Domyślne zdjęcie Legia.Net

Szpilki Wdowczyka

Robert Balewski

Źródło:

23.08.2006 14:07

(akt. 25.12.2018 03:12)

Po przegranej 0:1 w Doniecku mało kto daje mistrzowi Polski szanse na odrobienie strat. Dwa tygodnie to w futbolu dużo czasu. Od pierwszego meczu z Szachtarem zespół z Warszawy zdążył się dwa razy pokłócić, zgubić w lidze sześć punktów i stracić z powodu kontuzji niemal wszystkich godnych zaufania obrońców, a Brazylijczycy <b>Edson</b>, <b>Elton</b>, <b>Roger</b> i <b>Hugo</b> z mężów opatrznościowych stali się kozłami ofiarnymi. Na ostatnim treningu przed meczem z mistrzem Ukrainy atmosfera była sielankowa, po boisku biegały dzieci Hugo, Edsona i <b>Grzegorza Bronowickiego</b>, a <b>Dariusz Wdowczyk</b> przechadzał się, rozdając uśmiechy na prawo i lewo, ale wiadomo, że jeśli seria porażek się nie skończy, zespół czekają kolejne burze.
Dobrą okazją do zrobienia porządków będzie zgrupowanie w Mrągowie podczas przerwy na mecze reprezentacji. Do niego zostało jednak jeszcze kilka dni i dwa mecze: z Szachtarem oraz ligowy z Górnikiem Zabrze. Żeby awansować do Ligi Mistrzów, Legia musi dziś strzelić co najmniej jedną bramkę i nie stracić żadnej, a z tym drugim miała ostatnio duże problemy. Wojciech Szala już z Doniecka wrócił z kontuzją, po kolejnych meczach do lekarza trafili też Dickson Choto i Hugo. Szala i kontuzjowany wcześniej Bronowicki nadal się leczą, Choto i Hugo wyszli wczoraj na trening, ale nie wiadomo, czy byli wstanie ćwiczyć razem z kolegami, bo po kwadransie dziennikarzy wyproszono. -O tym, czy zagrają, zdecydujemy w dniu meczu. Liczy się każda godzina - tłumaczył Wdowczyk. - Mam przygotowane rozwiązanie na wypadek, gdyby ich zabrakło. Czy będą jakieś niespodzianki? U nas ciągle są niespodzianki -mówił trener. Najbardziej ożywił się, gdy zapytano go, czy czytał w gazetach rady kolegów po fachu wytykających mu błędy. -Mam ostatnio tylu doradców, że sam już nie wiem, którego słuchać. Tego, który przegrał 1:6 z Valencią, tego pokonanego przez Terek Grozny, czy może tego, który na boisku nie miał przecież samych sukcesów, a teraz nie radzi sobie w parlamencie? - odpowiadał Wdowczyk, wbijając szpilki Dragomirowi Okuce, Franciszkowi Smudzie i Januszowi Wójcikowi. Wdowczyk nie traci wiary i pewności siebie i chce, żeby to samo pokazali dziś piłkarze. Jeśli szukają okazji, by się wreszcie przebudzić, to lepszej szybko nie będzie. W rewanżu z Szachtarem mało kto spodziewa się po nich czegoś dobrego, więc nie będą mogli znów narzekać, że nie poradzili sobie z presją. - Może to i dobrze, że postawiono na nas krzyżyk. Ważne, że my w siebie wierzymy. Mam nadzieję, że z pozycji kopanego łatwiej nam będzie się podnieść. Chcemy pokazać, że Legia wciąż żyje. Powiem piłkarzom przed meczem, że nie ma się kogo bać. W meczu z Szachtarem możemy tylko zyskać - zapowiadał Wdowczyk. Szachtar też ma swoje problemy z kontuzjami. Nie zagra Julius Aghahowa, a najdroższy piłkarz mistrza Ukrainy Matuzalem wprawdzie przyleciał, ale dziennikarze ukraińscy twierdzą, że uraz kolana jest zbyt poważny, by Brazylijczyk zagrał. Lucescu wziął go, żeby do końca trzymać rywali w niepewności. To właśnie po upadku Aghahowy sędzia Franck De Bleeckere dał Szachtarowi w pierwszym meczu wymyślony rzut karny. Matuzalem najczęściej strzelał na bramkę Łukasza Fabiańskiego, ale trener Mircea Lucescu ma tak dobrych rezerwowych, że nie musi wpadać w panikę. Wdowczykowi pozostaje nadzieja na to, że nawet jeśli do awansu do Ligi Mistrzów nie wystarcza umiejętności, to można go wywalczyć sercem. W tym tygodniu minęło dziesięć lat od chwili, gdy polskiemu klubowi udało się to po raz ostatni.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.