Domyślne zdjęcie Legia.Net

Śląsk Wrocław – najbliższy rywal Legii

Robert Balewski

Źródło: Legia.Net

23.05.2009 13:48

(akt. 17.12.2018 17:24)

W przedostatniej kolejce sezonu Legia wyjeżdża do Wrocławia, by zmierzyć się z miejscowym Śląskiem. Wrocławianie, podobnie jak Legia, dalecy są od optymalnej formy. Jesienią ich gra spotykała się z uznaniem ekspertów i przynosiła wiele ligowych punktów. Zimowe przygotowanie jednak najwyraźniej nie wyszły trenerowi <b>Ryszardowi Tarasiewiczowi</b>, co znalazło przełożenie na kiepskie wyniki Śląska w rundzie wiosennej. Gdyby nie punkty zdobyte jesienią, wrocławianie w aktualnej dyspozycji najprawdopodobniej broniliby się przed spadkiem.
Dodatkowym problemem trenera Tarasiewicza są problemy kadrowe. Lider drużyny, Sebastian Mila, od dłuższego czasu leczy kontuzję, a ostatnio dołączył do niego inny podstawowy gracz, stoper Jarosław Fojut. Choć nie ma co porównywać długości listy kontuzjowanych w obu zespołach, to trzeba pamiętać, że Śląsk ma zdecydowanie węższą kadrę, a kontuzje dotknęły u wrocławian rzeczywiście kluczowych zawodników. Śląsk gra systemem 4-5-1, z jednym typowo defensywnym pomocnikiem w środku i dwoma rozgrywającymi. Obaj skrzydłowi ustawieni są bardzo ofensywnie i aktywnie wspierają ich w ataku boczni obrońcy. Wrocławianie najchętniej grają atak szybki i preferują zdecydowanie grę skrzydłami. Jest to jeden z niewielu zespołów w lidze, który w ataku czuje się dużo lepiej niż w obronie i gra otwarty, niekiedy wręcz radosny futbol. W defensywie podopieczni trenera Tarasiewicza starają się stosować pressing i szukać odbioru w środku pola, mają bowiem duże problemy z organizacją defensywy, gdy rywal przedostanie się bezpośrednio pod ich bramkę. Widać to zwłaszcza w bocznych sektorach boiskach, skrzydłowi bowiem niechętnie wracają się pod własną bramkę i nie wspierają w defensywie bocznych obrońców. Niewątpliwie najsłabszym punktem wrocławian jest bramkarz. Wojciech Kaczmarek imponuje wyłącznie znakomitymi warunkami fizycznymi, co niewątpliwie przydaje się w sytuacjach jeden na jeden czy wychodzeniu do dośrodkowań. Jednak w zakresie sprawności ogólnej, wyszkolenia bramkarskiego, ustawiania się i współpracy z obrońcami Kaczmarek zdecydowanie ustępuje większości golkiperów Ekstraklasy. Niepewność Kaczmarka wpływa również negatywnie na grę całej linii obronnej. Zmiennika Kaczmarek w zasadzie nie ma – siedzący dotychczas na ławce doświadczony Jacek B. w związku z polkowickim wątkiem afery korupcyjnej jest co prawda nadal we Wrocławiu, ale w innym miejscu niż stadion przy ulicy Oporowskiej. Klub zresztą rozwiązał z nim już kontrakt. Środek obrony. pomimo braku Fojuta, prezentuje się przyzwoicie. Mariusz Pawelec i Piotr Celeban to doświadczeni pomimo młodego wieku zawodnicy, którzy mają już za sobą kilka sezonów w Ekstraklasie. Jak na polskich stoperów są nietypowi – niewysocy, dość szybcy, zwrotni, sprawni, przyzwoicie wyszkoleni technicznie, w czym zresztą nic dziwnego, skoro obaj wcześniej grali często na bokach obrony. Brakuje im natomiast wyraźnie siły, zwłaszcza Pawelcowi, którego porządnie zbudowany napastnik może dość łatwo przepchnąć. W odróżnieniu od Pawelca Celeban pomimo przeciętnych warunków fizycznych dobrze radzi sobie w grze w powietrzu i doskonale gra głową. Obaj obrońcy nadrabiają niewysoki wzrost szybkością i wybieganiem, jednak przy wysokich dośrodkowaniach z bocznych sektorów boiska przegrywają czasami pojedynki główkowe, gdy grają