Domyślne zdjęcie Legia.Net

Tomasz Kiełbowicz zbiera owoce swojej pracy

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

17.12.2010 12:18

(akt. 15.12.2018 03:41)

<p>Atutami Legii mieli być nowi, sprowadzeni z zagranicy piłkarze i piękny stadion. Tymczasem błyszczał 34-letni weteran z Hrubieszowa. Tomasz Kiełbowicz opowiada na łamach "Przeglądu Sportowego" o początkach swojej kariery, epizodzie z kadrą narodowa i wyjaśnia dlaczego nigdy nie wyjechał z kraju.</p>

Mały Tomek zaczynał jak inni chłopcy godzinami grając na asfaltowym boisku, na blokowisku przy ulicy Polnej. - Wtedy ciężko było o wolny plac, czekaliśmy na swoją kolej. Potem grałem ze starszymi kolegami, zawsze w ataku. Jak zdobyłeś bramkę, to koledzy cię szanowali. To było piłkarskie osiedle, a dziś mało kto tam gra. Nasz blok był Argentyną, któryś inny Brazylią i tak dalej - śmieje się. Treningi w Unii i asfaltowe boisko. I tak w kółko... - wspomina Kiełbowicz.

Do Hrubieszowa przyjechała Tomasovia Tomaszów Lubelski. Wiadomo było, że na trybunach pojawią się szperacze z Siarki. - Dochodziły mnie takie głosy, że przyjeżdżają oglądać młodych zawodników. Dzień wcześniej grałem jeszcze w juniorach, trochę w nogach miałem, ale adrenalina i chęć pokazania się zadziałały na moją korzyść - mówi Kiełbowicz. Unia przegrała 0:3, ale to właśnie on został zaproszony na testy do Tarnobrzega.

Młody Kiełbowicz zwracał wtedy na siebie uwagę kibiców. W stosowanym wówczas ustawieniu 3-5-2 boczny pomocnik musiał być absolutnie wszędzie. A Kiełbowicz dodatkowo wykonywał wszystkie stałe fragmenty gry. Od tamtej pory minęło 15 lat. Dziś zbliża się do emerytury i częściej wspomina minione dni niż patrzy do przodu. Ma poczucie spełnienia, choć z perspektywy czasu żałuje, że nie wyszło tak, jakby chciał, w kadrze narodowej. - W 2005 roku czułem, że jestem w dobrej formie, w lidze zdobyłem wtedy 4 bramki z rzutów wolnych, byłem powoływany do kadry, miałem nadzieję na wyjazd na mistrzostwa świata w Niemczech. Wiadomo, że jak byłem powoływany to po cichu o tym myślałem. Nie grałem w pierwszym składzie, ale wchodziłem na boisko. Zagrałem w jednym meczu o punkty i kilku towarzyskich. Z jednej strony cieszę się, że w ogóle zagrałem w kadrze, ale też czuję niedosyt, bo to tylko 9 meczów. Tak naprawdę w reprezentacji nie zaistniałem. Grałem w Rakowie razem z Jackiem Krzynówkiem i to ja w pierwszym składzie a nie on, mimo że wtedy był już świetnym piłkarzem. A potem poszedł do Bełchatowa, trafił do kadry i już został - zamyśla się.

- Mogłem wyjechać za granicę. Były jakieś oferty z Austrii, Grecji, Turcji... ale to nie były kluby topowe, a ja nie chciałem wyjeżdżać tak po prostu, aby tylko do zagranicznego klubu. Wielu lepszych ode mnie sobie nie poradziło - mówi. - Nie chodziło o strach. Po prostu nie chciałem iść i walczyć o utrzymanie. Tu jestem w jednym z najlepszych klubów w kraju, gramy o najwyższe cele. I to mi odpowiada - dodaje.


Kiełbowicz zostanie w Legii na dłużej, bo choć jego kontrakt kończy się w czerwcu 2011, klub zaproponował mu, by po zakończeniu kariery objął stanowisko trenera grup młodzieżowych. Jeszcze odsuwa od siebie tę myśl, ale wie, że to już niedługo... - Kiedy będę musiał powiedzieć: "stop!", nie zawaham się - zapewnia. Jest coś symbolicznego w tym, że w nowej Legii, Legii wielkich zmian, ze wspaniałym stadionem, wielką oprawą i pompą, numerem jeden jest 34-letni Tomasz Kiełbowicz.
 
Cały tekst o Tomasz Kiełbowiczu można przeczytać w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (10)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.