Steve Kapuadi
fot. Marcin Szymczyk

Steve Kapuadi: Dla takich meczów jak z Aston Villą warto być w Legii

Redaktor Jakub Waliszewski

Jakub Waliszewski

Źródło: Legia.Net

13.10.2023 11:00

(akt. 15.10.2023 23:14)

- Miałem kilka opcji, z Italii najbardziej konkretną. I byłem chętny do czasu, gdy z ofertą nie zjawiła się Legia. Z całym szacunkiem dla Venezii, ale dla mnie rywalizacja w Serie B to nie to samo, co gra w klubie, w którym chce się zagrać przynajmniej raz w swojej karierze - mówi w rozmowie z Legia.Net obrońca Legii Warszawa, Steve Kapuadi.

Jakie wspomnienia zostaną na zawsze w twojej pamięci z Płocka?

- Wisła Płock zawsze będzie w moim sercu, dała mi szansę i starałem się jak mogłem by ją wykorzystać. A przecież tej szansy nie musiałem dostać, przed przejściem do Płocka przez 1,5 roku nie grałem w piłkę, nie zagrałem żadnego oficjalnego meczu. To był fatalny okres – byłem zdrowy a nie mogłem grać, byłem poza kadrą swojego zespołu bo nie zgodziłem się na transfer ze słowackiego Trenczyna na Węgry. To był najgorszy czas w moim życiu, byłem zdołowany. Dlatego tak bardzo doceniam to co działo się w moim życiu później i dzieje się do dziś.

Skoro jesteś wdzięczny Wiśle i w jakiś sposób się z tym klubem identyfikujesz, to spadek z ekstraklasy musiał cię zaboleć.

- Tak, ale to już nawet nie chodzi o to, że mam sentyment do tego klubu. Po prostu mam taki charakter, taką mentalność, że trudno mi się pogodzić z takimi rzeczami. Co innego przegrać mecz – taki jest sport, takie rzeczy się zdarzają, ale spadek z ligi to coś znacznie większego i gorszego. Mam czyste sumienie, dawałem z siebie tyle ile mogłem. Chyba zostało to docenione, skoro trafiłem do Legii. Choć oczywiście wynik zespołu i miejsce w tabeli wskazują, że powinienem grać lepiej. Wiele się działo – początkowo było super, wygrywaliśmy mecze, byliśmy w czubie tabeli, ale potem zaczęliśmy przegrywać spotkanie za spotkaniem, a atmosfera w szatni była coraz gorsza. Nie potrafiliśmy tego zatrzymać i skończyło się jak skończyło czyli fatalnie.

Po sezonie miałeś kilka propozycji, między innymi z  Venezii, z którą miałbyś szansę walki o awans do Serie A. A jednak wolałeś zostać w Polsce. To się chwali, ale wybór wcale nie był oczywisty, wielu piłkarzy wolałoby wyjechać.

- Miałem kilka opcji, ale ta z Italii była najbardziej konkretna. I byłem chętny do czasu, gdy z ofertą nie zjawiła się Legia. Z całym szacunkiem dla Venezii, bo to piękne miasto i fajny klub, ale dla mnie rywalizacja w Serie B to nie to samo, co gra w klubie, w którym - w mojej opinii - chce się zagrać przynajmniej raz w swojej karierze. Kiedy tylko nadarzyła się okazja, by przejść do Legii, to postanowiłem z tego skorzystać i nie wahałem się nawet przez moment. Co więcej bardzo mi zależało na tym, aby trafić do Warszawy .

Twoje przenosiny do Legii trwały dość długo, były zwroty akcji, kibice już momentami mieli dość tej sagi. Czemu tak to wyglądało?

- Z Legią szybko się porozumiałem i chciałem trafić do Warszawy, ale pozostały jeszcze negocjacje między klubami. I tu pojawiły się rozbieżności, rozmowy z prezesem Wisły Płock były trudne, nie chciał ustąpić. Czasem wydawało się, że już wszystko jest na dobrej drodze, na ostatniej prostej, gdy nagle wszystko się komplikowało i wywracało do góry nogami.

W końcu się jednak udało. Jak koledzy z Wisły Płock zareagowali na transfer do Legii?

- Szczerze mówiąc wszyscy mi gratulowali i byli zadowoleni, że mi się udało. W pewnym sensie koledzy również angażowali się też w transfer, ponieważ droga do niego była długa. Rozmawiałem z nimi o wszystkich opcjach jakie miałem, brałem pod uwagę ich opinie – szczególnie tych starszych i bardziej doświadczonych graczy. Kiedy powiedziałem im, że podpisałem kontrakt z Legią, byli szczęśliwi i cieszyli się razem ze mną.

