Stadion pod kontrolą
14.03.2005 05:18
Piątkowy mecz Legii z Pogonią Szczecin dziennikarze "Życia Warszawy" obserowali z ... centrum monitoringu stadionu przy Łazienkowskiej. Miejsce wydawałoby się dziwne na oglądanie spotkania, ale nie o to w tym wszystkim chodziło. Od godzin rannych obserwowali oni pracę służb porządkowych, które przygotowywały obiekt do wieczornego meczu.
W piątek ogromny stadion Legii obudził się o świcie. Początkowo przykryty grubą pierzyną białego puchu i jeszcze nieco zaspany, nie zdradzał oznak zdenerwowania wielkim wydarzeniem, które zbliżało się na Łazienkowską. O godzinie 20. Legia podejmowała Pogoń Szczecin.
Rejony szczególnej troski
- Godz. 8. Pierwsi pracownicy rozpoczęli odśnieżanie obiektu. Pojawiły się także warty służb ochrony. Kilkudziesięciu rosłych mężczyzn zaczęło obchód rejonów. Bo Legia podzielona jest na sześć stref, które nie są widoczne dla kibiców, ale dla służb porządkowych każda z nich jest niemal autonomiczną twierdzą. Trzeba ją odśnieżyć, sprawdzić płoty, furtki, bramki i zapewnić jej spokój, nie wpuszczając na teren strzeżonego rewiru osób bez zezwoleń.
Rewizja trybun
-14. Na Łazienkowską przybywają posiłki ochroniarzy. Kolejnych 22 mężczyzn dołącza do pracujących już służb. Pojawia się także policyjny pirotechnik z psem. Kontroluje budynek Legii. Ładunków wybuchowych nigdy tu nie znaleziono, ale po zeszłorocznej akcji Życia Warszawy, gdy sforsowaliśmy płot stadionu kilka godzin przed meczem i zostawiliśmy w różnych miejscach obiektu paczki, które mogłyby być bombami, kontrole są rygorystyczne. Trybuny rewiduje agencja zajmująca się zabezpieczeniem pirotechnicznym.
W tym samym czasie pracownicy ochrony wykonują inną żmudną pracę. Trzeba otworzyć i zamknąć wszystkie zamki i kłódki na terenie stadionu. Zdarzało się, że w przeszłości kibice nocą przecinali kłódkę w bramkach między sektorami i zakładali własną, którą mogli otworzyć w czasie meczu.
Bezpieczna żywność
-16. Ochrona dokonuje kontroli- żywności. Firmy sprzedające napoje i hot dogi, muszą stosować bezpieczne opakowania. Nie można handlować napojami w szklanych butelkach, podawać metalowych sztućców. Na Łazienkowskiej jest już 190 ochroniarzy!
-18. Zaczyna się! Nie mecz, ale cała batalia z kibicami. O tej bowiem godzinie otwierane są bramki wejściowe. Poza stadionem stacjonuje już ponad pół tysiąca policjantów! Wchodzący są przeszukiwani, a ich ruchy śledzą kamery monitoringu, wszystko jest nagrywane. Wkrótce przyjadą karetki pogotowia i ciężki wóz bojowy straży pożarnej. W sumie nad spokojnym przebiegiem meczu czuwa już około 800 osób z różnych służb.
Centrum nerwów
- 20. Pierwszy gwizdek sędziego słyszymy w centrum monitoringu. Tam jest goręcej niż na trybunach. W sporym pokoju zwanym "jaskółką" stoi kilkanaście monitorów i magnetowidów, stołeczni policjanci, wywiadowcy ze Szczecina, szefowie ochrony. Skrzeczą krótkofalówki. Kamerami rozmieszczonymi na stadionie steruje dwóch ludzi, jeden to pracownik Legii, drugi jest policyjnym wywiadowcą. Obaj znają na pamięć twarze najgroźniejszych chuliganów. Wszystkiemu przygląda się i dowódca oddziału prewencji mł. insp. Robert Gałgański i Stefan Dziewulski odpowiadający za bezpieczeństwo na stadionie Legii.
Na trybunach spokój. W jaskółce napięcie. Nawet niewinna wojna na śnieżki wzbudza niepokój. Kamera wychwytuje grupkę ludzi okładających się białymi pigułami.
- Niech ktoś ich uspokoi. Wszystko jest wesołe do pierwszej krwi, ale gdy się pojawi, nawet przez przypadek, zrobi się gorąco - mówi Gałgański. W ciągu minuty ochrona pojawia się w pobliżu bitwy.
- Spokojnie. Nie interweniujcie. Pokażcie, że jesteście blisko. Zaraz sami przestaną - wyjaśnia przez krótkofalówkę Dziewulski. W tym czasie na policyjnych częstotliwościach napływają informacje: ranny od petardy, która wybuchła niespodziewanie w ręku, oczekuje na pomoc, karetka zabiera delikwenta.
Szybki odpływ
- 22.30. Mecz kończy się. Na zewnątrz stadionu względny spokój. To ostatni, bardzo ważny element operacji zabezpieczania meczu. Kibiców Pogoni policja konwojuje do dworca. W ciągu kilkunastu minut obiekt przy Łazienkowskiej pustoszeje. Mija kolejne dwadzieścia i wokół Legii nie widać już nikogo!
- Od jesieni ubiegłego roku mamy umowę z MZA. Zaraz po meczu, spod stadionu odjeżdża osiem linii autobusów specjalnych. Co ciekawe kibice nigdy nie zdemolowali żadnego z nich. Czują się chyba jak u siebie, czyli na Legii - relacjonuje Dziewulski. Rozśpiewane autobusy nikną w nocnej śnieżycy. Za nimi jak cienie podążają policyjne radiowozy. Na Legii bawią się już tylko VIP-y.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.