Domyślne zdjęcie Legia.Net

Sytuacja w Legii moimi oczami w połowie rundy

janior

Źródło:

23.09.2003 17:31

(akt. 01.01.2019 15:12)

W niniejszym tekście chciałbym ocenić i opisać sytuację kadrową w Legii w połowie rundy (zostało rozegranych 6 z 13 spotkań) jesiennej sezonu 2003/2004. Zacznę od linii ataku, wokół której w letniej przerwie było najwięcej hałasu. Od momentu kiedy odejście z klubu Cezarego Kucharskiego stało się faktem, a prawie pewne było odejście Stanko Svitlicy, liderem tej formacji został Marek Saganowski. Potwierdzał to wysoką formą w przedsezonowych meczach sparingowych i jego miejsce w składzie było i jest niezagrożone. Ostatnio forma strzelecka „Sagana” nie jest taka dobra (na dzisiejszym treningu piłki po jego strzałach leciały przeważnie kilka metrów nad bramką), ale zapewne to kwestia niedługiego czasu, kiedy ją odzyska. Nie było pewne, kto razem z nim będzie grać w ataku. Pomijam Marcina Mięciela, który po raz kolejny i chyba ostatni był w Legii tylko w czasie okresu przygotowawczego. Dobrze prezentował się przed sezonem Adam Cieśliński, który w poprzednim sezonie zbierał bardzo dobre recenzje za grę w drugoligowym Stomilu Olsztyn. Długo wydawało się, że po ewentualnym odejściu Svitlicy i braku pieniędzy na sprowadzenie dobrego zmiennika to do niego będzie należało miejsce w ataku. Jednak podczas obozu we Francji doznał kontuzji i dopiero od tygodnia trenuje z zespołem. Wrócił do wcześniejszej dobrej skuteczności, a trener Dariusz Kubicki ponownie go chwali. W ostatni weekend zagrał w rezerwach Legii i strzelił jedną z bramek. Pod koniec okresu przygotowawczego w klubie pojawił się Argentyńczyk Manuel Garcia. W meczach sparingowych spisywał się co najmniej dobrze, był co chyba najważniejsze skuteczny. Jednak od początku sezonu spisuje się bardzo miernie. Stracił miejsce w podstawowym składzie, a w tej chwili narzeka na kontuzję. Na jego minus działa również bariera językowa oraz kłopoty z aklimatyzacją. Ponownie w pierwszej 11 pojawił się król strzelców poprzedniego sezonu Stanko Svilica, który latem nie trenował w Legii. Był kontuzjowany, albo jeździł po klubach niemal całej Europy na testy. Gdy okazało się, że jednak przynajmniej na razie pozostanie na Łazienkowskiej jego forma była katastrofalnie niska. W jednym ze spotkań został oceniony przez dziennikarza Gazety Wyborczej w taki sposób: „Dno, w które ktoś jeszcze puka od spodu”. Jednak ostatnio wydaje się zaczęła wzrastać. W meczu z Partizanem, Górnikiem (w Pucharze Polski) i Wisłą strzelił po jednej bramce w swoim stylu. Siły jednak starcza mu tak naprawdę na 60-70 minut gry. Za niego wchodzili w końcówkach: albo Garcia albo, jak ostatnio Radosław Wróblewski. Niestety jego forma jest bardzo słaba. Ma siłę, dużo biega, stara się walczyć, ale w Zabrzu nie trafił do pustej bramki, a w meczu z Wisłą w akcji w ostatniej minucie fatalnie przyjął piłkę i akcja, po której powinna paść piąta bramka zupełnie spaliła na panewce. „Wróbel” wydaje się mieć większe predyspozycje do gry na boku linii pomocy, ale konkurencja w środku pola w Legii jest w tej chwili wielka. Śmiem twierdzić, że Legia ma w tej chwili najsilniejszą linię pomocy w Polsce. Łukasz Surma, choć w Legii jest dopiero rok, jest już kapitanem zespołu i ma pewne miejsce w podstawowej jedenastce. Przez niego przechodzi większość akcji Legii, o czym świadczy największa liczba podań w zespole. W porównaniu z Aleksandarem Vukoviciem ma znacznie więcej zadań defensywnych, niezależnie czy Legia gra systemem 4-4-2 czy 3-5-2. Zresztą gra z tyłu wychodzi mu lepiej choć jego strzały zza pola karnego są niewątpliwie zagrożeniem dla rywali. Vuković choć do jego formy, którą osiągnął zaraz po przyjściu do Legii daleko mu, Widać u niego wielkie umiejętności i jako jeden z niewielu potrafi zagrać niekonwencjonalnie. Jednak jego dużym