fot. Marcin Szymczyk

Świetny początek sezonu, obiecujące transfery, moda na Legię!

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

05.09.2023 01:15

(akt. 06.09.2023 20:32)

To miał być tekst podsumowujący letnie okienko transferowe, ale tak naprawdę spojrzeć na ostatnie dwa miesiące należy znacznie szerzej. A był to czas bardzo dobry dla kibica Legii, który może z lekkim optymizmem i względnym spokojem spoglądać w przyszłość.

Zacznijmy od wyników sportowych. Legia po raz pierwszy od 15 lat zdobyła Superpuchar Polski wygrywając z Rakowem Częstochowa w rzutach karnych. Trofeum może głównie symboliczne, ale zwiastujące coś lepszego. W rozgrywkach ligowych legioniści mimo dwóch zaległych meczów prowadzą w tabeli – złożyły się na to cztery zwycięstwa i jeden remis. Do tego doszła niezwykle efektowna, momentami szalona i przyprawiająca o przyspieszone bicie serca gra w europejskich pucharach. Legioniści przeszli przez eliminacje do Ligi Konferencji Europy przeżywając trzy magiczne i niezapomniane wieczory. Pierwszy w Wiedniu gdzie wygrali 5:3 z Austrią rzutem na taśmę strzelając gola pozwalającego uniknąć dogrywki. Kolejny w Herning, gdzie trzy razy przegrywali z FC Midtjylland i trzykrotnie doprowadzali do wyrównania. A ostatni w rewanżu z Duńczykami, gdzie w serii rzutów karnych bohaterem okazał się ten, na którego mocno narzekano za postawę w poprzednich spotkaniach – czyli Kacper Tobiasz. W sześciu meczach pucharowych padło 28 bramek co daje średnią 4,66 gola na spotkanie! To było piłkarskie szaleństwo, ale ze szczęśliwym zakończeniem.

Awans do fazy grupowej jest powiewem normalności, której ostatnio przy Łazienkowskiej brakowało. Legii nie było w Europie w 2017, 2018, 2019 i 2020 roku czyli cztery razy z rzędu po wakacjach kibice byli pozbawieni emocji w europejskich pucharch. W 2021 roku była faza grupowa Ligi Europy, ale za te wyniki klub zapłacił wysoką cenę i musiał skupić się na tym, aby nie spaść do niższej klasy rozgrywkowej. Tym samym w 2022 roku znów nie było Legii w Europie. Teraz w końcu się to zmieniło. Na koniec zgrupowania w Austrii, po wygranej z Red Bullem Salzburg, kapitan Legii Josue wykrzykiwał, że Legia po przerwie wraca na swoje miejsce. Do powrotu jeszcze daleka droga, ale drużyna jest na właściwej drodze do tego celu.

W osiągnięciu dotychczasowych wyników z pewnością pomogły zespołowi transfery. I to nie tylko te, z obecnego okienka transferowego. Pierwszym i być może najistotniejszym było pozyskanie trenera Pogoni Szczecin, Kosty Runjaicia. Szkoleniowiec do momentu przyjścia do Warszawy nie zdobył żadnego trofeum, ale w stolicy zaczął nadrabiać zaległości. Skompletował sztab, bardzo mądrze współpracuje z dyrektorem sportowym Jackiem Zielińskim, rozwija piłkarzy zarówno taktycznie jak i mentalnie. U Niemca nic nie dzieje się przypadkowo ani błyskawicznie – wszystko jest procesem, dodajmy że starannie przemyślanym i przygotowanym. I podobnie było z ostatnim okienkiem transferowym. Pion sportowy dość szybko pozyskał czterech zawodników – Radovana Pankova, Patryka Kuna, Juergena Elitima i Marca Guala – każdy z tych graczy trenował z zespołem już na zgrupowaniu w Austrii. I żaden z nich nie okazał się na razie pomyłką czy błędem, każdy dołożył swoją cegiełkę do miejsca, w którym znalazła się Legia.

Pankov jest ciekawym obrońcą. Mógł trafić do Warszawy gdy był dla Crvenej opcją numer trzy, ale wówczas trzeba było za niego zapłacić. Trzeba więc było poczekać, aż stał się opcję numer sześć i pozwolono mu odejść za darmo. Radovan jest nieustępliwie grającym piłkarzem, który nie odpuszcza walki o piłkę, a do tego jest bardzo inteligentnym człowiekiem i nietuzinkową postacią. Na podpisanie umowy przyjechał do klubu ubrany w gustowny garnitur i prezentował się lepiej niż niejeden polityk.

Kun miał być alternatywą dla Filipa Mladenovicia, a okazało się że na dwa miesiące musiał go zastąpić. Siłą rzeczy był porównywany do Serba, ale to zupełnie inny piłkarz. Nie taki świetny w ofensywie, ale za to waleczny, biegający od pola karnego do pola karnego, wspomagający defensywę. W kilku meczach był wyróżniającą się postacią, w kilku nie dawał tyle, ile powinien. Ale pamiętajmy, że to początek, że dopiero poznaje wymagania trenera, styl gry zespołu i poszczególnych kolegów. Wejście miał naprawdę całkiem przyzwoite i znając zaangażowanie i ambicję Patryka, to gorzej być nie powinno, tylko lepiej.