przeciw silniejszym napastnikom (brak w Legii Takesura Chinyamy jest tu dla wrocławian wręcz wybawieniem) i muszą liczyć na Kaczmarka – a z jego grą na przedpolu bywa dość różnie. W związku z takim zestawieniem pary stoperów warto, by legioniści przykładali się do dośrodkowań ze stałych fragmentów gry, które mogą narobić dużo szkód obronie Śląska. Boki obrony Śląska to dwie skrajności. Młody Tadeusz Socha to jeden z najbardziej utalentowanych piłkarzy na swojej pozycji w lidze. Dość wysoki, ale szybki i sprawny, dobrze spisuje się w defensywie i niełatwo go ograć w indywidualnym pojedynku. Jego przeciwieństwo to doświadczony, trzydziestoletni Krzysztof Wołczek, który większość kariery spędził w drużynach niższych klas rozgrywkowych i do tego poziomu mu zdecydowanie bliżej. Wołczek jest aktywniejszy od Sochy w ofensywie, ale często nie nadąża z powrotem, miewa też problemy z ustawieniem. Spóźniony w interwencjach dość często przekracza przepisy i jest obok Pawelca najostrzej grającym obrońcą Śląska. Biorąc pod uwagę, że Śląsk gra szybkim atakiem, pomimo iż boczni obrońcy chętnie biegają do przodu, wiele do gry ofensywnej wrocławian nie wnoszą i tylko od czasu do czasu udaje im się wejść na obieg. Atakowanie bramki Śląska skrzydłami to dla Legii najlepsze rozwiązanie, gdyż boczni obrońcy rzadko są wspierani w defensywie przez skrzydłowych. Środek pomocy to mocna strona Śląska. Rolę defensywnego pomocnika pełni przekwalifikowany ze stopera Antoni Łukasiewicz, najwyższy spośród piłkarzy Śląska. Były obrońca warszawskiej Polonii odpowiada wyłącznie za przerywanie akcji, nie włączając się w ogóle do gry ofensywnej. Bazuje na odpowiednim ustawieniu i dobrze czyta grę, co jest niewątpliwie owocem pobytu na Półwyspie Iberyjskim, nieźle też gra wślizgiem. Jego poważny atut stanowi gra w powietrzu, stąd granie długą, wysoką piłką przeciwko Śląskowi, gdy nie ma się z przodu napastnika pokroju Chinyamy całkowicie mija się z celem. Za kreowanie gry w środku pola pod nieobecność Mili odpowiadają Sebastian Dudek i Krzysztof Ulatowski. Obaj bardzo dużo biegają, w grze defensywnej chętnie wychodzą do pressingu. W grze ofensywnej aktywni, często idą pod bramkę rywala, zawsze gotowi postraszyć przeciwnika uderzeniem z okolic pola karnego, bądź oczekiwać w okolicach szesnastego metra na dośrodkowania z bocznych sektorów boiska. Prostopadłe piłki grają rzadko, kierując ciężar gry na skrzydła. Nie należy im zostawiać dużo miejsca przed polem karnym – zwłaszcza Ulatowski ma znakomite uderzenie i to z obu nóg. Technicznie wyszkoleni są przyzwoicie, zwłaszcza Dudek, ale indywidualnych fajerwerków raczej nie należy od nich oczekiwać – obaj preferują raczej grę kolektywną. Prawdziwa siła napędowa wrocławian to skrzydła. Często oglądamy na nich dwóch braci Janusza i Marka Gancarczyków. Obaj bazują przede wszystkim na ogromnej szybkości i przyspieszeniu, potrafią zgubić rywala dosłownie na dwóch metrach. Szczególnie chętnie wypuszczają sobie piłkę na kilka metrów gubiąc na pełnej szybkości obrońcę, czekają też na piłki zagrane za linię obrony, gdyż żaden defensor w lidze nie jest w stanie ich dopędzić. Zazwyczaj kończą swoje akcje dośrodkowaniami lub uderzeniami z boków pola karnego. Gorzej u Gancarczyków jest z techniką użytkową i koordynacją ruchową, prowadzą piłkę daleko od nogi, często popełniają proste błędy techniczne, nie grzeszą też skutecznością. Pomimo to są zawodnikami bardzo niebezpiecznymi, wpływającymi w istotny