Słomiany Wdowiec
19.03.2007 08:41
W niedzielne późne popołudnie na kameralnym stadionie w Bełchatowie Legia straciła szanse na obronę mistrzostwa Polski. Rozstanie z marzeniami o tytule było prawdopodobnie także pożegnaniem z trenerem <b>Dariuszem Wdowczykiem</b>, na co ten zresztą w pełni sobie zasłużył. Wdowczyk nie miał pomysłu na Legię, przestał się rozwijać jako szkoleniowiec. Sam dobry PR to za mało, nawet jak na klub, którego właścicielem jest stawiająca w pierwszej kolejności na rozrywkę telewizja.
Szefowie ITI muszą dokonać zmiany jak najszybciej, by ratować, co się da, czyli mocno zagrożone w tej chwili miejsce w europejskich pucharach na przyszły sezon.
Trochę złośliwie można napisać, że obecny (jeszcze) trener Legii, gdy tylko opuściło go szczęście, został słomianym Wdowcem. Trzeba pamiętać, że w ubiegłym sezonie zespołowi ze stolicy fortuna wyjątkowo sprzyjała. Legia strzelała bramki w ostatnich minutach, potrafiła wymęczyć kilka zwycięstw. Korzystała też z zaskakujących potknięć Wisły, z którą zresztą na sam koniec na Łazienkowskiej przegrała. Nie grała porywająco.
W tym sezonie to jednak nie wystarczyło, zwłaszcza że przed sezonem Legia straciła absolutnie kluczowego zawodnika - Moussę Ouattarę. Wdowczyk nie wyciągnął odpowiednich wniosków. Nie pracował nad swoim warsztatem i chyba zachłysnął się pochwałami niektórych dziennikarzy pochlebców, którzy bezwstydnie "czapkowali" mu na każdym kroku. Gdy Legia zaczęła jesienią tracić punkt za punktem, winni byli zawodnicy, jak choćby Piotr Włodarczyk, w kuriozalnych okolicznościach najpierw odsunięty, a następnie przywrócony do pierwszego zespołu.
Rozpieszczony przez media trener poczuł się tak pewnie, że zaczął otwarcie, niemal przy każdej okazji, krytykować swoich podopiecznych, czym oczywiście sympatii w szatni nie zdobył.
Szkoda, że nie poszedł w ślady Wojciecha Stawowego, Czesława Michniewicza czy Ryszarda Wieczorka, którzy będąc w cieniu, skrupulatnie pracowali nad grą zespołu. Dziś są reprezentantami elity trenerów młodego pokolenia. Zdobywają uznanie i należną im pozycję w środowisku. Wszyscy są ambitni i otwarci na nowinki z zagranicy. Perfekcjoniści, którzy po treningu zastanawiają się ciągle, jak poprawić grę w kryciu na wąskiej przestrzeni, pressing w środkowych sektorach boiska czy też wyjście z kontrą po przejęciu piłki w okolicach własnego pola karnego. Długo myślą, czy na kolejnego przeciwnika przygotować ustawienie 4-3-2-1, czy może raczej 4-4-1-1. Na tym polega współczesny futbol. To normalna dziedzina wiedzy, w której trzeba na bieżąco się dokształcać, zamiast opierać swoją filozofię pracy na "trenerskim nosie", tak zwanej intuicji, czy też - to moje ulubione słowa, bezmyślnie powtarzane przez niektórych - "waleczności i ambicji". Kto nie ma ambicji i nie walczy, nie powinien wychodzić na boisko. Koniec i kropka. A na nos można było liczyć 20 lat temu, a nie w obecnej piłce, opanowanej przez maniaków taktyki i strategii w rodzaju Rafaela Beniteza czy Jose Mourinho.
Wdowczyk otrzymał więc lekcję od życia i teraz tylko od niego zależy, jak ją wykorzysta. Nadal może być jednym z najlepszych trenerów w Polsce, bo jest człowiekiem inteligentnym. Dziś niczego nie dostaje się jednak za darmo. A działaczom Legii radzę jak najszybciej skontaktować się ze Stawowym, który potrafił nauczyć swoich podopiecznych efektownej, kombinacyjnej gry. Tak w Cracovii, jak i w Arce Gdynia. Prowadzone przez niego zespoły zawsze robiły postępy, mimo mniejszych bądź większych ograniczeń. Teraz nadszedł czas, by Stawowy spróbował swoich sił w walce o najwyższe cele. Już nie ma na co czekać. Trzeba ratować ten sezon...
Autor: Marcin Harasimowicz
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.