Zagłębie Lubin - Legia Warszawa 0:3
fot. Marcin Szymczyk

Sergio Barcia: Jestem zachwycony pracą z Goncalo Feio

Redaktor Miłosz Nasierowski

Miłosz Nasierowski

Źródło: Legia.Net

25.12.2024 13:00

(akt. 25.12.2024 13:17)

- Jakość nie jest jedyną różnicą między La Liga i Ekstraklasą. Przede wszystkim liga polska jest dużo bardziej fizyczna. W Hiszpanii przykłada się za to dużo więcej uwagi do techniki i taktyki. W Polsce liczy się głównie fizyczność i fazy przejściowe – te dwie sprawy odgrywają największą rolę – opowiada w rozmowie z Legia.Net obrońca Legii, Sergio Barcia.

Jesteś pierwszym piłkarzem w Legii z Vigo, Galicji, północnej części Hiszpanii i zamieniłeś północ Hiszpanii na Polskę. Jak odczuwasz te zmiany?

- Nie ma co ukrywać, że to naprawdę spora zmiana, północ Hiszpanii na szczęście ma jednak klimat bardziej zbliżony do Wysp Brytyjskich, niż do południa mojej ojczyzny. Na co dzień jest tam chłodno i dużo pada, więc pogodowo aż takiego ogromnego przeskoku nie było i przynajmniej pod tym względem nie była to aż tak trudna zmiana. To, co nas uderzyło najbardziej, to że w Polsce późną jesienią i zimą już o trzeciej po południu robi się ciemno. U nas słońce świeci o wiele dłużej, jego brak wpływa czasem na gorszy nastrój. W Hiszpanii została nasza rodzina i znajomi i to ich jednak brakuje najbardziej, ale przywieźliśmy nasze zwierzęta – mamy dwa koty i dwa psy i jak wracam do domu z treningu czy meczu, to one z pewnością pomagają mi się resetować, nieco zapomnieć o trudach dnia.

A co cię zaskoczyło w Warszawie?

- Przede wszystkim nie spodziewałem się, że to aż tak duże miasto. Wiedziałem, że to stolica i metropolia, która się rozwija, ale byłem zaskoczony jak bardzo. Warszawa jak bardzo różnorodna, wydaje mi się, że każdy może znaleźć coś dla siebie – czy to kulturowo, czy kulinarnie. Jestem też zachwycony tym, jak mili są w Polsce ludzie. Żyje nam się w Warszawie bardzo dobrze, byliśmy aż zdziwieni, że tak szybko się zaadaptowaliśmy i czujemy się jak w drugim domu.

Trafiłeś do Legii w lipcu, a kiedy pojawiły się pierwsze informacje o tym, że Legia jest tobą zainteresowana?

-  Nie wiem jak długo mnie obserwowano, ale pierwszy raz dowiedziałem się o zainteresowaniu Legii wiosną, nieco ponad dwa miesiące przed zakończeniem sezonu. Chwilę po tym kluby zaczęły ze sobą rozmawiać, a ja otrzymałem pierwszy telefon od trenera Goncalo Feio. Pierwszy, ale nie ostatni.

Czyli rozmowy przebiegły sprawnie. Podpisałeś umowę z Legią na trzy lata. Zobaczyłeś stadion przy Łazienkowskiej oraz ośrodek treningowy pod Warszawą. Jakie miałeś wrażenia? Miałeś wcześniej jakieś wyobrażenia o tym, co może cię spotkać na miejscu?

- O samej Legii słyszałem już kilka lat temu — pamiętam, jak grała przeciwko Realowi Madryt w Lidze Mistrzów. Wtedy pierwszy raz zobaczyłem stadion Legii, już wtedy dowiedziałem się też o tym, że to klub mający fanatycznych kibiców. Legia jest znanym i rozpoznawalnym klubem w Hiszpanii, ale i w Europie, najważniejszym klubem w Polsce. Co do infrastruktury, to nie spodziewałem się aż tak dobrych warunków do pracy. Panuje opinia, że na wschodzie Europy jest z tym raczej słabo, a tymczasem nawet w La Liga tylko pierwsze pięć, sześć topowych zespołów może się pochwalić takimi obiektami treningowymi, jakie ma Legia. Pozostałe zespoły w Hiszpanii nie mają już takich warunków do codziennej pracy.

