Stadion nie dla ITI
29.08.2008 07:55
"Nie róbcie prezentu Walterowi, stadion nie dla ITI" - pod takim hasłem kibice warszawskiej Legii zjechali na czwartkową sesję Rady Warszawy, aby zaprotestować przeciwko rozbudowie stadionu Legii za pieniądze podatników. Radni się pokłócili i nic nie zdecydowali. Wieloletni plan inwestycyjny rezerwuje 365 mln na modernizację stadionu Legii. W ub. miesiącu okazało się jednak, że to za mało. Inwestycja okazała się droższa, niż przewidywano. Najtańsza oferta opiewa bowiem na 456 mln zł. Aby rozpocząć inwestycję, radni powinni dołożyć jeszcze 102 mln zł.
Mieli to zrobić na wczorajszej sesji. Ale na otwarte dla publiczności obrady przybyła setka kibiców Legii, którzy nie chcą modernizacji obiektu przy Łazienkowskiej. - Stadion Legii powinien być budowany na warunkach partnerskich dla miasta. Na razie interesy mieszkańców nie są chronione - denerwował się dopuszczony do głosu Michał Wójcik, rzecznik Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa.
A Michał Wyszyński z Sekcji Sympatyków Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa mówił dziennikarzom: - Miasto nie powinno wykładać takiej kasy. Będzie sponsorem ITI, ale bez żadnych praw. Potrzebujemy nowy stadion, ale niech powstaje na uczciwych warunkach.
Obecność kibiców na sali rozgrzała polityków. - Tę skandaliczną umowę na dzierżawę i rozbudowę Legii zawdzięczamy przecież komisarzowi PiS Kazimierzowi Marcinkiewiczowi - przypomniała Katarzyna Munio (PO), szefowa komisji sportu.
- Właśnie dlatego Marcinkiewicz nie jest już w PiS i doradza premierowi Tuskowi. Kiedy my podpisywaliśmy umowę, stadion miał kosztować dwa razy mniej - próbował odbijać piłeczkę Maciej Maciejowski (PiS).
Wtedy do dyskusji włączył się Marcin Kierwiński, lider klubu PO: - PiS wydumał sobie, że rozbudowa Legii będzie kosztować 180 mln zł. Nie wiadomo, skąd wziął tę cenę. Marcinkiewicz jako komisarz PiS podpisał umowę, a problem mamy my - mówił.
Poparł go radny SdPl Bartosz Dominiak: - Jeśli miasto daje na to furę pieniędzy, to musi mieć z tego jakieś korzyści. Umowę z ITI trzeba zmienić - dodał.
Miasto powołało już specjalny zespół, który ma renegocjować warunki dzierżawy stadionu przy Łazienkowskiej. - Jesteśmy w trakcie negocjacji. Widzę dużą szansę na porozumienie z ITI . Ostateczna decyzja zapadnie najpóźniej w połowie przyszłego tygodnia - zapowiedział wiceprezydent Andrzej Jakubiak. Ale szczegółów nie ujawnił.
I radni zdjęli punkt o Legii z porządku obrad.
Komentarz dla Gazety Stołecznej Jana Fusieckiego
Rację mają radni PO, mówiąc, że umowa miasta z Legią to kukułcze jajo zostawione przez ustępującą ekipę PiS. Kazimierz Marcinkiewicz, walcząc pod sztandarami PiS o urząd prezydenta Warszawy, bez jakichkolwiek konsultacji społecznych wydzierżawił cenny grunt po niskich stawkach i zobowiązał władze Warszawy do finansowania rozbudowy stadionu wyłącznie z kasy miasta. Chciał zyskać głosy kibiców i przychylność właściciela klubu - medialnego koncernu ITI.
Od tego czasu miną niebawem dwa lata. Politycy Platformy i koalicyjnej lewicy przedstawiali rozsądne pomysły. Jedni proponowali, by w zamian za budowę stadionu zobowiązać ITI do promocji miasta, inni postulowali, by koncern wyłożył dodatkowe pieniądze na drużynę piłkarską, tak by gwiazdorska obsada Legii dała nadzieję na jej grę w Lidze Mistrzów czy pucharze UEFA.
Skończyło się na zbiorze pobożnych życzeń. O renegocjacjach umowy z ITI mówi się od roku, ale miasto na razie nic nie wywalczyło. Legia gra słabo. A zachowanie jej kibiców zamyka stadion przed ludźmi, którzy nie akceptują stadionowej subkultury.
Władze Warszawy wciąż odwlekają decyzję w tej sprawie, bo boją się dać pół miliarda zł na obiekt z 30-tys. trybuną, który może świecić pustkami. Dziś na mecze Legii przychodzi 5 tys. kibiców, a obok rośnie konkurencyjny Stadion Narodowy. Jednocześnie warszawscy włodarze nie chcą narażać się koncernowi ITI - występy w telewizji warunkują ich polityczne kariery.
Na razie Warszawa nie ma ani stadionu Legii, ani zamrożonych na jego rozbudowę gigantycznych pieniędzy.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.