News: Brzyski nie zagra z Jagiellonią

Tomasz Brzyski: Modlę sie by w tym roku jeszcze zagrać

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

20.10.2014 08:56

(akt. 04.01.2019 13:42)

- Od dawna mam problemy z mięśniami, przywodzicielami uda. Przed każdym meczem biorę silne pigułki przeciwbólowe i wychodzę na boisko. W meczu z Lechią, tak jak zwykle, w pewnym momencie poczułem ukłucie. Ale do tego, że grając, czuję dyskomfort, jestem przyzwyczajony. W piątek, gdzieś około 60. minuty wykonywałem rzut rożny i zaraz po kopnięciu piłki znowu mnie zakuło. Ale tym razem tak, że mecz się dla mnie skończył. Próbowałem jeszcze dograć do końca, ale tylko ciągnąłem za sobą nogę, więc nie było sensu czekać, bo i tak nie było ze mnie pożytku - opowiada w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Tomasz Brzyski.

- Rezonans miałem zrobiony dopiero w sobotę o 23. Płyta z wynikami została wysłana do opisu do Poznania. Okazem zdrowia na pewno jednak nie jestem. W niedzielę rano zakładałem spodnie i przez nieuwagę stanąłem na tej prawej nodze. Zabolało jak diabli, mało się nie przewróciłem. Nie jestem w stanie chodzić. Ale ból idzie z mięśni brzucha, z prawej strony. Modlę się, żeby to było tylko naciągnięcie i przerwa w treningach potrwała dwa tygodnie, a nie naderwanie. Wtedy konieczny byłby dłuższy odpoczynek.


I byłby czas naprawić te przywodziciele.


- Dokuczają mi od stycznia. Po badaniach i rozmowach z lekarzami oraz trenerem wspólnie zdecydowaliśmy, że na operację zaczekamy do końca roku. Wiadomo, wiosną walczyliśmy o mistrzostwo, a potem rozpoczynały się eliminacje w pucharach. A przerwa po takim zabiegu trwa trzy miesiące. Lekarze zapewnili, że uraz się nie pogłębi i zdecydowałem, że dopóki będę mógł chodzić, to gram. Widocznie jednak w piątek przyszedł moment, w którym organizm nie wytrzymał. Coś pękło i teraz tylko modlę się, by jeszcze w tej rundzie zagrać. Na leczenie przyjdzie czas w grudniu. To mój pierwszy poważniejszy uraz w życiu. Dotąd miewałem lekkie naciągnięcia, nogi były poobijane, ale ciężkiej kontuzji nie miałem nigdy.


Urazu doznał też Miroslav Radović.


- Miro jest niezastąpiony. Czasem lecę po skrzydle i wydaje mi się, że nie mam do kogo podać. A Rado zawsze do piłki wyjdzie, pokaże się na pozycji. W szatni też trzyma zespół. Jego brak to dla nas największa strata.


Zapis całej rozmowy z Tomaszem Brzyskim w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (15)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.