Tomas Pekhart, Filip Mladenović

Tomas Pekhart: Liczę co najmniej na fazę grupową Ligi Europy

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: legia.com

28.07.2021 16:46

(akt. 28.07.2021 16:50)

- Cieszę się każdym dniem, doceniam to, że jestem zdrowy i mogę robić rzecz, którą kocham. Czerpię radość z treningu, meczu, bo tego nauczył mnie zeszły sezon i covid. Siedzieliśmy w domu nie wiedząc, czy kiedykolwiek wrócimy na boisko. Potem graliśmy z przeświadczeniem, że to może być nasz ostatni mecz i znowu wszystko pozamykają. Żyję więc dzień po dniu i staram się tym cieszyć – mówił w rozmowie z serwisem legia.com napastnik stołecznego klubu, Tomas Pekhart.

Kiedyś powiedziałeś, że w piłce czysta głowa i pewność siebie to 70 procent sukcesu. Twój gol z Bod/Glimt dobrze to pokazał – chciałeś uderzyć prawą, strzeliłeś gola lewą. 

- Nie wiem jak to się stało. Idąca na mnie piłka była bardzo trudna, leciałem do dośrodkowania i kątem oka zobaczyłem robiącego to samo bramkarza. Pomyślałem, że połamie mi nogi, Mladen zresztą powiedział po meczu: chłop tam poszedł jak dziki, myślałem, że cię zabije. Ja po prostu wyciągnąłem stopę, to się chyba jakoś jeszcze odbiło od bramkarza. Ale czy strzeliłem lewą? Chyba nie, nie wiem, haha. Na pewno uderzyłem prawą, ale ona została bardziej trącona, poza tym leciał też na mnie Haikin. Koniec końców trącił ten strzał, tylko to nie wystarczyło. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem nawet do końca co tam się stało. Najważniejsze, że wpadło, a ja w końcu po długim czasie mogłem świętować z kibicami.  

W Legii strzeliłeś 30 goli. Ale nigdy nie widziałem cię tak szczęśliwego, jak przy tym ostatnim. 

- Żeby nie wiadomo jak ważny był mecz, przy pustych trybunach czułem się jak na treningu. Niby twoje trafienia są decydujące, strzelasz na wagę zwycięstwa i fajnie, ale z fanami na stadionie to jest kompletnie inne uczucie. Moja ostatnia bramka nie była aż tak ważna jak poprzednie, ale smakowała lepiej niż większość trafień z poprzedniego sezonu. 

Kiedy siedząc na Euro widziałeś wyniki naszych meczów, w których powtarzało się nazwisko Emreli, co sobie wtedy myślałeś?

- Nic, haha. Szczerze mówiąc nie oglądałem dużej liczby meczów – próbowałem, tylko za granicą jeszcze przy marnym łączu internetowym, nie było to takie proste. Ale jasne, widziałem każdy rezultat i cieszyłem się. Wiedziałem, że klub szuka kogoś bramkostrzelnego, bo poprzednio ten obowiązek spoczywał w większości na mnie. Różnica między najlepszym strzelcem a resztą stawki była spora, a to ważne, by nie polegać w tej kwestii tylko na jednym zawodniku. To ułatwia sprawę rywalom, bo po prostu odcinają napastnika i znacząco w ten sposób neutralizują zagrożenie. Wraz z upływem sezonu było mi coraz trudniej, bo zawsze grałem przeciwko trzem, czterem obrońcom. Teraz pewnie będzie tak samo, ale oprócz mnie będzie jeszcze Mahir. Cieszę się, że do nas trafił, bo wspólnie będziemy mogli być bardzo niebezpieczni. To wciąż młody chłopak, tak naprawdę cały czas jest na początku swojej kariery piłkarskiej. Będzie jeszcze lepszy.

Oglądasz czasem Formułę 1?

- Bardzo często. 

To wiesz, że największym rywalem zawsze jest kolega z zespołu. Przy 3-5-2 będziecie grać razem, ale przy 3-4-3 robi się ciasno. 

- W ogóle nie jestem takim typem człowieka. W poprzednim sezonie miałem nadzieję, że pojawi się w drużynie ktoś tak bramkostrzelny jak Mahir. Musisz mieć w zespole rywalizację, zwłaszcza, jeśli chcesz grać w Europie. Zobacz, co się stało z Lechem Poznań – fajnie zaczęli, ale nie mieli wystarczająco szerokiego składu i skończyli ligę na 11. miejscu, bo nie da się w tak okrojonej kadrze grać co trzy dni. Liczę co najmniej na fazę grupową Ligi Europy. Szeroki skład i rywalizacja w nim zawsze pozytywnie wpływa na zespół. Nigdy nie miałem problemu z nikim, kto gra na mojej pozycji – na przykład kiedy jeszcze był z nami Jose Kante, byliśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Nie jestem typem, który będzie bił się z kimś o miejsce w składzie innym sposobem niż praca na treningach. Z Mahirem znam się od niedawna, a już mamy bardzo dobrą relację. To niezwykle fajny facet i sądzę, że zatrybi między nami zarówno na boisku jak i poza nim.

Całą rozmowę z Tomasem Pekhartem można przeczytać w serwisie legia.com.

Polecamy

Komentarze (34)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.