Domyślne zdjęcie Legia.Net

Serbski łącznik

Marcin Szymczyk

Źródło: Życie Warszawy

15.07.2006 09:40

(akt. 25.12.2018 11:24)

Po roku przerwy Legia Warszawa znów kupiła piłkarza z Serbii. Trener <b>Dariusz Wdowczyk</b> ma na prawej pomocy <b>Sebastiana Szałachowskiego</b> i <b>Grzegorza Bronowickiego</b>. Mimo to ściągnął do Legii <b>Miroslava Radovicia</b>. To kolejny Serb w historii klubu.
Przed pięcioma laty, gdy właścicielem Legii był jeszcze Pol-Mot Holding, w warszawskim klubie nastała moda na Serbów. Na stadion przy ul. Łazienkowskiej trafili: trener Dragomir Okuka i piłkarze Aleksandar Vuković, Stanko Svitlica, Marjan Gerasimovski i Goran Njamculević. Trzej pierwsi walnie przyczynili się do zdobycia przez Legię w 2002 roku mistrzostwa Polski. Jeszcze w tym samym roku do Legii trafił Rudi Gusnić, w kolejnym Zoran Mijalović i Ajazdin Nuhi. W 2004 roku, już po tym, jak właścicielem stołecznego klubu stała się Grupa ITI, dołączyli kolejni Serbowie Veselin Djoković i Mirko Poledica. W ostatnich pięciu latach tylko w ubiegłym roku Legia nie zatrudniła żadnego Serba. Czas było to zmienić. Przed dwoma tygodniami menedżer Dariusz Wdowczyk podpisał umowę z kolejnym Serbem – Miroslavem Radoviciem. Dzięki „Vuko” i Okuce – Pierwsza oferta z Legii wpłynęła do Partizana Belgrad miesiąc przed podpisaniem przeze mnie kontraktu – zdradza Radović. – Wahałem się. Przecież pierwszy raz w życiu miałem jechać do obcego kraju. Spory wpływ na tę decyzję miał mój trener z młodzieżówki Dragomir Okuka. Wszystko mi o Legii opowiedział – dodaje. Po odejściu do Korony Kielce Veselina Djokovicia, w Legii został tylko jeden Serb – Aleksandar Vuković. Co ciekawe, „Vuko” znał już wcześniej Radovicia. Gdy dwukrotny mistrz Polski przechodził z Partizana do Legii, „Rado” awansował do pierwszej drużyny „Partyzantów” i nawet zajął mieszkanie po Vukoviciu. – Przed przyjazdem do Warszawy telefonowałem do „Vuko”. To dzięki rozmowie z nim zdecydowałem się podpisać kontrakt z Legią. Teraz wiem, że podjąłem właściwą decyzję – nie kryje radości Radović. 22-letni Serb gościł już w Warszawie w 2003 roku, kiedy szkoleniowcem Partizana był Lothar Mattheus. Poznał więc klimat stadionu przy Łazienkowskiej oraz atmosferę w zespole Legii. – Nie miałem problemów z aklimatyzacją. W drużynie przyjęto mnie bardzo dobrze. Chcę szybko poznać podstawowe polskie zwroty. Skoro „Vuko” się udało, dlaczego ze mną miałoby być inaczej – zapewnia „Rado”. Partyzant z Crvenej Vuković jest fanatykiem Partizana. Mimo że Radović większość życia spędził właśnie w tym klubie, jest kibicem lokalnego rywala Crvenej Zvezdy. – Partizan jest znany w Serbii z dobrego szkolenia młodzieży. Nawet jeśli mu się nie kibicuje, warto tam grać. Bo to dobra szkoła. Z drugiej strony wiem, że „Vuko” nigdy nie założyłby koszulki Crvenej – mówi serbski prawoskrzydłowy. Radović ma pomóc Legii w awansie do Ligi Mistrzów. Ale na prawej stronie będzie musiał konkurować z Sebastianem Szałachowskim i Grzegorzem Bronowickim. – Wiem o tym, ale się nie przejmuję. Postaram się pomóc Legii w awansie do Ligi Mistrzów i nie zawieść trenera oraz wspaniałych warszawskich kibiców – kończy Miroslav Radović.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.