Domyślne zdjęcie Legia.Net

Środowe popołudnie w Turcji

Robert Belina

Źródło:

16.02.2005 21:44

(akt. 29.12.2018 16:39)

Minął już drugi dzień zgrupowania w piłkarzy Legii w Turcji, choć był on pierwszym, jaki w całości podopieczni <b>Jacka Zielińskiego</b> spędzili na Rivierze Tureckiej. O przedpołudniowych zajęciach już pisaliśmy, natomiast popołudniu, około 17.30 rozpoczął się ostatni w środę trening. W dalszym ciągu nie trenuje z drużyną przeziębiony <b>Dariusz Zjawiński</b>, a <b>Marcin Rosłoń</b> i <b>Dickson Choto</b> ćwiczą indywidualnie.
Boiska, na których trenują legioniści są oddalone od hotelu o kilka kilometrów. Zawodnicy i trenerzy pokonują ten dystans autokarem. Nie zajmuje im to więcej niż 10 minut, choć drogi są bardzo wąskie i nie da się pojechać szybciej niż 40-50 km na godzinę. Czasem dochodzi do nieporozumień, ale ... o tym za chwilę. Jak już wspominaliśmy w poprzednich relacjach, prawdziwą zmorą jest porywisty wiatr. Wieje tak mocno, że część z trenujących musiała założyć czapki. Pierwsza część popołudniowych zajęć to typowe gierki ogólnosprawnościowe. Najciekawszą z nich była gra, która polegała na tym, iż grały przeciwko sobie dwie drużyny. Jednak wcale nie chodziło o to, aby zdobyć gola. Punkt zdobywała ta ekipa, której zawodnik ... trafił piłką w kogoś z przeciwnego zespołu. Bardzo zabawnie to wyglądało, kiedy jedni uciekają, a drudzy za wszelką cenę chcą trafić w nich futbolówką. Następnie przyszedł czas na część taktyczną. Na polecenie trenera Zielińskiego ćwiczono rozegranie szybkich akcji ofensywnych, w których brało udział trzech bądź czterech zawodników. Na koniec trener Zieliński zarządził pewną nowość. Było nią specyficzne rozgrywanie piłki na bardzo małej przestrzeni w gronie czterech zawodników (piłkarze biegali jakby po kwadracie i co jakiś czas jeden z nich nie brał udziału w grze). Więcej szczegółów nie podamy, gdyż ciężko było zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Jednak pozostało jeszcze kilka dni, aby się nauczyć. Po zakończeniu treningu pozostał już tylko powrót do hotelu. I tu nie obyło się bez niespodzianki. Otóż, autokar, którym przyjechali legioniści ... zniknął. A, że wszystkie z nich wyglądają tak samo, wsiedli do pierwszego wolnego. Problem polegał na tym, że nikt w grupie o zniknięciu środka transportu nie wiedział. Po wejściu do autokaru okazało się, że w środku siedzi dwóch obywateli ... Rosji. Zostali więc grzecznie wyproszeni i przekonani, że się pomylili. Kiedy wszyscy praktycznie już usadowili się w fotelach, do autokaru wszedł kolejny obywatel Rosji i rzekł z charakterystyczną melodią w głosie: - Riebiata eto nie Wasz awtobus - rzucił. Okazało się dopiero po konsultacji, że osoba odpowiedzialna za opiekę nad sprzętem drużyny musiała udać się do hotelu, gdyż o 19 trzeba było odebrać z pralni stroje meczowe legionistów. Ostatecznie nie swoim autokarem, ale wszyscy szczęśliwie dotarli do hotelu i tym optymistycznym akcentem zakończyli ten dzień zgrupowania. Wieczorem jeszcze bardziej popsuła się pogoda. Nad Antalyią przeszła burza, było prawdziwe urwanie chmury. Nie wiadomo, czy nie zostało zalane boisko, na którym jutro zaplanowano sparing z Wołyniem Łuck. Początek meczu o 10 polskiego czasu.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.