boli. W lutym rozpocznę treningi, więc myślę, że tak w połowie marca będę mógł pojawić się na boisku. Mój organizm teraz szybciej się regeneruje, bo moja przerwa trwa trzy miesiące, a nie rok jak poprzednio. Trzeba przegonić Lecha i zdobyć dla Legii mistrzostwo - mówi pomocnik Legii, <b>Sebastian Szałachowski</b>.
Trudno inaczej zacząć z panem rozmowę. Jak zdrowie?
- Właśnie w piątek rano wróciłem z Austrii, z kolejnej konsultacji. Zdjęto mi z kontuzjowanej nogi stabilizator i za 4-5 tygodni będę gotowy do treningów. Chyba nie muszę mówić, jak bardzo się cieszę. Usłyszałem dobre wiadomości, więc wszystko gra.
Wszystko jest w porządku? Kość się zrosła?
- Tak, miałem badania, prześwietlenie. Wszystko się wygoiło. Chodzę normalnie, w pełni obciążam kontuzjowaną nogę i nic mnie nie boli. Mogę nawet pomóc żonie przy świątecznych porządkach, bo do kuchni nie wchodzę, choć wodę na herbatę umiem zagotować.
Nie ma pan problemów z wagą. Siedząc w domu, można trochę przybyć.
- Nie w moim przypadku. Stale się kontroluję i nie mam nawet kilograma nadwagi.
To kiedy realnie zobaczymy pana na boisku?
- W lutym rozpocznę treningi, więc myślę, że tak w połowie marca. Mój organizm teraz szybciej się regeneruje, bo moja przerwa trwa trzy miesiące, a nie rok jak poprzednio.
Po odejściu Edsona trener Urban nie może doczekać się pana powrotu.
- Wiem, że Edson nie będzie już grał w Legii, bo choć cały czas
przebywam w Lublinie, to jestem w stałym kontakcie z chłopakami, a bywałem nawet na ostatnich meczach ligowych. Ja także nie mogę doczekać się kiedy wybiegnę na boisko. Trzeba przegonić Lecha i zdobyć dla Legii mistrzostwo.
Ile razy dziennie zadaje sobie pan pytanie: skąd mam tyle pecha i kiedy on się skończy?
- Nie podchodzę tak do tego. Trudno, stało się, trzeba walczyć. A pech? Teraz się skończył. Jestem o tym przekonany. Najgorsze już jest za mną.
Na Legii żartują, że jak wybiegnie pan w pierwszym składzie wspólnie z Tomaszem Jarzębowskim, to ubezpieczyciele mogą dostać zawału serca.
- (śmiech). Nie słyszałem o tym. Nie dostaną, bo zarówno mnie, jak i Tomkowi, nic złego się już nie stanie.
Rozmawiał: Adam Dawidziuk
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.