Ernest Muci

Trener sprawdza dostępne opcje w oczekiwaniu na napastnika

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

09.08.2022 09:50

(akt. 10.08.2022 19:36)

W meczu z Piastem Gliwice w ataku zagrał Ernest Muci. Doszedł do czterech sytuacji bramkowych, jedną z nich wykorzystał. Strzelił gola dającego prowadzenie, a drużynie spokój i komfort? Czy to obecnie najlepsza opcja? Kiedy będziemy mogli liczyć na Blaza Kramera? Jaki powinien być ten wymarzony napastnik numer jeden?

Trener Kosta Runjaić ma w kadrze trzech piłkarzy, którzy mogą zagrać w roli napastnika. Są nimi Blaz Kramer, Maciej Rosołek i Ernest Muci. Słoweniec na zgrupowaniu w Austrii dał się poznać jako silny zawodnik, nieprzyjemny w kontakcie dla rywala. Piłkarz, któremu trudno odebrać piłkę, potrafiący się zastawić, umiejętnie grający tyłem do bramki. Ale nie był to typ snajpera, ze skutecznością różnie bywało.

- Nie chcę za dużo mówić o Kramerze, nie mieliśmy okazji go zobaczyć w żadnym oficjalnym meczu. Jednak po urywkach ze spotkań sparingowych widać, że to nie jest piłkarz, który będzie nas czarować techniką, raczej facet do ciężkiej pracy dla zespołu, walczący. Z ocenami należy jednak się wstrzymać aż wróci do zdrowia i nam się zaprezentuje – ocenia były stoper Legii Igor Lewczuk, który o grze przeciwko napastnikom wie naprawdę dużo.

Niestety Kramer zaraz po zgrupowaniu zacząć narzekać na ból. Jego powodem okazała się przewlekła kontuzja pachwiny, spojenia łonowego. Kibice zaczęli się zastanawiać jako to się stało, że piłkarz, który uczestniczył w przygotowaniach i był brany pod uwagę do składu tuż przed pierwszym meczem z Koroną, zaczął narzekać na dawny uraz. O wyjaśnienie poprosiliśmy lekarza Legii, Filipa Latawca. – Blaz przeszedł operację, której celem było tylko usunięcie nerwu, powodującego dolegliwości bólowe. Nie było żadnych odchyleń od normy w badaniach obrazowych podczas testów medycznych przy podpisywaniu kontaktu, również późniejsze wyniki były w normie. Ból pachwiny, jaki zaczął odczuwać Blaz ok. trzech tygodni temu, nie był możliwy wcześniej do zdiagnozowania w obiektywny, medyczny sposób. Będziemy stopniowo wprowadzać zawodnika w trening, mamy nadzieję, że za półtora miesiąca będzie gotowy do gry – ocenił medyk Legii Warszawa.

Na Kramera trzeba poczekać, nie mógł grać w meczach o stawkę i do pierwszego składu wskoczył Maciej Rosołek. - W ubiegłym sezonie dał kilka ważnych punktów Legii – były i asysty i bramki. Liczby może nie były powalające, ale to były ważne trafienia i podania. Była bramka w meczu z Górnikiem Łęczna, asysty w spotkaniach z Rakowem w Częstochowie, Stalą Mielec czy Wisłą Kraków. To wszystko dawało Legii potrzebne punkty! Był pożyteczny, ale to nie jest zawodnik jakiego ja lubię w grze ofensywnej. Pracuje dla zespołu, dużo biega, walczy, ale braki techniczne są widoczne. Nie czuje się idealnie ani na skrzydle, ani jako „dziewiątka”. W tym sezonie miał swoje okazje. Gdyby je wykorzystał, każdy by pewnie inaczej go oceniał, a i on sam byłby pewniejszy siebie. Gdy napastnik strzela gole, głowa pracuje inaczej, lepiej. Na ten moment nie jest to z pewnością zawodnik na podstawowy skład Legii Warszawa. Myślę, że jako obrońca wolałbym grać przeciwko Rosołkowi, niż np. przeciwko Muciemu – komentuje Lewczuk.