Gual to postać dobrze znana w lidze, król strzelców ostatniego sezonu w barwach Jagiellonii. W Legii jednak musiał pogodzić się z tym, że nie był od razu postacią pierwszoplanową, kilka meczów zaczynał w roli rezerwowego. Musiał też zmienić swój styl gry i przystosować się do zespołu i wymagań szkoleniowca. I w meczach wyjazdowych z Austrią czy Midtjylland zagrał bardzo dobrze, przestał grać samolubnie, coraz częściej dostrzega lepiej ustawionych kolegów. Zwiększyła się też intensywność i częstotliwość meczów dla Hiszpana. Czasem jest królem chaosu, ale coraz częściej pokazuje jak wysokie ma umiejętności.

Elitim z omawianej czwórki jest najkrócej, ale Kolumbijczyk szybko odnalazł się w Legii. Trzeba go pochwalić za grę w obronie, dobre wyprowadzanie piłki i małą liczbę strat. Dużo biega, pomaga defensywie, ale i w ofensywie potrafi zrobić różnicę i coraz śmielej sobie poczyna, coraz częściej popisuje się udanymi dograniami piłki w pole karne. Pamiętamy o jego kapitalnym golu w Wiedniu, który napoczął rywala i pozwolił uwierzyć we własne siły całemu zespołowi.

Dyrektor sportowy Jacek Zieliński, podobnie jak szef skautingu Radosław Mozyrko, powtarzają, że transfery można oceniać minimum po roku, ale wymieniona czwórka zrobiła dobre wrażenie i pozwala optymistycznie spojrzeć na kolejne miesiące. Dotychczasowe mecze nakazują stwierdzić, że są to gracze dobrze dobrani do potrzeb i możliwości drużyny i nie okażą się pomyłkami transferowymi.

Ale nie tylko wspomnianą czwórkę pozyskała Legia – w ostatnich dniach drużynę wzmocnili jeszcze Steve Kapuadi – środkowy obrońca, Marco Burch – środkowy obrońca i Gil Dias – lewy wahadłowy. Kapuadi zdołał już zadebiutować, miał swój udział przy straconej bramce, ale też kilka zagrań było bardzo solidnych. Widać, że na razie będzie opcją rezerwową, ale od początku taki był plan. Pion sportowy dostrzega u niego stały progres i liczy, ze w Legii w otoczeniu lepszych niż dotąd piłkarzy, ten progres będzie jeszcze większy.

Burch to wychowanek szwajcarskiego Luzern, gdy był zdrowy regularnie tam grał, wystąpił na młodzieżowych mistrzostwach Europy. Ma 22 lata i spory potencjał sprzedażowy, a w Legii może zrobić kolejny krok ku większej karierze. Z kolei Dias może pochwalić się w takimi klubami w swoimi CV jak Benfica, AS Monaco, Olympiakos, Fiorentina, Nottingham Forrest czy VFB Stuttgart. Jest szybki, ma dobrą lewą nogę i może stać się ważnym ogniwem zespołu. Czy tak się stanie, dopiero się przekonamy. Trzeba jednak przyznać, że wszystkie te transfery są obiecujące i przemyślane. Dzięki temu konkurencja na poszczególnych pozycjach jest naprawdę duża.

Bramkarze: Tobiasz, Hładun, Miszta, Kobylak

Obrońcy: Jędrzejczyk, Pankov, Augustyniak, Burch, Ribeiro, Kapuadi, Rose, Charatin

Wahadłowi: Wszołek, Baku, Kun, Dias, Jędrasik

Środkowi pomocnicy: Slisz, Celhaka, Sokołowski, Elitim, Rejczyk, Kapustka

Dziesiątki: Josue, Strzałek, Muci, Gual, Rosołek

Snajperzy: Pekhart, Kramer

Wygląda to naprawdę ciekawie, możliwe są przesunięcia na kilku pozycjach w razie potrzeby. Polityka kadrowa może się więc podobać, trener dostał narzędzia i ma komfort pracy. Nie tylko dlatego, że rywalizacja na treningach jest spora, ale również dlatego, że przedłużono z nim kontrakt do 2026 roku!

Na koniec warto wspomnieć o kibicach tłumnie odwiedzających Łazienkowską. Mimo wakacji frekwencja w Warszawie była imponująca, często mogliśmy usłyszeć komunikat Sold Out – wszystkie bilety zostały wyprzedane. Na siedem meczów w Warszawie rozeszło się łącznie 176 906 biletów co daje średnią 25 272 na spotkanie! To rewelacyjny wynik gdyż średnia widzów w okresie wakacyjnym nigdy nie przekroczyła 20 tysięcy! To świadczy o tym, że działania Marcina Herry i Jacka Zielińskiego przypadły do gustu kibicom, którzy obdarzyli ich zaufaniem. W Warszawie i okolicach ponownie nastała moda na Legię. A to jest coś nie do przecenienia.

Podczas pobytu w Danii miałem okazje zamienić kilka słów z wiceprezesem Legii, który powiedział coś bardzo ciekawego. – Wszyscy wokół Legii przyzwyczaili się, że jak jest dobrze, to zaraz pewnie będzie źle, że zaraz coś wybuchnie, coś się stanie i przyjdzie gorszy okres. Tak było w ostatnich latach i nie ma powodu by się dziwić, że ludzie tak myślą. Ale my to chcemy zmienić, to jest nasz cel długofalowy. Chcemy doprowadzić do tego, by kibic myślał, że jest dobrze i dalej będzie dobrze, by zniknął ten pesymizm – tłumaczył Herra. Nie pozostaje nic innego jak życzyć, by tak się właśnie stało. A teraz wypada jedynie napisać – chwilo trwaj!

Polecamy

Komentarze (274)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.