sposób na dezorganizację linii obronnych przeciwnika, przez co obsługiwani przez nich napastnicy mają sporo swobody i dużo miejsca do oddania strzału. Trzeba kryć ich blisko i bez pardonu, w grze kontaktowej tracą bowiem sporo ze swoich atutów. W defensywie Gancarczykowie statystują i bardzo niechętnie wracają pod własną bramkę. Należy dodać, że forma obu braci, zwłaszcza Janusza jest bardzo daleka od optymalnej, przez co w ostatnich spotkaniach niejednokrotnie lądowali na ławce rezerwowych. Napastników ma Śląsk jak na polskie warunki naprawdę dobrych. Tomasz Szewczuk nieoczekiwanie, ale całkowicie zasłużenie awansował do grona czołowych snajperów Ekstraklasy. Jest jednym z najlepiej grających w powietrzu napastników polskiej ligi i znaczną część ze swoich bramek zdobył po uderzeniach głową – nie wolno go więc pod żadnym pozorem odpuszczać w polu karnym, szczególnie przy wysokich dośrodkowaniach. Potrafi się zastawić, dobrze czuje się w walce kontaktowej, nie boi się silnych obrońców. Technice strzału Szewczuka też nie można nic zarzucić. Ma też Szewczuk swoje wady – nie jest zbyt szybki, nie należy też od niego oczekiwać minięcia rywala dryblingiem. Biorąc pod uwagę zalety i wady Szewczuka trudne do zrozumienia jest, dlaczego ostatnio trener Tarasiewicz przesunął go ze środka ataku na skrzydło, gdzie traci większość swoich atutów – chyba tylko po to, by zrobić na boisku miejsce dla drugiego napastnika. A jest nim Vuk Sotirović, bodaj najbardziej niedoceniany napastnik Ekstraklasy. Niewysoki, ale bardzo silny Serb potrafi grać zarówno przodem, jak i tyłem do bramki, ma niezłe przyspieszenie i nieprzeciętną jak na polską ligę technikę. Dobrze zastawia piłkę i mimo niewysokiego wzrostu radzi sobie też skutecznie w grze w powietrzu. Agresją, walecznością, stylem gry i szukaniem sobie miejsca na całym boisku przypomina Marka Saganowskiego. Problemem Sotirovicia jest głowa – jest konfliktowy, podchodzi do piłki niezbyt profesjonalnie, kłóci się z sędziami i kolegami, ma problemy z grą kolektywną. Gdyby jednak patrzeć na umiejętności czysto piłkarskie, Serb z pewnością należy do najlepszych napastników Ekstraklasy i gdyby znalazł się trener, który zdołałby nad nim zapanować, Sotirović byłby ceniony na równi z najlepszymi piłkarzami na tej pozycji w lidze. Stałe fragmenty gry Śląsk miał opracowane dobrze, jednak brak Mili wpłynął w istotny sposób na ich jakość. W związku z kontuzją byłego piłkarza Groclinu, wrocławianie nie mają specjalisty od uderzania z rzutów wolnych. Przy dośrodkowaniach najgroźniejsi są Szewczuk i Sotirović, których w żadnym wypadku nie wolno dopuścić do oddania strzału, w powietrzu dobrze radzi sobie też Celeban i Łukasiewicz. Ponieważ jednak na tej czwórce lista graczy dobrze grających głową w Śląsku się wyczerpuje, obrońcy Legii nie powinni mieć zbyt trudnego zadania w odpowiednim kryciu. Na Oporowskiej zapowiada się bardzo ciekawy mecz ze sporą ilością goli, pomimo iż oba zespoły są w kiepskiej formie. Śląsk preferuje bowiem otwarty, ofensywny styl gry, a z takimi rywalami Legia lubi grać najbardziej. Należy spodziewać się wielu ciekawych akcji i sporej ilości sytuacji podbramkowych. Faworytem tego meczu wydaje się być Legia, jednak tak naprawdę wynik w tym meczu jest sprawą otwartą. Elementem decydującym w tym meczu może być skuteczność pod bramką rywala, okazji do zdobywania bramek nie powinno bowiem obu stronom zabraknąć.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.