Spotkanie z Mariolą Deyną
15.09.2010 00:57
Na początku spotkania Mariola Deyna podziękowała wszystkim za przybycie i za pamięć. Zaś Stefan Szczepłek wspominał początki znajomości Kazimierza Deyny z Mariolą. - Świadkami na ślubie państwa Deynów byli Bernard Blaut i Władysław Stachurski, a więc legioniści. Do ślubu "Kazik" mieszkał w miejscu, w którym niebawem stanie jego pomnik, w ośrodku sportowym. Dopiero po ślubie otrzymał mieszkanie po trenerze Jaroslavie Vejvodzie. Był to rok 1970 i tak wielki piłkarz otrzymał od klubu kawalerkę. Porównajmy to z dzisiejszą sytuacją, kiedy piłkarze tego samego klubu opływają w dostatki i nie widać rewanżu na boisku - mówił Stefan Szczepłek, nie bez powodu nazywany Deynologiem.
- W tym mieszkanku na Płockiej mieszkaliśmy aż do narodzin syna Norberta, wtedy w 1973 roku zaczęliśmy się starać o coś większego. Nie było łatwo, byliśmy zdani na siebie, ale ostatecznie udało się nam przenieść na Emilli Platter. Co ciekawe wtedy Lech Poznań chciał aby Kazik grał w Poznaniu, gdyż ja jestem z Poznania. Ale były to tylko pobożne życzenia tego klubu.
Deyna długo dojeżdżał na treningi trolejbusem linii numer 53. - Pierwszym naszym samochodem było BMW. Potem po mistrzostwach świata był Fiat Mirafiori - prezent od zarządu Legii. Później gdy mąż odchodził do Manchesteru City musiał tego fiata oddać - wspomina pani Deyna.
Dlaczego tak genialny piłkarz tak długo grał w lidze polskiej? - Jak oficer wojska polskiego nie było możliwości wyjazdu. Była konkretna oferta Bayernu Monachium, była propozycja i list oficjalny do prezesa Interu Mediolan, również AC Milan chciało go mieć w swoich szeregach i słynny Real Madryt, który nawet przygotował już koszulkę z nazwiskiem Deyna. Kiedy odchodził miał do wyboru Manchester City oraz Belgię i Włodka Lubańskiego. Mąż wybrał Anglię, chciał się tam sprawdzić, marzył o tej lidze od dziecka. Pomylił się, nie słuchał ani mnie, ani innych. Były też inne propozycje ze Stanów Zjednoczonych i Australii - opowiada Mariola Deyna.
- Oni nie rozumieli w Anglii Kazika. On musiał jako napastnik wbiec w pole karne i tam huknąć łokciem stopera, bo inaczej stoper huknął jego. Musiał wygrać z nim pojedynek główkowy, a to nie styl "Kaki", który głowę miał do myślenia, a nie do strzelania bramek. Po latach Anglicy przyznali się, że błędem było takie podejście do Deyny, którego treningi polegały na bieganiu wokół boiska. Ta Anglia wyszło trochę z przymusu, rok wcześniej była oferta z Cosmosu. Pele chciał tam stworzyć następującą linię pomocy - Rivellino, Beckenbauer, Deyna, Cryuff. To miała być drużyna magiczna, kosmiczna. Gdyby to wypaliło pewnie losy Kazika potoczyłyby się inaczej, pewnie byłby szczęśliwszy - mówił Szczepłek.
- Być może w Anglii byłoby inaczej, gdyby angielski męża był lepszy. A tak wpadł w kolizję i musiał opuścić ten kraj, nie było mowy o żadnej taryfie ulgowej. Policja go ścigała i wymusiła drobny wypadek. Kazik był pod wpływem alkoholu i musiał opuścić Manchester City. Pamiętam, że właściciel klubu powiedział że choć jesteś najlepszy na boisku nic nie mogę poradzić. Nawet ktoś z rodziny królewskiej musiałby się temu prawu podporządkować. Wtedy trafił do Stanów Zjednoczonych - wspomina Mariola Deyna.
- W USA mąż pobił wiele rekordów, strzelał mnóstwo bramek. Zginął w 1989 roku, ale już wtedy wiadomo było, że pięć lat później odbędzie się w Stanach Zjednoczonych Mundial. Amerykańska federacja chciała aby Kazik był ambasadorem futbolu, który przyjechał z Europy by popularyzować piłkę. Pamiętam też ciekawą historię związaną z występem w filmie Johna Houstona "Victory". Mąż był dumny, że przez 8 godzin uczył Sylwestra Stallone jak się zachowywać na boisku. Sama rola Pola Wołczka była mała, maż wcielił się w postać więźnia, był chudy i zaniedbany - opowiada Mariola Deyna.
Nie zabrakło też pytania o mecz z Portugalią, gdzie po strzelonej bramce został wygwizdany przez publiczność na Stadionie Śląskim. - Kaz bardzo mocno przeżył ten moment, było mu bardzo smutno. Próbowałam go pocieszać, mówiłam, że następne dni będą lepsze - wspomina Deynowa.
- Ja dodam, że od tego meczu zaczął się szowinizm klubowy. Wcześniej tego nie było, wtedy się zaczęło. Na meczu nie byli sami Ślązacy, to były wycieczki z całej Polski i 3/4 osób było pijanych. To był jakiś dramat - dodał Stefan Szczepłek.
Dlaczego syn Norbert nie poszedł w ślady ojca? - Kazik go uczył, chciał aby został piłkarzem. Jednak syn urodził się jako mały książę, który od początku miał co tylko chciał. Nie miał w zwiążku z tym tego zaparcia i dążenia do celu co Kazik. W tej chwili jednak radzi sobie jako trener dzieciaków, jako sędzia. A dodam, że tą szkółkę założył Kazimierz i była to jednak z pierwszych takich akademii.
Każdy wie jak zginął Kazimierz Deyna, ale nie każdy wie jak było z jego pogrzebem. - Na pogrzebie nie było nikogo z PZPN-u, nikogo z piłkarzy. Przez trzy dni można było pożegnać się z nim, jego zwłoki leżały w specjalnym pokoju. Zgłosiła się siódemka osób, z którymi Kazik grał w filmie - ryżeser, Sylwester Stallone czy Bobby Moore. Żegnała go garstka ludzi, Pele przysłał kondolencje, a rodzina nie. Nie było dziennikarzy, kolegów, choć Gadocha i Lato byli w pobliżu. Gadocha był na Florydzie, a Lato w Toronto. Ale Robert był zajęty, miał treningi, a Grzegorz powiedział, że jeśli prześlę mu kasę na bilet i załatwię paszport to wpadnie. To było dla mnie przykre, ale to taka gorzka prawda. Nawet konsulat się nie odezwał. Dlatego Kazik spoczął w USA, gdzie jest razem z nami. Jak wrócimy do Polski to i Kazik tez wróci - stwierdziła Mariola Deyna.
Na koniec spotkania zgromadzeni kibice mogli obejrzeć krótki film, w którym wspominano Kazimierza Deynę. Następnie Pani Mariola podziękowała wszystkim kibicom na kult Kazimierza Deyny, powiedziała że jest wzruszona i że mąż też by był.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.