„Rosi” słabiej wypadł w meczu z Cracovią przegranym 0:3. Trener Kosta Runjaić postanowił więc coś zmienić. Dokonał aż pięciu zmian w podstawowym składzie, a Rosołka w ataku zastąpił Ernest Muci. - On jest kolejną opcją, trzecią próbą trenera znalezienia kogoś na pozycję atakującego. On ma to coś – technika użytkowa, niezła szybkość. Wzrost może nie jest imponujący, ale w Kielcach pokazał, że grę głową ma dobrze opanowaną. W starciu z Piastem pokazał z kolei, że potrafi zrobić użytek ze swojej techniki – przyjęcie kierunkowe, do przodu – to jest coś z czym obrońcy muszą się mierzyć i to dla defensorów jest dodatkowa trudność. Nie ma bowiem zatrzymania piłki, wszystko jest robione w pierwszym kontakcie z piłką – chwali Muciego Lewczuk.

Jednak zarówno kibice jak i trener oraz jego sztab czekają na transfer piłkarza, który w zamyśle ma być napastnikiem numer jeden. Jaki on powinien być? – To musi być ktoś dający jakość, będący wartością dodaną, potrafiący zrobić coś z niczego. Jeśli miałbym porównywać profil takiego piłkarza do zawodnika z którym sam grałem, to wskazałbym albo na Orlando Sa, który z piłką potrafił zrobić niemal wszystko, albo na Aleksandara Prijovicia czyli połączenie siły i techniki użytkowej – stwierdza były kapitan Legii, Miroslav Radović.

- Ja szukałbym bardziej kogoś takiego jak Nemanja Nikolić niż Tomas Pekhart. Czyli zawodnika, który dobrze się czuje w grze na jeden kontakt – zagranie i wyjście na pozycję. Ideałem by było gdyby do tego była szybkość, technika i siła, ale takich napastników jest trudno znaleźć. Tacy byli tylko Zlatan Ibrahimović czy Sameul Eto, nie ma sensu więc szukać gościa, który miałby wszystko. Ale zdecydowanie bardziej poszedłbym w profil piłkarza, niż takiego rozbijacza. Z Tomasem Pekhartem fajnie funkcjonowały wahadła w postaci Josipa Juranovicia i Filipa Mladenovicia. Ale tak się nie da  grać cały czas, rywal z czasem się nauczy grać z takim przeciwnikiem i wtedy robi się kłopot. Oczywiście trudno takich dobrych dośrodkowań z prawej czy lewej strony uniknąć, zwłaszcza jeśli napastnik jest wyższy od obrońcy, ale można je ograniczyć i w ten sposób starać się powstrzymać tak funkcjonującą maszynę. Natomiast zawodnik typu „Niko” grający na jeden kontakt, dobrze wychodzący na pozycję, balansujący na linii spalonego, z dobrym wykończeniem, to jest naprawdę trudna do zatrzymania opcja. I takiego zawodnika bym szukał, bo Legia ma grać w piłkę, ma cieszyć oko i mieć większy wachlarz możliwości niż tylko dogranie w pole karne na wysokiego atakującego. Kibice Legii przyzwyczaili się do takiej fajnej gry ofensywnej. Nawet Jarek Niezgoda bazował na szybkości, nosie napastnika, nieprawdopodobnym wyczuciu sytuacji w polu karnym, a nie na siermiężnej grze. I takiego zawodnika bym szukał. Oczywiście ani Kramera ani Rosołka bym nie skreślał, ale na ten moment zespół Legii moim zdaniem bardziej potrzebuje piłkarzy grających piłką do przodu. W ostatnim spotkaniu wszedł Ihor Charatin na środek boiska za Bartka Slisza i wyglądało to lepiej. Zawodnik z Ukrainy może nie biega tak jak Polak, może jest mniej waleczny, ma gorszą motorykę, ale potrafi wziąć piłkę i odciążyć obrońców od jej rozgrywania, zagrać ją do przodu a nie tylko do boku i do tyłu. Dziś tak trzeba się zachowywać – dodaje Lewczuk.

Jak będzie wyglądał ten wyczekiwany napastnik? Przekonamy się wkrótce. Do końca okienka transferowego pozostało już tylko 22 dni. - Czuję presję, ale sam ją poniekąd na siebie nałożyłem pozwalając odejść Rafaelowi Lopesowi. Pracujemy mocno w tym temacie. Były już dwa niemal dograne tematy, ale w ostatniej chwili wszystko się wysypało. Pracujemy dalej - oznajmił w piątek dyrektor sportowy Legii, Jacek Zieliński.

Polecamy

Komentarze (330)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.