Suma szczęścia równa się zero
28.08.2010 17:39
Manu w 11. minucie meczu szarżował na bramkę rywali, zbliżał się już do pola karnego kiedy wypuścił sobie piłkę. W tym momencie na interwencje zdecydował się Marcin Drzymont, który zamiast w futbolówkę trafił w nogi Portugalczyka. Gwizdek arbitra jednak milczał. Legioniści zaczęli protestować, a goście wyprowadzili wzorową kontrę. Po chwili błąd Ariela Borysiuka wykorzystał Tomasz Wróbel, który dośrodkował piłkę do będącego bez żadnej opieki w polu karnym Marcina Żewłakowa. Były napastnik reprezentacji Polski nie miał problemu z zaskoczeniem Marijana Antolovicia. - Pierwszą bramkę podarował gościom arbiter. Był ewidentny faul na Manu, ale sędzia tego nie odgwizdał. Ale gola zdobył GKS, a nie sędzia - mówił po meczu Maciej Iwański.
I trudno nie zgodzić się ze zdaniem rozgrywającego Legii. A będąc złośliwym można nawet rzecz, że tego gola podarowała GKS-owi Legia. Piłkarze po takiej, a nie innej decyzji arbitra powinni bowiem grać dalej, a nie protestować. Przecież sędzia i tak nie uwzględni protestów zawodników, co najwyżej ukarze kogoś żółtą kartką. Dodatkowo i Wróbel i Żewłakow mieli tyle miejsca i czasu, że poczuli się jak na treningu. Sędzia popełnił błąd, ale nie ma co o tym dyskutować. Błędy arbitrów były, są i nadal będą, a suma szczęścia zawsze w takich sytuacjach wcześniej czy później równa się zero.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.