Domyślne zdjęcie Legia.Net

Szala: "Nie jestem Rambo"

Leszek Dawidowicz

Źródło: Przegląd Sportowy

25.09.2002 14:09

(akt. 15.01.2019 20:37)

Wojciech Szala uważa, że po niedzielnym meczu z Odrą został kozłem ofiarnym, bo to właśnie jego kwalifikator spotkania, Zbigniew Przesmycki, "przyuważył" gdy trafił łokciem w twarz Wojciecha Górskiego. Zdaniem piłkarza do takich sytuacji przez 90 minut dochodziło często, a jego nieprzepisowe zagranie było czysto przypadkowe.
- Nie miałem najmniejszego zamiaru nieprzepisowo potraktować przeciwnika. Chciałem wbiec między niego i toczącą się piłkę, a nie byłem w stanie przewidzieć, który kierunek wybierze. Oceniłem błędnie, dlatego doszło do zderzenia - wyjaśnia Szala. - Jest mi naprawdę przykro, iż doszło do incydentu, bo takie uderzenie dla nikogo nie może być miłe. Tyle tylko, że mecz - zwłaszcza w drugiej połowie - był bardzo ostry i wielokrotnie dochodziło do podobnych spięć. Sam kilka razy oberwałem po buzi, do dziś noszę na to dowody na twarzy. Nie skarżyłem się jednak publicznie, nie narzekałem nawet w szatni. Wiem bowiem, że przeciwnicy też nie chcieli mi zrobić krzywdy. W ferworze walki łatwo się zapomnieć. Cóż niektórzy widzą jednak tylko to, co chcą. - Przeprosił pan Górskiego? - Nie, nawet z nim nie rozmawiałem, bo wszystko rozegrało się w ułamkach sekundy. To zawodnik co najmniej tak samo ostro grający jak ja. I chyba bardziej impulsywny, bo zaraz po zdarzeniu poniosły go nerwy i chciał mi oddać, co przypłacił żółtą kartką. Uważam, że sporą winę za dopuszczenie do takich sytuacji ponosi sędzia, który zupełnie nie panował nad wydarzeniami na boisku. Mylił się nieustannie, czym wprowadzał dodatkową nerwowość w obu zespołach. - Szef Wydziału Dyscypliny, Wiesław Maciak, stwierdził, że zagranie łokciem to pana nawyk. Przypomniał, iż za takie zagranie wyleciał pan z boiska w pierwszej kolejce, a uszło panu płazem w spotkaniu z Barceloną. - Jestem zdziwiony, bo nie przypominam sobie, żebym uderzył w twarz któregokolwiek z zawodników hiszpańskiego klubu. W Grodzisku za złamanie przepisów zostałem ukarany drugą żółtą kartką i musiałem opuścić boisko, choć początkowo sędzia ukarał Legię tylko rzutem wolnym. Bo mój atak nie wynikał wcale z premedytacji, tylko z nadmiernej ambicji. Nie pamiętam już, kogo potrąciłem, ale też było mi przykro, że doszło do incydentu. - W Legii po raz pierwszy zmierzył się pan z pozycją prawego pomocnika? - Nie, zaliczyłem już - zresztą całkiem udane - epizody w Katowicach. Na tej pozycji widzieli mnie i Marek Koniarek, i Bogusław Kaczmarek. Czy to moja ulubiona rola? Zawsze czuję się dobrze tam, gdzie widzą mnie szkoleniowcy. Ciągnie mnie jednak pod bramkę rywali. Atakowałem nawet wówczas, gdy byłem wystawiany jako obrońca. - Zmienił pan fryzurę, długie włosy podtrzymuje pan opaską niczym Rambo. Świadomie kreuje pan image silnego człowieka? - Nie, to zupełny przypadek. Chciałem zmienić wygląd, ale nie po to, żeby do kogokolwiek się upodobnić. A opaskę nakładam tylko po to, żeby włosy nie wpadały mi do oczu. - Nie niepokoją pana zbyt częste remisy Legii? - Może jeszcze nie dołują, ale na pewno zmuszają do myślenia, bo jest ich rzeczywiście zdecydowanie za dużo. Te wyjazdowe przyjmujemy z uśmiechem, natomiast wywalczone na własnym boisku traktujemy jak stratę dwóch dwóch punktów.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.