Sebastian Szałachowski: Wrócę do piłki
22.09.2008 07:20
- To prawda, że w szpitalu odwiedził mnie prezes Miklas. Wsparcie rodziny, działaczy Legii i naszych kibiców odczuwam na każdym kroku. Po tym, jak przez 1,5 roku leczyłem poprzednią kontuzję stałem się silniejszy i zdecydowanie bardziej cierpliwy. Chociaż teraz leżę w łóżku, trzymając nogę na wyciągu, jestem pewien, że wrócę do piłki. Innej możliwości po prostu nie ma - mówi o swojej kolejnej przykrej kontuzji, piłkarz Legii <b>Sebastian Szałachowski.</b>
Tak poważna kontuzja chyba nie mogła przytrafić się panu w gorszym momencie.
- Jak pech, to pech. Na pewne rzeczy człowiek nie ma niestety wpływu. Drużyna zaczęła wygrywać mecz za meczem, ja czułem się świetnie i wreszcie mogłem trenować na sto procent swoich możliwości. Teraz na nowo muszę rozpocząć walkę o powrót na boisko.
Prosto ze stadionu Cracovii pojechał pan na badania do jednego z krakowskich szpitali. Po cichu liczył pan, że uraz okaże się lżejszy?
- Wstępna diagnoza nie była znowu najgorsza. Zrobiono mi rentgen i chociaż kość okazała się pęknięta, lekarze nie stwierdzili złamania z przemieszczeniem. Ucieszyło mnie to, bo w tej sytuacji nie była konieczna żadna operacja. Założono mi gips i mogłem pojechać do domu.
Ile według lekarzy potrwa pana przerwa w treningach?
- Za 6-8 tygodni mam rozpocząć rehabilitację. W rundzie jesiennej na pewno już nie zagram, ale mam nadzieję, że wiosną dojdę do siebie i pomogę kolegom w walce o mistrzostwo Polski.
Ma pan pretensje do rywala, że zaatakował pana bezpardonowo z dala od własnej bramki?
- Ani trochę. W ferworze wali dzieją się różne rzeczy. W tej sytuacji było zdecydowanie więcej pecha niż złośliwości ze strony tego, który mnie faulował.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.