Domyślne zdjęcie Legia.Net

Takesure Chinyama - Drogba z Zimbabwe czy leń?

Marcin Szymczyk

Źródło:

06.04.2009 08:26

(akt. 17.12.2018 23:32)

Takiego napastnika jak <b>Takesure Chinyama</b> nie było w polskiej lidze dawno. I nie chodzi wcale o to, że to zawodnik o umiejętnościach wyjątkowych, bijący wszystkich innych na głowę, który czaruje i bajeruje kibiców swoim stylem gry. Wręcz przeciwnie, rusza się raczej jak słoń w składzie porcelany: topornie, wydawać by się mogło, że bez ładu i składu. No ale co z tego, skoro w sobotę strzelił gola numer 14 w tym sezonie i został współliderem klasyfikacji najlepszych strzelców?
Napastnik z Zimbabwe jest skomplikowany, nieobliczalny, jedyny w swoim rodzaju. Nawet trudno go do kogoś porównać. Może ma w sobie coś z Didiera Drogby: silny jak tur, w walkach bark w bark nie do pokonania. Krytyka spływa na niego jednak równie często co słowa pochwały. Bo to zawodnik, który nie rozgrywa średnich meczów. Albo ratuje drużynie skórę - jak w sobotę w meczu z Arką Gdynia, gdy po jego golu Legia zdobyła trzy punkty - albo przez całe spotkanie zajmuje się głównie spacerowaniem po boisku i podziwianiem widoków. Na początku irytował się nawet trener Jan Urban. I z mentalnością tego zawodnika próbował walczyć. Bo Chinyama, jak to ma w zwyczaju, zwyczajnie się obijał. Nie słuchał poleceń, udawał że w jego słowniku nie ma słowa „pressing" i do obrony ani myślał się wracać. Szkoleniowiec szybko jednak spostrzegł, że to walka z wiatrakami. Chinyama jest niereformowalny i lepiej dla drużyny, gdy zostawi się go samemu sobie. I to działa. W tamtym sezonie obiecywał, że postara się strzelić 25 bramek na 25. urodziny. Nie udało się. Ale po zakończeniu obecnych rozgrywek nikt się nie zdziwi, jeśli co najmniej zbliży się do tej liczby. Tak samo jak nie znosi harować na boisku, nie toleruje dziennikarzy. Gdy prosi się go o wywiad, najchętniej schowałby się w mysią dziurę. Robi wtedy tak dziwne, śmieszne miny i gesty, że mimiki może mu pozazdrościć kabaret Ani Mru-Mru. Ale właśnie Chinyama to taki ani mru-mru. Ale dopóki strzela - a zdobył blisko 40 proc. bramek, jakie Legia uzyskała w tym sezonie - wszyscy będą mu wybaczać humory i kaprysy.

Polecamy

Komentarze (34)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.