Szymon Grączewski
fot. Jan Szurek

Szymon Grączewski: Chcę pojechać na obóz z "jedynką" i zrobić dobre wrażenie

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

16.06.2023 11:00

(akt. 16.06.2023 11:46)

– Pierwsze półrocze w piłce seniorskiej było budujące. Następne cele? Chcę pojechać na obóz z "jedynką" i zrobić dobre wrażenie na sztabie – mówił nam 18-letni Szymon Grączewski, który w 2023 roku wyrósł na ważnego zawodnika drugiej drużyny Legii Warszawa.

– Tata od zawsze chciał, bym grał w piłkę. Zabrał mnie na pierwszy trening do małego klubu z rodzinnych stron, czyli Dębu Kadyny. To był początek przygody z futbolem. Jeździliśmy na mecze do pobliskiego Elbląga, gdzie zostałem wypatrzony przez szkoleniowców Olimpii i sprowadzony do tego klubu, w którym występowałem ok. 7 lat. Często mierzyliśmy się z Legią. Pewnego razu wybraliśmy się na sparing przy Łazienkowskiej. Jeden ze stołecznych trenerów podszedł do mnie i spytał o rocznik. Dzień później dostałem informację o zaproszeniu na testy. Stawiłem się w Warszawie, zrobiłem dobre wrażenie.

Testowałeś się w Legii parę razy, m.in. w 2017 i 2019 roku.

– To wynikało z tego, że nie byłem do końca zdecydowany na zmianę klubu, głównie ze względu na sporą odległość od rodzinnego domu. Pomogło… wybudowanie LTC i kibicowska zgoda Olimpii z "Wojskowymi". Od małego byłem za Legią, czasami przyjeżdżałem na jej domowe mecze. Zaraził mnie tym mój tata, który zawsze wspierał stołeczną drużynę i marzył, bym grał w Warszawie. Mimo że miałem oferty m.in. z Zagłębia Lubin, Lechii Gdańsk i Lecha Poznań, to wybrałem stolicę. Czułem, że będzie dobrze. Bardzo się ucieszyłem, że taka marka zauważyła we mnie potencjał, choć przeprowadzka do dużego miasta spowodowała stres. Miałem wątpliwości, czy poradzę sobie w tak młodym wieku.

Na razie radzisz sobie bardzo solidnie. Jesienią grałeś w Centralnej Lidze Juniorów U-19, a w obecnej rundzie wyrosłeś na istotnego zawodnika III-ligowych rezerw. Imponująco zacząłeś przygodę z seniorskim futbolem.

– Pierwsze półrocze w rezerwach było budujące i doceniam to tym bardziej, że na początku rundy wiosennej nie dostawałem minut. Przełomem okazało się pucharowe spotkanie z Mławianką, w którym trener dał mi szansę, a ja strzeliłem gola.

Co okazało się kluczem do obiecującej rundy w twoim wykonaniu?

– Głowa. O ile przyzwyczaiłem się do występów w zespole ze swojego rocznika (2005 – red.), to awans do drugiej drużyny spowodował, że należało się przestawić na inne granie. Gdy przesunięto mnie do rezerw, to starałem się pokazać gotowość. Najtrudniejsza w III lidze była fizyczność, do której trzeba się zaadaptować. Nie ukrywam, że pomogła praca na siłowni. Gdy wiedziałem, że zostanę włączony do kadry "dwójki", to zwróciłem większą uwagę na tę kwestię.

Nie jesteś najwyższy, lecz przykuwasz to w zaletę.

– Zgadza się. Nikt mi nigdy nie mówił, że przez wzrost nie zajdę daleko w futbolu, słyszałem jedynie, że mam robić swoje, co przyniesie efekty. W piłce seniorskiej mierzę się zazwyczaj z zawodnikami o lepszych warunkach fizycznych ode mnie, ale potrafię zrobić różnicę mimo niższego wzrostu, w czym bardzo pomaga drybling i zwinność.

Dobrze poruszasz się po boisku, znajdujesz miejsce między strefami. Co jeszcze należy do twoich atutów?

– Mam dużo prostopadłych podań, chcę być mobilny. Ćwiczę krótkie prowadzenie piłki, często uderzam lewą nogą i staram się szukać okazji, gry, nad czym pracuję po zajęciach z trenerem Jarzębowskim.

Wyróżnia cię również tzw. szybka noga, umiejętność podprowadzenia piłki. Zachowując wszelkie proporcje, przypominasz Luquinhasa…

– Myślę, że – zachowując wszelkie proporcje i mając świadomość jak dużo mnie od niego dzieli – wzoruję swój styl na Brazylijczyku, m.in. przez krótkie prowadzenie piłki, drybling. Wiele się nauczyłem oglądając jego mecze.

Jakie elementy chciałbyś poprawić?

– Przede wszystkim grę w obronie, przyda mi się to w środku pola. Chciałbym też polepszyć wydolność, gdyż często się zdarza, że w meczu brakuje mi sił, łapią skurcze.

Pierwszą rundę w rezerwach kończysz z wojewódzkim Pucharem Polski. Miła sprawa, choć zapewne cały zespół liczył także na awans do II ligi.

– Dokładnie. Mieliśmy dwa cele – awans do wyższej klasy rozgrywkowej i zdobycie mazowieckiego Pucharu Polski. Zrealizowaliśmy tylko to drugie, ale cieszymy się z tego, co mamy, czyli trofeum, które zapewniło nam grę w PP na szczeblu centralnym.

Podejrzewam, że finał mazowieckiego Pucharu Polski był ciekawym przeżyciem.

– Jak najbardziej. Otoczka, kibice obu drużyn, stadion… Przyjemne doświadczenie, pierwsze poważniejsze trofeum w moim życiu. Jestem zadowolony, że byłem częścią tej drużyny i miałem swój udział w tym sukcesie.

Ostatnio pochwalił cię dyrektor akademii, Marek Śledź, inne osoby również doceniają twoją postawę. Te komplementy do ciebie dochodzą?

– To cieszy, ale staram się podchodzić do tego spokojnie i – tak, jak do tej pory – stosować się do zaleceń trenera Jacka. Zbieram doświadczenie, mogę uczyć się od takich piłkarzy, jak Mateusz Możdżeń, który występował w dużych klubach, sporo podpowiada, łatwiej gra się z nim w środku pola.

Jaką wskazówkę od Możdżenia uznajesz za najcenniejszą?

– Najbardziej do serca wziąłem to, by grać szybciej, gdyż w seniorach jest mniej czasu na podjęcie decyzji. O ile w młodzieżowych zespołach Olimpii Elbląg mogłem sobie pozwolić na znacznie więcej, to w Legii nie można za długo prowadzić piłki, cały czas się kiwać.

Do czego będziesz dążył w najbliższych miesiącach?

– Cele na nadchodzący sezon są takie, żeby pojechać na obóz z "jedynką" i zrobić dobre wrażenie na sztabie.

Twój kontrakt wygasa za rok. Były już rozmowy w sprawie ewentualnego przedłużenia?

– Jeszcze nie, do rozmów usiądziemy w odpowiednim czasie.

Polecamy

Komentarze (13)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.