problemem jest chyba motywacja i koncentracja w meczach z drużynami teoretycznie słabszymi, np. Górnikiem Polkowice. Jednak po odejściu z klubu Kucharskiego i Mariusza Piekarskiego oraz wypożyczeniu Mariusza Zganiacza do Świtu Nowy Dwór Mazowiecki jego miejsce w składzie jest właściwie niepodważalne. Na bokach pomocy są Tomaszowie Kiełbowicz i Sokołowski (jeden i drugi). „Kiełbik” prezentuje równą formę. Ma swoich zwolenników jak i przeciwników. Conajmniej poprawnie gra w defensywie i całkiem nieźle w ofensywie. Na plus trzeba zaliczyć jego waleczność i nieustępliwość. A zastrzeżenia można mieć na pewno do zbyt lekko bitych rzutów rożnych i słabiej niż to bywało wcześniej, wykonywanych rzutów wolnych. Jednak szczególnie w tym pierwszym elemencie pozostaje chyba najlepszy w Legii. Również pewne miejsce w składzie choć jeżeli do formy wróci Radosłąw Wróblewski rywalizacja na lewej stronie pomocy będzie ciekawa. Na prawej stronie króluje Tomasz Sokołowski I, który przeżywa kolejną (trudno powiedzieć, którą? Trzecią, czwartą?) młodość. Imponuje kondycją (mimo wieku, skończone 33 lata), walecznością, wyśmienitymi zagraniami jak i nieustępliwością w defensywie a także, co wiadomo nie od dziś bardzo dobrym strzałem z dystansu. Szkoda, że tak rzadko korzysta z tej umiejętności. Zupełnie w cieniu pozostawia Tomasza Sokołowskiego II, którego gra dla przeważającej liczby obserwatorów jest bezbarwna. Popełnia wiele niewymuszonych błędów, ale może jeszcze potrzebuje czasu na aklimatyzację w zespole. W przypadku gry piątką w linii środkowej (tak jak w meczach z Wisłą i Górnikiem Zabrze w Pucharze Polski) na „dodatkowej” pozycji rywalizują Jacek Magiera oraz Dariusz Dudek. Po dobrych recenzjach za mecz z Górnikiem „Magic” zachwycił (zdaniem większości choć również są głosy przeciwne) w meczu z Wisłą. Przepiękny gol na pewno przyćmił gorsze zagrania. Jacek jest cichym zawodnikiem, ale na pewno nieustępliwym. Ponadto sporo widzi na boisku no i jak przekonaliśmy się w meczu z Wisłą potrafiącym precyzyjnie strzelić z dystansu. Dariusz Dudek przeplata bardzo dobre zagrania ze sporymi kiksami i chyba tu jest jego największy problem. Na pewno umie znaleźć się w polu karnym przeciwnika, jak również skutecznie zagrać w defensywie. Zarówno „Magic” jak i Dudek mogą grać w bloku defensywnym. Pierwszy na środku, a drugi na boku. Jednak tam wystawiani są raczej jedynie z konieczności. Na pewno obaj woleliby więcej grać aniżeli siedzieć na ławce, ale przy ustawieniu zespołu w systemie 4-4-2 brakuje pozycji, drugiego defensywnego pomocnika, na której mogliby grać. Przynajmniej na razie przegrywają walkę o miejsce w składzie z Łukaszem Surmą. W defensywie też trudno im o miejsce w pierwszej jedenastce. Niekwestionowanymi liderami na środku obrony są Jacek Zieliński oraz według mnie Dickson Choto, który wdarł się do Legii i serc kibiców w imponującym stylu. Pierwszy to już legenda klubu, ale ta legenda mimo wieku (za niespełna 3 tygodnie kończy 36 lat) gra nadal wyśmienicie. Nie jest już tak szybki czy zwrotny, ale doświadczeniem nadrabia z nawiązką te ubytki. Od niego mogą uczyć się dziesiątki młodych piłkarzy w Polscy i Europie. Choto, 12-krotny reprezentant Zimbabwe, który przychodząc do Legii miał na koncie jedynie 22 występy w Ekstraklasie niemalże od pierwszego meczu stał się jednym z bardziej uwielbianych przez kibiców zawodnikiem Legii. Nie bez powodu, spokój, opanowanie, a przede wszystkim gra z głową w niedługim czasie (i oby tak się stało) mogą uczynić go jednym z najlepszych środkowych obrońców w Polsce. Jeżeli zachowa obecną formę do końca rozgrywek typuję go do nagrody zwycięzcy plebiscytu w kategorii „Odkrycie roku”. Kandydatem na pozycję środkowego obrońcy jest również Marek Jóźwiak, który w przerwie letniej ograniczył trochę liczbę popełnianych błędów. Jednak w tej