Tomasz Jarzębowski: Przyjadą tu wygrać
23.04.2009 08:47
- W czołówce tabeli jest tak ciasno, że niedzielny mecz z Lechem o niczym jeszcze nie przesądzi. Jedna kolejka może sprawić, że nagle znajdziemy się na trzeciej pozycji, bo przecież mamy zaledwie jeden punkt przewagi nad Lechem i dwa nad Wisłą. Jeśli zaprezentujemy się tak, jak w pierwszej części meczu z Cracovią, to o wynik z Lechem jestem spokojny. Czuję jeszcze drobny ból, ale chcę zagrać. Już tyle meczów przez te swoje kontuzje straciłem, że teraz nogę by mi musiało urwać żebym nie wyszedł na boisko - mówi defensywny pomocnik Legii <b>Tomasz Jarzębowski</b>
Czy w niedzielę zmierzycie się w meczu z Lechem Poznań o mistrzostwo Polski?
- Zdecydowanie nie. Taki ścisk jest w czołówce tabeli, że żaden wynik o niczym jeszcze nie przesądzi. Zresztą, liga w tym sezonie pokazuje, że niezależnie od tego które miejsce się zajmuje, zawsze można stracić punkty. Chociaż wygrana w niedzielnym spotkaniu przybliży nas do celu, jakim jest mistrzostwo Polski i wypracujemy nad Lechem sporą przewagę.
Piłkarze Lecha zgodnie mówią - z każdym możemy przegrać, tylko nie z Legią.
- U nas takiego ciśnienia na te spotkania nie ma. Owszem, mecze z Lechem, Polonią, Wisłą, są bardzo prestiżowe, jakaś dodatkowa adrenalina na pewno jest, ale przecież do zdobycia są tylko trzy punkty. Dlatego staramy się podchodzie do tego starcia w taki sposób, jak do każdego innego. Wiadomo, że wszystkie zespoły na Legię mobilizują się wyjątkowo, potrafią dać z siebie więcej, niż potrafią. Coś o tym wiem po trzech latach gry w Bełchatowie.
Do tego meczu przystępujecie jako lider ekstraklasy. To pomaga? Przeszkadza? Nie ma znaczenia?
- Ja nie patrzę na to na którym miejscu jesteśmy. Jakaś satysfakcja z tego liderowania oczywiście jest, ale przecież jedna kolejka może sprawić, że nagle znajdziemy się na trzeciej pozycji, bo przecież mamy zaledwie jeden punkt przewagi nad Lechem i dwa nad Wisłą.
Jednak gdyby to Lech prowadził w tabeli, mógłby w Warszawie zagrać ostrożniej, remis by go urządzał. A tak musi atakować.
- Zawsze trzeba atakować, starać się wygrać każde spotkanie i jestem przekonany, że niezależnie od liczby punktów czy miejsca w tabeli lechici przyjechaliby do nas po wygraną. Tak samo jak my, kiedy przyjdzie nam zmierzyć się z Wisłą w Krakowie.
Takie spotkania, jak to z Lechem, to duże obciążenie psychiczne. Trener Jan Urban powtarza, że nie ma w drużynie zbyt wielu doświadczonych piłkarzy. Dacie radę?
- Nie tacy zawodnicy jak my nie wytrzymywali presji, ranga może sparaliżować. Ale mnie to nie dotyczy. Grałem już w tylu spotkaniach o sporym ciężarze gatunkowym, wygrywałem je, remisowałem, przegrywałem. Ale psychika to indywidualna sprawa każdego zawodnika i musi w odpowiedni sposób się przygotować. Mobilizować, motywować, ale oby nie za bardzo, bo to może przynieść odwrotny skutek od zamierzonego.
Co jest największą siłą Lecha?
- Potrafią bardzo szybko po przejęciu piłki przejść z obrony do ataku. Ale nie zawsze potrafią to wykorzystać, jak choćby w spotkaniu z ŁKS-em. Na pewno to drużyna, która nie pęka. Pokazała to w rozgrywkach o Puchar UEFA. Doświadczenia tam zdobyte teraz procentują.
W jaki sposób chcecie ograć lechitów?
- Najprostszy, strzelić im o jedną bramkę więcej. Gramy u siebie, gdzie idzie nam bardzo dobrze. Nie musimy sięgać zbyt daleko, wystarczy do ostatniego spotkania z Cracovią. Jeśli zaprezentujemy się tak, jak w pierwszej części tego meczu, to o wynik z Lechem jestem spokojny.
Po meczu w Gliwicach ma pan problem z kolanem. Gdyby teraz przyszło wam się zmierzyć z innym przeciwnikiem, odpuściłby pan?
- Nie. Ja już tyle meczów przez te swoje kontuzje straciłem, że teraz nogę by mi musiało urwać żebym nie wyszedł na boisko.
Rozmawiał: Adam Dawidziuk
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.