Svitlica: W Warszawie muszą mnie zrozumieć
06.10.2006 01:45
Chcę skończyć karierę w Polsce - mówi <b>Stanko Svitlica</b>. Były król strzelców naszej ekstraklasy prawdopodobnie podpisze kontrakt z Wisłą Kraków. Serbski napastnik to fenomen. W Polsce został gwiazdą, Legię poprowadził do mistrzostwa kraju, strzelił nawet Wiśle gola dającego warszawiakom tytuł. Nigdzie wcześniej ani nigdzie później kariery nie zrobił.
Najpierw grał w przeciętnym Cukaricki Belgrad i kiedy przyjeżdżał do Warszawy, był graczem kompletnie anonimowym. Wyjeżdżał jako jedyny zagraniczny król strzelców w historii naszej ligi (24 gole w sezonie 2002/03). Za 250 tys. euro trafił do niemieckiego Hannover 96. W debiucie strzelił gola Bayernowi w Monachium, ale w Bundeslidze zagrał ledwie trzy razy. Oddano go do drugoligowego LR Ahlen.
- Byłem tam najlepszy. Potem doznałem kontuzji, a drużyna spadła do trzeciej ligi. Trener mówił mi jednak, że ze mną w składzie to by się nie zdarzyło - opowiada Svitlica. Dziś ten 30-latek przyjeżdża do Krakowa, by przejść w Wiśle badania i testy sprawdzające formę.
"Będę grał równie dobrze"
Wielki powrót Svitlicy wymyślił oczywiście nowy trener krakowian Dragomir Okuka. Oczywiście, bo to on podjął w 2001 roku pracę w Warszawie i jął ściągać rodaków. Svitlica i Aleksandar Vuković mieli duży udział w odzyskaniu przez stołeczny klub - po siedmiu latach - mistrzostwa Polski. Vuković pertraktował kiedyś z Wisłą, dziś podkreśla, że liczy się dla niego tylko Legia. Takie same deklaracje składali Okuka i Svitlica. Teraz się poprawiają: - W Legii i Wiśle. To dwa wielkie kluby.
Okuka ze Svitlicą współpracował jeszcze w Cukaricki Belgrad. - Bardzo się cieszę z oferty, bo Wisła to drużyna z potencjałem. Ostatnio zbyt długo grałem o małe cele, a chciałbym jeszcze coś osiągnąć. Miałem intratną propozycję z Rosji, chciały mnie też kluby z niemieckiej drugiej ligi i najlepsze serbskie - Crvena Zvezda i Partizan. Wolę jednak Polskę. Wisła odezwała się już dawno temu, gdy miałem kontuzję. Zapamiętałem to - mówi napastnik. - Gdyby zadzwoniła Legia... To nie moja wina, że nie wróciłem, tylko działaczy. Mam nadzieję, że ludzie pamiętają zwycięstwo Legii nad Wisłą 4:1. Wtedy całą noc przed meczem spędziłem z chorym dzieckiem w szpitalu. Położyłem się spać o siódmej rano. Ale nie chciałem słyszeć, żeby w takim spotkaniu nie zagrać dla Legii. Kibice w Warszawie muszą mnie teraz zrozumieć - dodaje. Pocieszyć może go reakcja stolicy na trenera Okukę, którego kibice przyjęli miło.
Od pół roku Svitlica nie grał w żadnym klubie, więc nie trzeba za niego płacić. - Ale jestem przygotowany, by grać nie gorzej niż poprzednio w waszej lidze - zapewnia. - Napastnik z taką łatwością zdobywania bramek zawsze się przyda. Nawet, gdyby początki były trudne - dodaje Okuka.
"W Wiśle będzie mu łatwiej niż w Legii"
W Polsce zapamiętano go jako zawodnika mało biegającego, wolnego, nieruchliwego, ale trafiającego do siatki regularnie jak nikt. Mówiono, że ma świetnie ułożoną nogę, choć klasyk naszej myśli szkoleniowej Jerzy Talaga się z tym nie zgadzał. - Ale jego przyzwyczajeń nie ma już co zmieniać, bo straci pewność uderzenia - tłumaczył.
Z dokonaniami Svitlicy (40 goli w 60 meczach ligowych) porównywać można tylko wyczyny Tomasza Frankowskiego (115/173). Kiedy jednak opuszczał Niemcy i sugerował, że wróciłby do Warszawy, Legia nie podjęła tematu. - To byłby dla nas krok wstecz - mówił były kolega z zespołu, wtedy już prowadzący stołeczną drużynę Jacek Zieliński. Przy Łazienkowskiej było jeszcze zbyt wielu graczy, którzy za "Stanisławem" nie przepadali, mając pretensje m.in. o to, że oni biegali, a on stał, strzelał i spijał śmietankę.
- Stanko to napastnik może nieefektowny, ale bardzo efektywny. Przy Okuce wykona taką pracę, że na pewno strzeli przynajmniej dziesięć goli w sezonie. Wisła stwarza dużo sytuacji, w obecnej Legii tak łatwo by mu nie było - uważa Cezary Kucharski, który grał ze Svitlicą w ataku.
- Dawno powiedziałem, że chcę skończyć karierę w polskiej lidze. Myślę nawet o tym, żeby na stałe zostać w waszym kraju, bo i żonie bardzo tu się podoba. Nasze pierwsze dziecko urodziło się w Polsce, teraz żona znowu jest w ciąży, w piątym miesiącu. Gdyby tak się stało, to kto wie - może nasz syn zagrałby kiedyś w polskiej lidze, a może nawet w waszej reprezentacji? - zastanawia się Svitlica.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.