W Wiśle byłeś postacią pierwszoplanową, a w Legii musisz walczyć o miejsce w składzie. Jakie jeszcze różnice widzisz między Legią a Wisłą Płock?

- Z całym szacunkiem dla Wisły Płock, ale Legia Warszawa to naprawdę duży klub, największy w Polsce. Różnic jest mnóstwo, a wszystkie można zauważyć w oczekiwaniach, stadionie czy atmosferze. Wszystko jest inne. Również poziom sportowy. Tak jak wspomniałeś, tutaj muszę walczyć o miejsce na boisku. Ale chciałem tego i potrzebowałem takiej rywalizacji. Dzięki temu mam szansę się rozwinąć.

Jak czujesz się w taktyce trenera Kosty Runjaicia?

- Lubię ją. Grałem już w tym systemie z trójką obrońców w poprzednim sezonie. Grałem zwykle na środku defensywy, ale mogę spokojnie też występować jako pół lewy stoper. Mamy zespół, który planuje osiągnąć w obecnym sezonie wiele wspaniałych rzeczy, nie tylko w Ekstraklasie, ale również w Lidze Konferencji.

Steve Kapuadi

Legia chce powtórzyć lub pobić wynik Lecha Poznań w Lidze Konferencji z poprzedniego sezonu, czyli awans do ćwierćfinału?

- Nie rozmawialiśmy o tym, ale… będąc szczerym, uważam, że zdecydowanie możemy to zrobić, stać nas na to. Mamy zespół, który jest w stanie tego dokonać. Patrzę na kolegów, na ten entuzjazm i jestem optymistą. Z całą pewnością możemy zajść tak samo daleko jak Lech lub jeszcze dalej. Dlaczego nie?!

Początek był niezły. Wygraliście z Aston Villą, a ty grałeś od pierwszej minuty.

- To było dla mnie zaskoczenie ale i wielkie wyróżnienie oraz szansa. Wspaniały mecz z kapitalną oprawą na trybunach. Właśnie dla takich meczów warto było przejść do Legii, do Warszawy. W Venezii raczej bym nie miał szans na takie przeżycia.

Ostatnie trzy mecze były słabsze, wszystkie przegraliście.

- Każdy mecz był inny. W Białymstoku spotkanie od początku nam się nie układało. W Alkmaar nie byliśmy gorsi, ale straciliśmy jednego gola i to okazało się decydujące. Wiadomo, że to co wydarzyło się po meczu było smutne. Nigdy nie spodziewałem się, że jako piłkarz spotkam się z taką brutalnością. To świeża sprawa ale jednak już przeszłość i nie miała wpływu na mecz z Rakowem, który powinniśmy zremisować lub wygrać. Okazji nie brakowało, ale za to brakowało szczęścia lub podejmowaliśmy złe decyzje. Moim zdaniem prezentowaliśmy się lepiej, ale przeciwnicy uzyskali korzystniejszy wynik. Nie ma co jednak rozpaczać. Teraz jest przerwa. Złapiemy nieco świeżości i wrócimy do wygrywania.

Powiedziałeś, że przyszedłeś do Legii m.in. po to by grać takie mecze jak z Aston Villą. Po co jeszcze?

- Chcę skupiać się na teraźniejszości. Przyjechałem tu, by się rozwijać, a to na pewno się stanie, jeśli będę występował w europejskich pucharach lub w regularnie w ekstraklasie. Na razie skupiam się na tym co tu i teraz czyli chcę rozegrać jak najwięcej meczów. A co do reszty to zobaczymy.

Już po pierwszym meczu przy Łazienkowskiej razem z kibicami Legii śpiewałeś przyśpiewki i cieszyłeś się razem z innymi. Skąd znajomość słów legijnych piosenek?

- W ostatnich miesiącach spędzałem dużo czasu na stadionie i z zawodnikami, z którymi grałem w przeszłości. Cały czas śpiewali mi jakieś piosenki o Legii, więc wpadło w ucho, coś zapamiętałem i teraz też tak robię. Na razie znam dwie czy trzy, ale będzie coraz lepiej. Myślę, że za kilka miesięcy będę znał większość przyśpiewek.

Steve Kapuadi

Polecamy

Komentarze (60)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.