Sylwester Czereszewski: Boniek wróżył, że będę dobrym transferem
10.10.2012 00:04
Wejście do Legii zapowiadało się idealne – mistrzostwo i puchar.
- Pamiętam, jak strzeliłem na 2:0. Chwilę potem Kucharski z Mięcielem wychodzili we dwóch na bramkarza. Źle dograli sobie piłkę... I jeszcze te zmiany... Zszedł „Kuchar” z „Miętowym”, za nich weszli Jałocha z Kacprzakiem. Rozumiem, że wprowadza się dodatkowego obrońcę, ale nie powinno osłabiać się ataku. Nie było komu przytrzymać piłki z przodu. Poza tym nam szło nam naprawdę dobrze! Jeśli w takim meczu wygrywa się 2:0, to trzeba to już dowieźć do końca, nie odpuszczać. Mówiono, mecz o mistrzostwo, więc nie można go było przegrać! A jednak! Wszystko jest możliwe! Jeszcze ta przerażająca cisza w szatni po meczu. Nie pamiętam ile tak siedzieliśmy i kto pierwszy się odezwał.
- Stąd domysły, że ten mecz sprzedaliście.
Pamiętam te historie o arbitrze Czyżniewskim, leżącym na murawie i przyjmującym łapówki od Widzewa (śmiech). Przypominam sobie bramki i stwierdzam, że to niemożliwe. Widzew poszedł za ciosem, pokazał swój charakter. Po prostu nas stłamsił. Niedawno się dowiedziałem, że i tak nie sięgnęlibyśmy po podwójną koronę. Po meczu z Widzewem jechaliśmy do Katowic na ostatnią kolejkę. Z GieKSą mierzyliśmy się też w finale Pucharu Polski. Gdybyśmy wygrali z Widzewem, Katowice podłożyłyby nam się w lidze, a my im w pucharze.
Kontrakt z Lechem po tylu latach w Legii to nietypowy ruch.
- Chcieli mnie z powrotem w Warszawie, ale pojawił się nowy gość, nazwijmy go dyrektorem, który był tylko od oszczędzania kasy. Obraziłem się trochę na to, jak mnie potraktowano. Miałem też oferty z Petrochemii Płock. Było blisko, ale Poznań był atrakcyjniejszy pod względem sportowym. Miasto zainteresowane piłką, duży, pełny stadion. Chyba mnie tam lubili, bo kiedy przyjechałem na Bułgarską z Łęczną, zerwałem więzadła, schodząc z boiska dostałem owację. Może postrzegali mnie bardziej jako na człowieka niż piłkarza Legii.
Mimo wszystko wcześnie skończyłeś karierę.
- Byłem za bardzo zmęczony piłką.
To znaczy?
- Miałem dość organizacji w większości polskich klubach. Nie było pasjonatów z prawdziwego zdarzenia, którzy zagwarantowaliby sukcesy, a nie będą tylko o nich mówić. Nie było wspólnego celu, grania do jednej bramki. Każdy ciągnął w tę swoją stronę. Było dużo mówienia, a mało działania. Legia daje obecnie wzór i pomysł na prowadzenie klubu, ale pewnie w wielu miejscach od moich czasów niewiele się zmieniło.
Całą rozmowę z Sylwestrem Czeryszewskim mozna przeczytać w tym miejscu.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.