Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 1:1 (0:1) - Remisowy początek roku
12.02.2015 19:51
- Zapis relacji "na żywo"
- Skrót meczu ze Śląskiem
Od kilku dni wiadome było, że legioniści swój pierwszy oficjalny mecz w 2015 roku rozegrają w najsilniejszym zestawieniu. Pod nieobecność kontuzjowanego Ondreja Dudy, okazję do debiutu otrzymał pozyskany zimą z Zawiszy Bydgoszcz Michał Masłowski. Pomocnik kupiony za około 800 tysięcy euro miał odpowiadać za kreowanie gry i połowicznie dawał sobie z tym radę. Potrafił zaskoczyć niekonwencjonalnym podanime czy rozegraniem akcji - w 7. minucie zwiódł rywala, wbiegł w pole karne i strzelił prosto w Mariusza Pawełka. Widać jednak było, że wychowanek Strzelinianki Strzelin trenuje ze stołecznym klubem raptem od dwóch tygodni i nie zawsze potrafił zrozumieć się z partnerami. Pierwsze spotkanie w wykonaniu Masłowskiego było jednak dość obiecujące.
Sam mecz w pierwszej połowie wyglądał niczym pojedynek dwóch bokserów, którzy nie zawsze potrafili upilnować się w defensywie. W tym wypadku lepiej gardę trzymali wrocławianie, którzy na dobrą sprawę pozwolili legionistom na dwa groźniejsze ataki. Pierwszy zakończył się wspomnianym strzałem Masłowskiego, a drugi obfitował w nieporozumienie Pawełka z Mariuszem Pawelcem, ale po dośrodkowaniu byłego gracza Zawiszy Miroslav Radović posłał futbolówkę nad poprzeczką.
Legijna defensywa grała solidnie, ale potrafiła popełniać błędy wynikające chyba z braku koncentracji. Najpewniej grał Łukasz Broź, który naprawiał błędy kolegów i nieraz zbierał gratulacje od Dusana Kuciaka. Sam Słowak był pewnym punktem stołecznego zespołu, a klasę pokazał przede wszystkim w 33. minucie gdy kapitalnie odbił uderzenie Marco Paixao, a jego brat Flavio nie zdołał skutecznie dobić piłki. Symptomatyczne było również zachowanie Guilherme. Brazylijczyk w trzecim sparingu z Zenitem przez pierwsze 20 minut nie dawał sobie rady z kryciem rywala. Wszystko poprawiło się po tym okresie i podobnie było we Wrocławiu. Pokazuje to, że skrzydłowy przekwalifikowany przez Henninga Berga na lewego obrońcę potrzebuje za każdym razem wyczuć przeciwnika i dostosować do niego swoją grę.
Legioniści próbowali atakować, ale te próby na ogół kończyły się niepowodzeniem. W 44. minucie przewrotką próbował uderzać Michał Kucharczyk, ale skrzydłowy stołecznego klubu posłał piłkę obok bramki. Gdy wydawało się, że kibice nie zobaczą bramki, legioniści przeprowadzili akcję, która jednak dała im przewagę przed przerwą. Po zamieszaniu w polu karnym piłkę do siatki próbował skierować Radović, lecz jego strzał został zablokowany. Futbolówka trafiła jednak do Michała Żyry, który z zimną krwią pokonał Pawełka. Trafienie wyraźnie rozgrzało stołecznych kibiców, którzy na początku spotkania zaprezentowali racowisko i stawili się we Wrocławiu w pokaźnej liczbie. Młyn gospodarzy odpowiedział oprawą z sektorówką, którą tworzyła wielka koszulka Śląska oraz zielone race w barwach klubu. Do przerwy „Wojskowi” prowadzili 1:0.
Druga połowa zaczęła się od solidnych ataków gospodarzy. Sygnał do próby odrabiania strat dał strzałem z dystansu Peter Grajciar, lecz futbolówka poszybowała nad bramką. Miejscowi nie stwarzali sobie stuprocentowych okazji, choć momentami mogli poczuć się jak hokeiści, zakładający „zamek” przeciwnikom. Warszawianie dobrze radzili sobie w defensywie. Opanował nerwy Jakub Rzeźniczak, zaczął grać lepiej i dzięki temu cały blok obronny wyglądał solidnie. Nie bez znaczenia była również dalsza świetna gra Kuciaka w bramce.
W 57. minucie drugą żółtą kartką ukarany został Tomasz Hołota. Pomocnik WKS-u w konsekwencji zobaczył czerwony kartonik. Podopieczny Tadeusza Pawłowskiego trafił ręką twarz Vrdoljaka, a następnie odepchnął kapitana Legii, za co słusznie z boiska wyrzucił go arbiter Adam Lyczmański. Sam sędzia nie prowadził najlepiej zawodów, często gubiąc się w toku swoich decyzji.
Śląsk mimo osłabienia, nadal częściej był w posiadaniu piłki. Pół godziny przed zakończeniem spotkania przewaga wrocławian wynosiła 52:48 procent. Warszawianie próbowali ofensywnych akcji, lecz na ogół ograniczali się do kontrowania. Kapitalną okazję mistrzowie Polski mieli w 80. minucie, gdy z akcją 4 na 2 wyszedł Żyro, zagrał do Kucharczyka, a ten nie wykazał się chłodną głową i strzelił nad bramką w sytuacji sam na sam z bramkarzem.
180 sekund później z boiska za drugą żółtą kartę wyleciał Vrdoljak i obie drużyny toczyły mecz występując w dziesięcioosobowych składach. Nie minęło wiele czasu, a Śląsk wyrównał. Do siatki po przeciętnym zachowaniu stołecznych obrońców trafił Marco Paixao. Portugalczyk zapowiadał, że jego ekipa zmiażdży Legię, ale poza lekką przewagą wrocławian nic takiego nie miało miejsca. Remis utrzymał się przez kolejne dziesięć minut, do końca spotkania.
Warszawianie zremisowali ze Śląskiem we Wrocławiu 1:1. W Pucharze Polski podwójnie liczą się bramki zdobyte na wyjeździe. Warszawianie są w teoretycznie lepszej sytuacji przed rewanżem, choć taki rezultat raczej nikogo nie zadowala. W tej chwili w głowach podopiecznych Henninga Berga jest niedzielne ligowe starcie z Jagiellonią, w którym najprawdopodobniej zagrają zmiennicy. Już za tydzień konfrontacja z Ajaxem Amsterdam 1/16 finału Ligi Europy.
Autor: Piotr Kamieniecki
Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 1:1 (0:1)
Bramki: M.Paixao (85. min.) - Żyro (45+2. min.)
Żółte kartki: Hołota (Śląsk) - Rzeźniczak, Guilherme, Vrdoljak, Kucharczyk (Legia)
Czerwone kartki: Hołota (Śląsk - 58. min., za dwie żółte) - Vrdoljak (Legia - 83. min., - za dwie żółte)
Śląsk: Pawełek - Zieliński, Celeban, Pawelec, Dudu Paraiba - Hołota, Hateley (75' Danielewicz) - F. Paixao, Grajciar, Pich (62' Droppa) - M. Paixao
Legia: Kuciak - Broź, Lewczuk, Rzeźniczak, Guilherme - Żyro, Vrdoljak, Masłowski, Jodłowiec, Kucharczyk - Radović (75' Saganowski)
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.