W tym ośrodku treningowym długo pracowaliście nad ustawieniem z trójką obrońców i w takim ustawieniu też zaczęliście sezon. Ty grałeś wtedy dość regularnie, ale potem przeszliście na grę czwórką obrońców, na boisku było miejsce dla dwóch stoperów. Dodatkowo miałeś kontuzję. Gdy się wyleczyłeś, usiadłeś na ławce rezerwowych, a sytuacja zmieniła się dopiero w końcówce rundy. Czy zmiana ustawienia miała dla ciebie jakieś znaczenie?

- Wprawdzie jestem dość młodym zawodnikiem jak na obrońcę, ale miałem takie szczęście, że grałem już wcześniej w obu systemach – zarówno w takim z trójką obrońców jak i z czwórką. Najpierw występowałem z lewej strony jak i z prawej w ustawieniu z czwórką. W poprzednim sezonie w CD Mirandes rozpocząłem grę jako lewy stoper, potem zostałem przesunięty na prawą stronę, a później — gdy zmienił się system na grę z trójką z tyłu, to występowałem na środku bloku defensywnego. Nie robi mi to wielkiej różnicy, gdzie gram, a do zmian potrafię się dość szybko przystosować. W Legii, tak jak wspomniałeś, w pewnym momencie znalazłem się poza podstawową jedenastką. Ale myślę, że wpływ na to miała przede wszystkim kontuzja. Z kolei gdy wyzdrowiałem, to w nowym ustawieniu koledzy z obrony spisywali się bardzo dobrze i trener nie miał powodu do tego, aby coś w defensywie zmieniać. Nie miałem o to żadnych pretensji, choć oczywiście miałem ambicje, aby grać.

W meczu przeciwko Lugano zagrałeś przez chwilę jako defensywny pomocnik. „Szóstka” to chyba dla ciebie nowość. To może być pozycja, na której się odnajdziesz?

- Faktycznie to była dla mnie nowość, pierwszy raz w karierze zagrałem na tej pozycji. Trener kiedyś wspomniał, że mam odpowiednie umiejętności, by kiedyś tego spróbować. Na pewno było to dla mnie nowe doświadczenie. Wchodząc na boisko, nie myślałem jednak o tym, dla mnie najważniejsze było to, że mogłem zagrać i pomóc drużynie. A po meczu, już siedząc w domu, analizowałem sobie ten występ i wydaje mi się, że nie wypadłem jakoś źle. A czy to może być moja pozycja w przyszłości? Nie wiem, być może. Piłka zna takie przypadki przecież, że piłkarze zmieniali pozycje i się na niej odnajdywali. Jeśli będzie taka potrzeba, to chętnie spróbuję.

Sergio Barcia
Sergio Barcia

W twoim kraju z pewnością szeroko komentowane było zwycięstwo Legii nad Betisem w Lidze Konferencji. Ty w tym czasie się leczyłeś i nie mogłeś zagrać w tym spotkaniu. Ten mecz zrobił na tobie wrażenie? Miałeś po nim telefony od znajomych i dziennikarzy z Hiszpanii?

- Tak — oczywiście, że ta wygrana i przebieg meczu zrobiły na mnie wrażenie. To spotkanie miało dla mnie dodatkowy smaczek — jeden z moich najbliższych przyjaciół, z którym grałem w juniorach Celty Vigo, jest teraz graczem Betisu (Iker Losada – przyp. red.). Ale niestety nie mogliśmy pogadać, nie został bowiem zgłoszony do gry w rozgrywkach Ligi Konferencji. Mieliśmy pecha, że los sprawił, że nasze drużyny rozgrywały mecz, a my nie mogliśmy zagrać przeciwko sobie. A co do komentarzy i telefonów – tak, to prawda, wiele osób się do mnie odzywało po meczu, gratulowało, padało wiele miłych słów.

Gdy wróciłeś do gry, już w systemie z czwórką obrońców, strzeliłeś ważnego gola w meczu z Zagłębiem. Po bramce widać było po tobie nie tylko radość, ale i ulgę. Ten gol był ci w tym momencie potrzebny, pozwolił uwierzyć w siebie?

