Tomasz Hajto

Tomasz Hajto broni Wojciecha Kowalczyka

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, Polska The Times

04.08.2014 12:25

(akt. 08.12.2018 12:37)

Przed meczem z Celtikiem były piłkarz Legii Wojciech Kowalczyk kolejny raz zaszalał na Twitterze. Napisał m.in. że Celtic przyjedzie, zgwałci Legię, pobawi się na Starówce i wróci do domu oraz Celtic dwa razy wygra kilkoma bramkami. Pod koniec meczu z Żylety fani zapytali: "Kowal szmato, co Ty na to?". "Kowala" w obronę wziął w zeszłym tygodniu dziennikarz weszlo.com Krzysztof Stanowski, dziś głos w sprawie zabrał Tomasz Hajto.

- Kibice mogą sobie mówić, co chcą, ale jednej rzeczy nie zmienią. Wojtek był, jest i będzie legendą Legii. On ten klub ma głęboko w sercu. Martwił się wynikami i formą przed tymi meczami z Celtikiem. Chciał ich zmotywować, jest wyrazisty, nie waży słów. Znam go ponad dwadzieścia lat. On nie ma innego miejsca w sercu, tylko na Legię. Ta jego krytyka to jest taka propaganda, histeria. Popadamy ze skrajności w skrajność. U nas jest tylko białe i czarne. Dziennikarze też oceniają na tej podstawie, czy kogoś lubią, czy nie. To jest za przeproszeniem wszystko posr... Moje prywatne zdanie na temat szans Legii jest... prywatne. Ale jestem Polakiem z krwi i kości, zawsze będę kibicował polskim drużynom. To jest mój obowiązek. Utożsamiam się z tym krajem, tu się wychowałem, tu się wielu rzeczy także piłkarskich nauczyłem. Trzymam kciuki, bo to jest Legia, polski klub i zasługuje na Ligę Mistrzów - powiedział Tomasz Hajto dla "Polski the Times".


Wcześniej w obronę wziął "Kowala" Krzysztof Stanowski. - Wojtek pamięta czasy, gdy graliśmy lepiej w piłkę i gdy lepiej grała Legia, miała lepszych piłkarzy. Tym łatwiej przychodzi mu prognozowanie kolejnych klęsk. Przed meczem z Celtikiem powiedział, że „Legia zostanie zgwałcona". To nie było rozważne, ale Wojtek nigdy nie był rozważny. Kiedyś za ten brak rozwagi go kochano... Tego niepokornego, urodzonego na Ochocie, a wychowanego na Bródnie chłopaka dziwny, mocny charakter pchał do przodu przez całe życie. Trudno było za nim nadążyć tak na boisku, jak poza nim. Tu i tam chodził własnymi ścieżkami. Nie bał się mówić i nie bał się grać. Ratował Legię przed spadkiem i zdobywał dla niej mistrzostwo, wchodził znikąd i eliminował wielką Sampdorię Genua czy strzelał gola Manchesterowi United (a ta Sampdoria wtedy to była naprawdę wielka, krótko, bo krótko, ale akurat wówczas był to jeden z najlepszych zespołów świata). Dla młodszych kibiców „Wojciech Kowalczyk" to siedemnaście liter w piłkarskiej encyklopedii, a dla innych żywa legenda. „Czy można być legendą, jeśli pluje się na swój były klub?" - zapytał mnie ktoś ostatnio. Można. Legendy płyną raz w lewo, raz w prawo, czasami kończą jako legendy upadłe, ale wciąż pozostają legendami. Tego statusu nikt „Kowalowi" nie odbierze, ponieważ nie da się zafałszować historii: tej boiskowej, stadionowej i miejskiej. W pełni rozumiem kibiców, że są na Wojtka źli. Właśnie od niego oczekują innej postawy. Ale muszą zrozumieć, że ludzie są różni, różnie się starzeją, mają różne momenty w swoim życiu. A kilka głupich słów nie może przekreślać wszystkiego, co zdarzyło się kiedyś.

Polecamy

Komentarze (156)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.