Stanko Svitlica: Życzę Nikoliciowi 50 goli
08.08.2015 09:06
Pamięta pan sezon 2002/03?
- Jak dziś. Spóźniłem się na przygotowania i trenowałem tylko ostatni tydzień przed meczem z Vardarem Skopje w el. Ligi Mistrzów. Zawrócili mi w głowie menedżerowie. Jeździłem po klubach, myślałem, że trafię do Fiorentiny. Dziś tego żałuję. Trener Okuka posadził mnie na ławce, w podstawowym składzie nie grałem w pierwszych sześciu meczach. W spotkaniu z Amiką w ogóle nie wszedłem na boisko. Dopiero w 4. kolejce, w Zabrzu, zagrałem od początku i strzeliłem pierwszego ze swoich 24 ligowych goli w tamtym sezonie. Z Vardarem, po paru dniach przygotowań, wszedłem na ostatni kwadrans i też trafiłem do siatki.
Wie pan, że w XXI wieku żaden piłkarz Legii nie strzelił w sezonie więcej niż 20 goli?
Wszystko się kiedyś skończy. Może nawet niedługo... Nemanja Nikolić strzelił siedem goli w siedmiu meczach - o takim początku marzy każdy napastnik. Życzę mu z serca i 50 goli dla Legii. Teraz jestem jej kibicem, nie liczy się, czy bramki zdobywa Polak, Serb czy Węgier. Nikolicia nie znam osobiście, ale jego historię tak. Trzy razy był królem strzelców na Węgrzech. Tam grał świetnie, tu gra świetnie - nie ma dyskusji, to znakomity napastnik. Wierzę, że poprawi mój wyczyn sprzed prawie 15 lat.
Z kim Legia gra w niedzielę?
- Z Wisłą. Za łatwa zagadka.
To też pana były klub. Jesienią 2006 roku trafił pan do Krakowa.
- Po nieudanym, ponad dwuletnim pobycie w Niemczech byłem gotowy wrócić do Polski. Pomyślałem o Legii, która zdobyła mistrzostwo. Trener Dariusz Wdowczyk był na tak, ale zaprotestowały dwie inne osoby. Nie wierzyłem, że klub, w którym zostawiłem, serce nie chce mi podać ręki. Byłem rozczarowany, chciało mi się płakać. W Wiśle wiedzieli, że kocham Legię, ale się szanowaliśmy. Trenerem został Drago Okuka, więc łatwiej mi było się zdecydować. Do Warszawy przyszedłbym piechotą, ale mnie nie chcieli. W Wiśle byłem nieprzygotowany, zagrałem dwa razy i doznałem kontuzji. Głowa była w Krakowie, serce w Warszawie. Doceniam i do dziś pamiętam, jak dobrze przyjął mnie Arek Głowacki, z którym wcześniej graliśmy przeciwko sobie.
Najważniejszy gol dla Legii to ten z maja 2002 r. z Wisłą właśnie. Dzięki pana bramce Legia zremisowała przy Reymonta 1:1 i później została mistrzem Polski.
- Kto choć raz wystąpił w takim spotkaniu, może powiedzieć: "Grałem w piłkę". Pełny stadion, boisko rywala, 0:1 od drugiej minuty i w 69. minucie wyrównanie na wagę mistrzostwa. To trzeba przeżyć.
Pobyt w Legii to pana najlepszy czas w karierze. Nigdzie nie był tak skuteczny.
- Pasowaliśmy do siebie. Żałowałem, że zimą 2004 roku muszę odejść do Hannoveru, ale nie było innego wyjścia. Klub miał kłopoty finansowe, rok graliśmy za darmo. Może dlatego w 2002 roku pisaliście: "Legia zdobyła mistrzostwo sercem". Nikt nie patrzył na pieniądze. Do dziś jestem dumny z tamtej drużyny.
Zapis całej rozmowy ze Stanko Svitlicą można przeczytać w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego".
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.