Domyślne zdjęcie Legia.Net

Teraz albo nigdy

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

28.03.2010 10:11

(akt. 16.12.2018 08:33)

Piłkarze Legii przebudzili się w Gdańsku i zagrali w końcu tak jak oczekują od nich trenerzy i kibice. Co więcej wygrali przegrany mecz. Wprawdzie po pierwszym zwycięskim w tym roku spotkaniu z Cracovią można było powiedzieć coś podobnego (Legioniści przegrywali 0:1 i przez większość spotkania grali w osłabieniu) to jednak w Krakowie podopieczni Jana Urbana mieli, całą furmankę szczęścia. W Gdańsku na wygraną solidnie zapracowali.

Po wspomnianym meczu z Cracovią przyszła seria meczów bez zwycięstwa, posadą zapłacił za to szkoleniowiec. Początki Stefana Białasa także nie były optymistyczne, efekt „nowej miotły” był niezauważalny. Pierwsze symptomy dobrej gry można było zobaczyć w drugiej połowie meczu z Ruchem Chorzów w Warszawie, ale to wciąż było mało. W Gdańsku po 10 minutach „Wojskowi” przegrywali już 0:2 i wydawało się, że jest już pozamiatane. Jednak właśnie wtedy narodził się zespół! Bez ładu i składu biegająca w tym roku zbieranina zawodników w końcu pokazała charakter, ambicję, zaangażowanie i wiarę w zwycięstwo. Cechy te dawno nie widziane przy Łazienkowskiej wsparte umiejętnościami piłkarskimi pozwoliły wygrać zdawałoby się przegrany mecz.

Zawodnicy obalili tezę trenera Urbana, że w Legii nie ma graczy potrafiących grać dobrze głową i stąd tak mało bramek zdobywanych w ten sposób. Po uderzeniach głową gole ostatnio strzelili Dickson Choto, Bartłomiej Grzelak, Tomasz Jarzębowski i Inaki Astiz. Warto dodać, że przy każdej z tych bramek asystował Maciej Iwański. Pierwsza bramka z Lechią padła po dośrodkowaniu Jakuba Rzeźniczaka, co od dawna jest jego piętą Achillesową. Drugi gol to zasługa Tomasza Kiełbowicza, dzięki któremu stałe fragmenty gry znów stanowią zagrożenie dla rywala. Po trzeciej bramce mogliśmy obserwować dawno już nie widzianą, spontaniczną i nieograniczoną radość piłkarzy Legii, którzy zachowywali się tak, jakby właśnie zdobyli tytuł mistrza Polski.

To wszystko świadczy, że piłkarze Legii wyraźnie odżyli. I wcale nie chodzi o to, że Legioniści zdradzili Jana Urbana co zasugerował szkoleniowiec Śląska Wrocław. Po prostu związek zawodników i trenera się skończył, pewna formuła uległa wyczerpaniu. Być może zmiana wyjdzie na dobre obu stronom. Wiem, iż mecz z Lechią był dopiero pierwszą jaskółką, a ta jak wiadomo wiosny nie czyni. Jednak chcę wierzyć, że w piątek narodził się zespół i od tego momentu nie będziemy już musieli oglądać gry nudnej, mało efektownej i co najgorsze nieefektywnej.  Testem czy rzeczywiście tak jest będzie sobotni mecz w Poznaniu z Lechem. Chciałbym by w Wielką Sobotę kibice obejrzeli Wielką Legię. No bo jeśli nie teraz to kiedy?

Polecamy

Komentarze (18)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.