Sebastian Szymański: Liga rosyjska jest mocna i niedoceniana w Polsce
02.12.2019 08:30
- Moje podejście, po odejściu z Legii, trochę się zmieniło. Wcześniej czytałem różne komentarze na swój temat, to było nieuniknione. Ktoś może udawać, że nie śledzi opinii, lecz tak nie jest. Obecnie, odciąłem się od takich rzeczy, nie czytam niczego. W przeszłości, niektórzy określali mnie „chuderlakiem”. Zdarzyło się, iż ktoś nazwał mnie "drewniakiem". Gdy pojawił się trudniejszy moment, przegraliśmy trochę meczów, patrzyłem na swoje zachowania na treningu i potem mówiłem do siebie: drewniak, no drewniak! Rzeczywiście siedziało to w głowie. W Warszawie cały czas jest presja. Walczyliśmy o mistrzostwo – nie udało się. Nie awansowaliśmy do Ligi Europy i od razu pojawiły się negatywne myśli. Morale spadło. Jestem pewny, że nawet Artur Jędrzejczyk o tym rozmyślał, ale trzymał to w sobie. „Jędza”? Nie spotkałem oryginalniejszego zawodnika w szatni. Charles Kabore i Joaozinho mówią, że to „przegość”, pozytywnie nakręcał zespół. Fajnie, że się nie zmienia.
- Transfer do Dynama każdy oceniał inaczej. Wiadomo, młody talent musi trafić do lepszego klubu, przejść np. do Włoch. Z biegiem czasu mogę powiedzieć, iż podjąłem dobrą decyzję. Bardzo się rozwinąłem. Liga rosyjska jest mocna i niedoceniana w naszym kraju. Wyższe tempo można odczuć we wszystkich spotkaniach. Każda ekipa, nawet ta z dołu tabeli, ma w swoich szeregach ze trzech piłkarzy w składzie, którzy ciągną im grę. Nieważne czy na murawie rywalizuje lider z ostatnim zespołem ligi, bo mecz może okazać się wyrównany. W Ekstraklasie zespoły nieco gorsze na papierze, stawały we własnym polu karnym i czekały na ataki rywali, z kolei tam przeważa „cios za cios”.
- Debiut w kadrze? Wyszedłem na murawę i powiedziałem sobie, że nie mam nic do stracenia. Muszę pokazać to, co w klubie. To, czego nauczyłem się przez parę lat. Tak więc zrobiłem.
- Treningi, w porównaniu do tych w Warszawie, się zbytnio nie zmieniły. Byłem na to gotowy. Dobrze odnalazłem się w szatni Dynama. Niektórzy komunikują się po angielsku, z tym językiem nie idzie mi najgorzej. Najbardziej zdziwiło mnie to, że wchodzę do szatni ubrany normalnie, podczas gdy reszta graczy ma założone na sobie stroje meczowe. Mówię: Co jest? Mecz mamy (śmiech)? W legijnej szatni miałem więcej przyjaciół, ponieważ przebywało tam więcej młodzieży. Obecnie, jest trochę mniej znajomych, jeszcze się poznajemy.
- Przez pierwsze pół roku, od razu po przyjściu do Legii, wyglądałem tragicznie w akademii. Słyszałem od swojego menedżera, że Legia myśli nad tym, aby zakończyć ze mną współpracę. Wtedy powiedziałem: dobra, ogarnę się. Odstawałem pod każdym względem. Był to dla mnie duży przeskok. Przychodziłem z małego miasta. Treningi wyglądały inaczej, jakość piłkarska również.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.