Domyślne zdjęcie Legia.Net

Tomasz Kiełbowicz: W końcu dostałem szansę

Mariusz Ostrowski

Źródło: Przegląd Sportowy

04.12.2007 12:04

(akt. 21.12.2018 15:39)

Grzeczny, spokojny, nikomu nie wadzi. Ze wszystkimi się przyjaźni. Do tego przeżywa drugą młodość, wrócił do składu Legii i do reprezentacji Polski. – W końcu dostałem swoją prawdziwą szansę – mówi <b>Tomasz Kiełbowicz</b>. Do przyjścia trenera <b>Jana Urbana</b> z miejscem w składzie bywało różnie. Kiełbowicz nie cieszył się sympatią <b>Dariusza Wdowczyka</b>, choć z drugiej strony znakomicie spisywał się <b>Edson.</b>
Przed tym sezonem Brazylijczyk został przesunięty do pomocy, a o miejsce na lewej obronie Kiełbowicz walczył z Jakubem Wawrzyniakiem. Początkowo siadał na ławce rezerwowych, ale w końcu to on stał się podstawowym graczem wicelidera Orange Ekstraklasy. – Wydaje mi się, że ja przez cały czas gram na jednym poziomie. Nie oszukujmy się, wirtuozem nigdy nie byłem i nie będę. Nie ma tak, że raz wyjdzie mi supermecz, a raz zagram słabo – mówi zawodnik. Wygryzł Wawrzyniaka Mimo jego słów, zwyżka formy w ostatnich tygodniach jest bardzo widoczna. Gdzie tkwi tajemnica? Piłkarz wymienia przede wszystkim dwa powody. – Najważniejsze jest, żeby mieć możliwość występów. Nigdy nie zbuduje się wysokiej formy, nie grając. Jeśli wychodzisz na boisko, to czujesz się pewnie na murawie, koledzy z meczu na mecz bardziej ci ufają, dostajesz więcej podań i tak dalej. W poprzednim sezonie tych szans nie dostawałem. Nawet jak zagrałem dobre spotkanie, zaliczyłem asystę czy dwie, to w następnym meczu znów siadałem na ławce rezerwowych. Po drugie, w końcu udało mi się uniknąć kontuzji przed sezonem... Przed sezonem Kiełbowicz nie miał wysokich notowań. - Ale ja jestem cierpliwy, a piłka nożna uczy pokory - mówi jak zwykle skromnie. W drużynie jest lubiany przez wszystkich. Zapytany, czy kiedyś z kimś się pokłócił, ma problem z przypomnieniem sobie takiej sytuacji. - Pewnie ktoś, kiedyś wyprowadził mnie z równowagi, szczególnie na boisku. Przecież jakieś kartki dostałem. Z natury jestem spokojny i uśmiechnięty, ale czasem wybuchnę - dodaje. Specyfiką Legii prowadzonej przez Urbana jest to, że żaden zawodnik nie może poczuć się zbytnim pewniakiem. - To u nas jest fajne. Są takie dwa powiedzenia: "zwycięskiego składu się nie zmienia" oraz "jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz". Nasz trener lubi pomieszać w składzie. Potrafi przeprowadzić dwie zmiany w składzie nawet w przypadku, kiedy zespół ograł kogoś bardzo wysoko. Tak było ze mną, z Kubą Rzeźniczakiem. Ale żaden z nas nie nosi głowy w chmurach. Nadal musimy walczyć o swoje. Bo jeśli ktoś poczuje się zbyt pewnie, to będzie dla niego początkiem końca - dodaje. Kiedyś firmowym znakiem Kiełbowicza były rzuty wolne, które wykonywał bardzo dobrze. Dawno w ten sposób nie zdobył gola. - Bo nas nie faulują w miejscach, z których lubię i potrafię uderzyć - śmieje się "Kiełbik". Teraz coraz częściej stwarza zagrożenie po ostrych dośrodkowaniach w pole karne Od kiedy w warszawskiej Legii pojawił się miejsce w obronie "Kiełbikowi". Piłkarz z lewego skrzydła. W ten sposób idealnie dograł do Takesure'a Chinyamy w meczu z Cracovią (2:0), który zdobył swojego pierwszego gola. - Zawsze staram się spojrzeć, jak ustawieni są koledzy. Jeśli w polu karnym jest wielu piłkarzy zespołu przeciwnego, to mocno kopię piłkę w okolice piątego metra. Takie podania są bardzo trudne zarówno dla bramkarza, jak i obrońców - opowiada. Jakie cele może stawiać sobie 31-letni piłkarz? - Absolutnie nie czuję się wypalony. Coś tam osiągnąłem na polskich boiskach, ale chcę jeszcze. Trzykrotnie byłem mistrzem Polski i nie będę miał nic przeciwko kolejnym tytułom. Moim marzeniem jest zagrać w lidze Mistrzów i dostać powołanie do kadry na Euro 2008. Choć bezpośrednio nie brałem udziału w awansie do tej imprezy, to miałem szczęście być częścią tego zespołu. Widziałem uradowanych ludzi, którzy witali nas po powrocie ze Stadionu Śląskiego. To było coś wspaniałego. Trener Beenhakker niejednokrotnie pokazał, że przed nikim nie zamyka drzwi. Więc walczę - ekscytuje się zawodnik. Ponad rok temu Kiełbowicz stanął na ślubnym kobiercu. Choć zarzeka się, że ślub z Małgosią nie miał wpływu na jego karierę piłkarską, to żona jest dla niego ogromnym wsparciem. A z kolei to jest bardzo istotne dla zawodowego piłkarza. - Byliśmy z sobą przez 10 lat. Wiedzieliśmy, że wcześniej czy później weźmiemy ślub. Gosia zawsze mi pomaga i wspiera. Dzięki niej mam spokojną głowę i mogę skupić się tylko na grze w piłkę. Unikam sytuacji, w których coś mnie rozprasza. To dzięki niej - wyjaśnia i dodaje żartem. - Nie ma tak, że znajduję się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i nagle sobie myślę, że nie zapłaciłem za prąd. Gosia o to wszystko dba. Nie oznacza to, że Kiełbowicz nie bierze na swoje barki odpowiedzialności. - Ważniejsze decyzje podejmujemy wspólnie, choć domem bardziej rządzi żona niż ja - dodaje. Za półtora roku skończy mu się kontrakt z Legią. Wówczas będzie miał 33 lata. - Ja w tym klubie czuję się super i chciałbym tu zostać. Pewnie mogłem osiągnąć więcej, ale mniej także. Było wielu piłkarzy lepszych ode mnie, którym nie udało się zdobyć tyle, co ja. Ale nie ma co gdybać. Najważniejsze, żeby było zdrowie. Wtedy wszystko będzie zależeć tylko ode mnie - kończy Kiełbowicz.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.