Domyślne zdjęcie Legia.Net

Tomasz Jarzębowski: Chciałbym wrócić do Warszawy

Redakcja

Źródło: Gazeta Wyborcza

04.04.2008 01:11

(akt. 20.12.2018 20:18)

- Nie jest to mój pierwszy mecz przeciwko Legii. Może serce troszkę żywiej bije, ale staram się do tego spotkania podchodzić jak do każdego innego - mówi były zawodnik Legii Warszawa, <b>Tomasz Jarzębowski</b>, który obecnie występuje w zespole najbliższego rywala "Wojskowych", GKS Bełchatów. Urodzony w Warszawie gracz jest wychowankiem klubu z Łazienkowskiej, w którym grał przez osiem lat.
Przed rokiem był pan najważniejszą postacią meczu w Bełchatowie. Wygraliście 3:1, a bramka strzelona głową kandydowała do najpiękniejszych trafień całego sezonu. Przez jakiś czas zastanawiano się, czy w tym meczu nie strzelił pan nawet dwóch goli swojemu byłemu klubowi, bo kolejny padł w dość zagmatwanych okolicznościach. - Wyszedł mi tamten mecz. Piłka świetnie odbiła się od głowy i faktycznie gol padł bardzo ładny. Ale tylko jeden, bo w drugim przypadku piłkę trącił Aco Vuković i trafiła jeszcze w głowę Dawida Nowaka. Może za to drugą bramkę uda się strzelić w niedzielę? Nie miałbym nic przeciwko temu. Powiedział pan, że nie po raz pierwszy gra przeciwko Legii. Ale może po raz ostatni? Szykuje się powrót na Łazienkowską? - Nie ukrywam, że chciałbym wrócić do Warszawy. Spędziłem tu wiele lat. Jestem wychowankiem. Zawsze mówiłem, że Legia to mój klub i pod tym względem nic się nie zmieniło. Kibicowałem mu i nadal kibicuję. Kontrakt w Bełchatowie mam do grudnia. Ale jest pomysł, bym wrócił już w lecie - tak mój, jak i Legii. Trener Urban powiedział, że jest zainteresowany moim przyjściem. To znaczy, ja z nikim z Legii nie rozmawiałem, natomiast rozmawiał mój menedżer. Jednak do powrotu jeszcze daleka droga. Dostał pan także propozycję z Korony Kielce. - Trzeba rozważać różne warianty. Wiem jednak, jaka jest tam sytuacja. Z klubu wycofuje się właściciel, pan Klicki. Nie wiadomo, czy Korony nie zdegradują do II ligi. Także ta opcja raczej już mnie nie interesuje. Z Legią rozstał się pan ze względu na zły stan zdrowia. Czy teraz nie byłoby problemem wrócić i współpracować z osobami, które już pana skreśliły? - To było dawno. Czas pokazał, że mogę jednak uprawiać futbol na wysokim poziomie. Z każdym można się dogadać. Brak istotnych argumentów, bym przy ewentualnej woli obu stron nie mógł tutaj wracać. W Bełchatowie jak za dawnych czasów w Legii znowu grywa pan w obronie, a nie na pozycji defensywnego pomocnika. - Moją sytuację w drużynie zmienił transfer Marcina Kowalczyka. Przy kontuzji Grzesia Fonfary brakowało zawodnika na prawą obronę. I w okresie przygotowawczym trener Lenczyk zaczął mnie tam ustawiać. Zresztą tak zdarzało się także jesienią, kilka meczów nam wyszło i tak zostało. Ostatnio jednak wróciłem na środek pola i uważam, że to moja optymalna pozycja. Zawodnicy wszechstronni mają problem, bo choć ich się ceni, bywają miotani po całym zespole. Z drugiej strony na żadnej pozycji nie są wybitni, zawsze może znaleźć się lepszy. - Tak, niektórzy narzekają, że muszą być takimi zapchajdziurami. Ale ja nie narzekam. Na przykład w Wiśle podobną rolę spełnia Darek Dudka. Spisuje się dobrze i jest przez wszystkich ceniony. Legii przydałby się ktoś taki jak pan. Starsza córka pójdzie niedługo do szkoły. - Starsza ma sześć lat, chodzi do zerówki. Nie ukrywam, że wolałbym, aby chodziła do szkoły w Warszawie. To kolejny argument, by wrócić. Zanim jednak do tego dojdzie: Jak będzie wyglądał mecz w niedzielę? - Każdy mecz może być inny. Teraz sytuacja jest odwrotna niż przed rokiem. To Legia zajmuje drugie miejsce w tabeli, a my jesteśmy daleko. Zobaczymy w niedzielę o 17, a tak naprawdę o 19, kiedy skończy się mecz. Chcemy wygrać, a potem zaczniemy myśleć co dalej. Najważniejsze, żeby zdrówko było.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.