- Dokładnie tak było. Na początku, jak tylko trafiłem do Legii, grałem w każdym meczu. Potem niestety przydarzyła mi się kontuzja, już o tym mówiliśmy zresztą.  Przez to wypadłem trochę z rytmu meczowego. Potem zagrałem w spotkaniu Pucharu Polski z ŁKS-em - wygraliśmy 3:0, zachowaliśmy czyste konto, ale ja bezbłędny nie byłem. W kolejnym meczu jednak wyszedłem w pierwszym składzie, udało nam się znowu wygrać 3:0 i do tego strzeliłem gola dającego nam prowadzenie. Po golu ulga i radość była ogromna. Ulga, bo pokazałem, że mogę być przydatny dla zespołu, a radość, bo wygrywaliśmy po mojej bramce.

Patrząc na poprzednie lata, można wnioskować, że nie jesteś graczem, który łapie często urazy. Kontuzja wzięła się ze zmiany specyfiki ligi? Poza jakością, jakie widzisz różnice między ligami hiszpańską i polską?

- Różnica w jakości jest widoczna głównie przez topowe zespoły – Real, Barcelona czy Atletico to jedne z najlepszych zespołów na świecie. Ale jakość nie jest jedyną różnicą, przede wszystkim liga polska jest dużo bardziej fizyczna. W Hiszpanii przykłada się za to dużo więcej uwagi do techniki i taktyki. W Polsce liczy się głównie fizyczność i fazy przejściowe – te dwie sprawy odgrywają największą rolę.

Dla ciebie większa jest też częstotliwość rozgrywania meczów. Wcześniej nigdy nie grałeś spotkań co trzy dni, teraz mecz goni mecz. Jak się czujesz, grając tak często? Jak znosisz to fizycznie i psychicznie?

- Faktycznie jest to pierwszy raz w karierze, kiedy mam możliwość gry co trzy dni. Nie uważam tego jednak za kłopot, ale za wielkie szczęście. To super sprawa, że możemy tak często grać w różnych rozgrywkach. Każdy mecz to nowa szansa na zwycięstwo, ale i rozwój — tak dla piłkarzy, jak i dla klubu. Nie czuję też żadnego zmęczenia fizycznego, nie mam z tym problemów, im więcej meczów tym lepiej. Czasem jestem zmęczony psychicznie, ale sen mi bardzo pomaga.

Sergio Barcia
Sergio Barcia

Trenerzy chwalą cię za umiejętność wyprowadzenia piłki, za podanie do przodu, za podłączanie się do akcji ofensywnych. Czy widzisz u siebie rozwój w tym aspekcie, czy bardziej jednak w grze defensywnej, gdy zespół cofa się głębiej i korzysta z faz przejściowych?

- Mój styl gry to przede wszystkim granie do przodu. Skupiam się na tym, aby zagrać piłkę do kolegów z ofensywy i szukać tam otwartych przestrzeni. Takiego stylu gry nauczono mnie w Hiszpanii. A co do bronienia, to nie mam żadnych preferencji. Mogę grać w obronie niskiej i wysokiej, na otwartych przestrzeniach jak i blisko przeciwnika.

Jak ci się współpracuje z trenerem Goncalo Feio?

- Wiem, że każdy powie, że chwalę, bo to mój aktualny trener. Ale ja naprawdę jestem zachwycony pracą z Goncalo. To jest młody trener, ale z dużą wiedzą o piłce, ma duże ambicje i jasną wizję jak jako zespół mamy grać. Nie zmienia co chwilę spojrzenia na ten temat, a to w piłce nożnej jest bardzo ważne. Do tego jest świetny merytorycznie i zawsze nam pomaga, przedstawia wiele rozwiązań dla różnych sytuacji boiskowych. Dużo z nami rozmawia, co też nie jest częste – zarówno w tematach sportowych jak i pozasportowych.

W jakim języku się komunikujecie?

- Trener zna wiele języków, a po hiszpańsku komunikuje się perfekcyjnie. Vigo jest oddalone pół godziny jazdy samochodem od granicy z Portugalią, do tego język galicyjski jest podobny do portugalskiego, więc jak jest taka konieczność, to rozumiem, co trener do mnie mówi w swoim ojczystym języku.

Przed tobą i zespołem runda wiosenna. Masz jakieś oczekiwania?

- Nie lubię wybiegać w przyszłość, ale chciałbym grać więcej i lepiej oraz pomóc drużynie w osiągnięciu celów, czyli byśmy wywalczyli tytuł najlepszego zespołu w Polsce. Tych celów jest więcej, ale ten jest najistotniejszy.

Polecamy

Komentarze (56)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.