Skorża vs Urban czyli ksiądz kontra dr House
09.04.2011 09:17
Nie mógł pogodzić się z tym, że dany zawodnik czegoś nie umie zrobić. Zdarzało się, że brał piłkę i zawstydzał prawie 30 lat młodszego od siebie. Potrafił rzucać krzesłem, a nawet kulami, którymi podpierał się po operacji kolana. Jak już chodził tylko o jednej, został ochrzczony "Doktorem House'm".
U Skorzy jest zupełnie odwrotnie. Cisza. Chyba, że trener tak się wkurzy, że postanowi wygłosić mowę. Przekleństw nie używa, słuchając go można odnieść wrażenie, że ktoś te przemowy mu pisze. Publicznie niczym nie rzuca, gryzie się w język, choć wtajemniczeni twierdzą, że potrafi wybuchnąć. Ale w szatni.
Obaj inaczej traktują zawodników. Biada temu, kogo Skorża spotka na mieście wieczorem, albo "życzliwy" o czymś takim doniesie. Temperuje piłkarzy, nie toleruje, jak ktoś się wychyla, wchodzi choćby paznokciem w jego kompetencje. I uwielbia rozmowy ze swoimi podopiecznymi, nie tylko o piłce nożnej, ale też o życiu prywatnym. - A co, już się skarżyli? - pytał niedawno. - Ponoć mówią o mnie: dobry trener, ale za dużo gada - dodawał. Trzyma piłkarzy nawet nie krótko, a króciutko. Na początku sezonu nazwali go "księdzem". Urban tyle nie gadał, dawał więcej luzu. Najlepszy przykład, to sławna afera sprzed półtora roku, kiedy legioniści po przegranym meczu z Jagiellonią (0:2) zrobili tzw. wkupne w jednej z warszawskich restauracji, gdzie przy okazji odbywał się konkurs w rzucie ananasem.
Autor: Adam Dawidziuk
Więcej można przeczytać na łamach portalu sports.pl
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.