chwili przegrywa walkę o miejsce w składzie z Choto i musiałby znacznie poprawić się, aby tą rywalizację wygrać. „Beret” na pewno jest bardziej doświadczony, co czyni go trudnym do minięcia obrońcą. Potrafi znaleźć się pod polem karnym rywali. Jednak jeden kiks w meczu może zamazać w pamięci całą jego dobrą grę. Jóźwiak może również grać na boku obrony (tak jak w meczu z Wisłą). Jednak jeżeli są zdrowi podstawowe miejsce mają Wojciech Szala (z prawej strony) oraz Tomasz Jarzębowski (z lewej). Pierwszego na pewno należy wyróżnić za waleczności, dobrą kondycję a co za tym idzie skłonność do rajdów wzdłuż bocznej linii. Lecz jak na mój gust Szala popełnia zbyt wiele błędów, (np. w ustawieniu się) traci dużo piłek. Jest mało precyzyjny w zagraniach krótkich jak i długich. Jest to być może szansa dla wcześniej dla mnie wspomnianego Dariusza Dudka. Na lewej stronie nie ma już nawet takiej konkurencji. Głównie z powodu absencji „Jarzy” trener Kubicki zdecydował się zagrać ustawieniem 3-5-2. Jako plus Jarzębowskiemu należy zaliczyć na pewno umiejętność znalezienia się w polu karnym przeciwnika, oraz jego ofensywne wyjścia. Dzięki temu możliwe jest niespodziewane dla przeciwnika stworzenie liczebnej przewagi w ataku. Jego gra pozostawia jeszcze trochę do życzenia i nad tym powinien popracować. Jeżeli będzie grać, ominą go kontuzje, zbierze więcej doświadczenia może stać się bardzo dobrym zawodnikiem. W zespole, w formacji obronnej mamy jeszcze Marcina Rosłonia, który w Legii jest 7 lat (z przerwami), a ma za sobą jedynie 5 oficjalnych występów (w tym dwa w lidze). Ostatnio odrzucił ofertę przejścia na zasadzie wypożyczenia do Świtu z Nowego Dworu, choć tam miałby na pewno większe szansę na grę. Ponadto jest jeszcze Adam Gmitrzuk, któremu udało się przejść do pierwszego składu po kilkuletnim pobycie w rezerwach Legii (w zeszłym sezonie 26 spotkań i 3 bramki). Według niektórych obok Choto jest szykowany jako następca Zielińskiego. Zobaczymy. Na razie 21-letni piłkarz rodem z Warszawy musi zadebiutować w oficjalnym meczu w barwach Legii. Pozostaje ostania pozycja – bramkarz. Obecnie Legia ma bogactwo na tej pozycji. Artur Boruc pewny punkt w drużynie, gra co raz lepiej, nabiera doświadczenia i wydaje się, że z meczu na mecz jest co raz lepszy. Jego mocną stroną jest bronienie strzałów, których wydawałoby się, że nie da się obronić, jednak w sytuacjach pozornie łatwych zdarzają mu się błędy (wynikające chyba z kłopotami z koncentracją przede wszystkim w czasie meczów z zespołami z dolnych rejonów tabeli) W rezerwie pozostaje doświadczony 33-letni Andrzej Krzyształowicz. Trener Kubicki wprowadził zasadę, Boruc gra w lidze, Krzyształowicz w Pucharze Polski. Wydaje się, że jest to dobra metoda aby obu utrzymać w wysokiej formie. Ewentualnie w odwodzie pozostaje Łukasz Załuska, pechowiec i w Legii chyba trochę niedoceniany. Na pewno stać go na grę na dobrym pierwszoligowym poziomie. Musi jednak zacząć grać, gdziekolwiek w I lub ostatecznie II lidze. Oficjalnie w kadrze pierwszego zespołu jest jeszcze młodziutki 19-letni Łukasz Zaremba. Na razie zbiera doświadczenie w IV-ligowych rezerwach pod okiem Jerzego Kraski. Na zakończenie kilka słów o trenerze Kubickim. Meczem z Wisłą, jak i przygotowaniem Legii do sezonu zaimponował ogromną wiedzą i umiejętnościami większości obserwatorom. Jest to człowiek z klasą, który będzie powoli ale skutecznie dążyć do wyznaczonych przez siebie celów. Naukę trenerską pobierał za granicą co moim zdaniem bardzo dobrze rokuje. Brak mu chyba jeszcze trochę doświadczenia. Jeżeli uda mu się sprawić, aby Legia potrafiła zmotywować się i wygrywać mecze z drużynami, które są piłkarsko słabsze od Legii - będzie wielkim szkoleniowcem. Jak to się mówi – pożyjemy, zobaczymy. Szczerze mu tego życzę.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.