Domyślne zdjęcie Legia.Net

Tomasz Kiełbowicz nie do zdarcia

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

20.12.2010 14:19

(akt. 15.12.2018 03:30)

Tomasz Kiełbowicz na samym początku okresu przygotowawczego w Grodzisku Wielkopolskim doznał urazu kolana. Z tego powodu nie trenował już do końca pierwszego zgrupowania. Na drugie do francuskiego Carnac wprawdzie poleciał, ale po tygodniu zajęć indywidualnych wrócił do Warszawy gdzie przechodził zabiegi rehabilitacyjne. Do treningów z pełnym obciążeniem powrócił dopiero na początku września, a do gry w 6. kolejce Ekstraklasy w Lubinie w przegranym spotkaniu z Zagłębiem 1:2. Mimo takiego poczatku był jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym piłkarzem Legii w rundzie jesiennej.

Mimo, że jak sam podkreślał lubi w okresie przygotowawczym mocniej popracować, jego organizm wtedy się lepiej czuje, lepiej reaguje na rytm meczowy. W tym sezonie nie miał takiego komfortu, a mimo to zaskoczył. Przed meczem w Lubinie trener Maciej Skorża był zadowolony w powrotu "Kiełbika". - To bardzo ważna postać, czekałem długo na jego powrót. Jego doświadczenie i umiejętności powodują, że nigdy nie pęka gdy na boisku coś nie idzie. Bardzo liczę na niego - mówił szkoleniowiec i się nie przeliczył.

Z dziewiętnastu bramek jakie zdobył zespół Legii sam strzelił jedną, przy pięciu zaliczył asysty, a przy kolejnych dwóch miał swój wielki udział. Prawdziwe spustoszenie w szeregach rywali robiły piłki bite przez Kiełbowicza ze stałych fragmentów gry. Od dawna wiadomo, że zawodnik potrafi je wykonywać, ale zawsze był w cieniu. Wcześniej rzuty wolne wykonywał Aleksandar Vuković, Edson, Maciej Iwański, a Kiełbowicz zawsze był któryś w kolejce. Dopiero Skorża mu w pełni zaufał, a Tomasz odwdzięczył się za to zaufanie jak najlepiej potrafił. 

Po raz pierwszy jego znakomite dośrodkowanie wykorzystał Bruno Mezenga w końcówce meczu z Lechem Poznań. Bramka zapewniła zwycięstwo 2:1 na "Kolejorzem" i spowodowała, że drużyna się dowartościowała. Dwa tygodnie później idealnie z rzutu rożnego dograł piłkę na udo Ivicy Vrdoljaka dzięki czemu legioniści wygrali 1:0 w Łodzi z Widzewem. W meczu z Koroną doznał kontuzji, ale wcześniej zdołał dograć idealną piłkę do Michała Kucharczyka, który na raty zdołał pokonać golkipera z Kielc. Tydzień później jego podania przyniosły wygraną z Górnikiem Zabrze w dramatycznych okolicznościach. Jego dośrodkowanie najpierw na bramkę zamienił w 88. minucie spotkania Miroslav Radović, a dwie minuty później futbolówkę po jego precyzyjnym podaniu zgrał jeszcze Inaki Astiz, a do siatki wpakował ją Mezenga. W kolejnej kolejce asystował przy golu Vrdoljaka na 1:0. Z Arką Gdynia strzelił bramkę w ostatniej minucie spotkania z rzutu wolnego, a w ostatnim ligowym meczu w 2010 roku asystował przy jedynej bramce strzelonej przez Radovicia.

Jak widać wkład "Kiełbika" w wyniki zespołu w rundzie jesiennej był ogromny. Zawodnik jednak nie wyolbrzymia swojej roli i tradycyjnie już skromnie opowiada, że stara się grać jak najlepiej i cieszyć się każdą minutą na boisku gdyż wiele już tych spotkań nie zagra. Jeśli jednak Kiełbowicz będzie zdrowy to klub powinien z nim przedłużyć wygasającą w czerwcu umowę bowiem "Dziadek" jest jak wino - im starszy tym lepszy.

Polecamy

Komentarze (16)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.