Tomasz Kiełbowicz: Jeszcze nas nie skreślajcie
25.03.2009 14:10
Jeśli szukać jakichś pozytywnych aspektów ostatniego meczu ligowego legionistów z Górnikiem Zabrze (0:0), to z pewnością jednym z niewielu jest dobra postawa <b>Tomasza Kiełbowicza</b>. 33-letni zawodnik zastąpił kontuzjowanego <b>Marcina Komorowskiego</b> i zaprezentował się lepiej, niż reprezentant Polski w poprzednich spotkaniach. To po jego akcjach lewą stroną było największe zagrożenie bramki <b>Sebastiana Nowaka</b>. - Dziadek jeszcze trochę potrafi - uśmiecha się Kiełbowicz.
- Liczyłem na szansę. Wiedziałem, że muszę ją wykorzystać, pokazać się z jak najlepszej strony. Nie zawiodłem, choć tego rytmu meczowego mi brakuje. Wiem, że Komor doznał kontuzji i szczerze mu współczuję, ale jak wróci, nie mam zamiaru wpuścić go do podstawowego składu - dodaje obrońca, który większość bieżącego sezonu spędził na ławce rezerwowych. Po raz ostatni w wyjściowej jedenastce znalazł się pod koniec sierpnia poprzedniego roku, w 3. kolejce ekstraklasy przeciwko Jagiellonii Białystok (2:0).
Przez ten czas nie miał łatwego życia. Jeśli dostawał od trenera Jana Urbana szansę, rzadko ją wykorzystywał. Wielokrotnie krytykowano go, czasem aż do przesady. Dostawało mu się nie tylko od dziennikarzy, ale i kibiców. - Wiadomo, że są ludzie, którzy życzą ci dobrze i tacy, którzy czekają na najmniejszy błąd aby potem go wytknąć. Ja zdaję sobie sprawę z tego, że moja gra nie wyglądała najlepiej, ale dalej starałem się robić swoje. Jestem profesjonalistą, zarówno na boisku, jak i poza nim. A jeśli starasz się sumiennie wykonywać swoje obowiązki, to nagroda kiedyś przyjdzie. Chociaż spokojnie. Po jednym meczu nie mam zamiaru popadać w hurraoptymizm - wyjaśnia.
Obecny sezon jest już dziewiątym, jaki Kiełbowicz spędził przy Łazienkowskiej. - I nadal czuję się temu zespołowi potrzebny. Działacze myślą podobnie, bo przecież niedawno przedłużyłem umowę o rok. Ja chcę zostać tu jak najdłużej, zdobywać kolejne trofea. Tego nigdy nie za dużo, choć swoje lata już mam, ale jak to mówią, wcale nie wyglądam. Ja czuję się młody - dodaje.
Kogo by nie pytać o Kiełbowicza, zawsze powie, że to wzór profesjonalizmu. Spokojny, cichy, jednym samochodem, wcale nie luksusowym, jeździł przez osiem lat. Zmienił dopiero niedawno. No i obok trenera Krzysztofa Dowhania to on ma i miał największy wpływ na bramkarzy stołecznego klubu. - Z Radkiem Stanewem w pokoju, jak Artek Boruc przyszedł, też na początku mieszkał ze mną. Potem Łukasz Fabiański, teraz Janek Mucha. Na ludzi wszyscy przy mnie wyszli - uśmiecha się zawodnik.
Tak doświadczony zawodnik (336 meczów w najwyższej klasie rozgrywkowej), więc od razu powinien przejąć władzę w drużynie. Legionistom zdecydowanie brakuje lidera na boisku. Przecież zdobył wszystko, co da się wygrać w polskim futbolu. Jednak to nie ten charakter. -- Ja? Mamy kilku zawodników w zespole z charyzmą, którzy potrafią zmobilizować innych, choć Aco Vuković był tylko jeden. Może z boku tego nie widać, ale my naprawdę wiele wzajemnie się wspieramy i podobnie było w ostatni piątek. I pamiętajmy, że Górnik to już nie ten zespół z jesieni. Jeszcze kilka punktów faworytom urwie - twierdzi.
Specyfikę gry w klubie z Łazienkowskiej zna jak mało kto. - Tak to już jest. Najlepiej żeby w każdym meczu wygrywać różnicą kilku bramek i we wspaniałym stylu. Nie zawsze to się udaje. Niby teraz wszyscy stawiają na Lecha, Legia nie jest faworytem, ale to nieprawda. My zawsze jesteśmy w tym gronie. Odkąd tu jestem, liczy się tylko pierwsze miejsce. Wszyscy muszą się do tego przyzwyczaić, a ci, co do nas przychodzą, wytrzymać to ciśnienie.
Mimo zdobycia zaledwie pięciu punktów w czterech wiosennych spotkaniach Kiełbowicz wierzy, że po ostatniej kolejce będzie cieszył się z czwartego swojego mistrzostwa Polski. -- Nie skreślajcie nas jeszcze. Wiem, że słabo rozpoczęliśmy, ale liga na tyle się wyrównała, że każdy traci punkty. Teraz nas się krytykuje. Przypomina mi to sytuację, kiedy Legię trenował Dragomir Okuka. Niektórzy mówili, iż będziemy bronić się przed spadkiem. A my zdobyliśmy mistrzostwo. Ja w nas wierzę - deklaruje.
Autor: Adam Dawidziuk
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.