Trudno o haka na Cierzniaka
01.05.2018 22:41
Kiedy w 2006 roku Łukasz Fabiański odchodził z Legii do Arsenalu Londyn, trwały poszukiwania jego następcy. Jednym z kandydatów był 23-letni wówczas Radosław Cierzniak. - Legia jest bardzo kuszącym kąskiem i jestem pewien, że poradziłbym sobie w Warszawie - mówił wtedy zawodnik Amiki Wronki. Golkiper przyznawał również, że oficjalnego kontaktu ze strony "Wojskowych" brakowało. Ten potem się pojawił, choć zanim do tego doszło, golkiper zwiedził sześć klubów, a w sumie poczekał dziesięć lat.
Droga Cierzniaka do poważnej piłki była kręta. Golkiper początkowo trenował w Sokole Szamocin, ale furtką w kierunku futbolu była szkółka w Szamotułach. Tam młody bramkarz trenował m.in. z Jakubem Szmatułą, Łukaszem Załuską czy Krzysztofem Tymą, który zapowiadał się na wielki talent, w 2003 roku testowany był w Legii, a potem wyjechał do Belgii. Kariery ostatecznie nie zrobił, w przeciwieństwie do wcześniej wymienionych czy też samego Cierzniaka przebijającego się przez niższe ligi. Szansą dla gracza urodzonego w Szamocinie wydawać się mogło wypożyczenie do ukraińskiego Wołynia Łuck. Skończyło się na tym, że niespełna dwudziestoletni golkiper przez kilka miesięcy potrenował w - delikatnie mówiąc - niezbyt imponujących warunkach. Zanim Cierzniak wrócił do Polski, zaliczył jeszcze kilkutygodniowy pobyt w Karpatach Lwów, gdzie nie mógł liczyć na pomoc innego rodaka, Macieja Nalepy. Po powrocie z terenów wschodniego sąsiada Polski, zaczęła się lepsza koniunktura dla obecnego bramkarza Legii.
Cierzniak przebijał się na wyższy poziom poprzez występy w klubach drugoligowych: Stomilu Olsztyn i Aluminium Konin. W 2004 roku bramkarz trafił do ekstraklasowej Amiki Wronki, gdze debiutował w Pucharze Polski. Tam Cierzniak po raz pierwszy spotkał też Arkadiusza Malarza. W swoim czwartym meczu, młody golkiper z przymusu musiał wejść na boisko w spotkaniu Pucharu UEFA. Klub z Wielkopolski mierzył się wtedy z AJ Auxerre, a w 38. minucie "Malowany" doznał kontuzji. Cierzniak ostatecznie spędził na murawie niecałe 10 minut, gdyż tuż po przerwie został ukarany czerwoną kartką. Konfrontację między słupkami kończył Marcin Burkhardt, a gracze z Wronek przegrali 1:5.
Pobyt we Wronkach był jednak małym przełomem dla Cierzniaka, który w rundzie wiosennej rozgrywek 04/05 i w kolejnym sezonie bronił regularnie. Potem doszło do fuzji Amiki z Lechem, a trener Franciszek Smuda między słupkami widział Krzysztofa Kotorowskiego. Cierzniakowi proponowano wypożyczenie. Skończyło się na tym, że zimą piłkarz z Szamocina trafił do Korony Kielce, w której pozostał przez trzy lata. - To bardzo pozytywna postać. Bardzo pozytywnie wspominam go jako człowieka - był akceptowany przez wszystkich. Wiedział czego chce, był poukładany, a przede wszystkim w pełni profesjonalny. Z optymizmem patrzył na życie. Świetnie funkcjonował w grupie, w której było duże zapotrzebowanie na taką osobę. Był dobrym piłkarzem, profesjonalistą i po prostu dobrym człowiekiem. Został z nami także w trudnym okresie, gdy Koronę karnie zdegradowano na zaplecze Ekstraklasy. Pomógł klubowi będąc z nim na dobre i na złe - wspomina Włodzimierz Gąsior, trener Cierzniaka w Koronie prowadzący obecnie Siarkę Tarnobrzeg.
Po związaniu się z kielczanami zimą, Cierzniak wygryzł Macieja Mielcarza w kwietniu. W kolejnym sezonie górą był bramkarz kojarzony z Widzewem Łódź. Na zapleczu ekstraklasy, wychowanek Sokoła Szamocin nie miał konkurencji. Po powrocie na najwyższy poziom, Cierzniak grał tylko jesienią - wiosną przyszedł czas Zbigniewa Małkowskiego. Rok 2011 golkiper rozpoczął od zmiany klubu i odejścia do cypryjskiego AS Alki. Tam o składzie decydował głównie prezes, pojawiły się również zaległości finansowe. Po chwilowym postoju w Cracovii, golkiper sezon 2012/2013 rozpoczął w Dundee, gdzie najpierw musiał przejść testy.
Nowe życie
Dundee dało Cierzniakowi nowe życie. To w Szkocji golkiper zdobył renomę i ustabilizował swoją pozycję. Trzy sezonu obfitujące w regularną grę, zainteresowanie Celtiku Glasgow, finał krajowego pucharu. Cierzniak rozegrał w barwach "Mandarynek" 135 spotkań i 33 razy zachował czyste konto. Żegnano go owacją na stojąco. - Czas spędzony w Dundee, u boku Radka, był bardzo dobry. Cierzniak to doskonały człowiek, który zawsze chciał dobra zespołu Pomagał drużynie swoimi radami, ale i profesjonalizmem. Ma świetny charakter do futbolu. Często można go było spotkać na siłowni, gdzie wykonywał dodatkowe ćwiczenia. Był pierwszy do pracy. Trudno zliczyć sytuacje, w których podpowiadał drużynie. Był prawdziwym liderem, który zarażał innych swoją osobowością. Miał naprawdę pozytywny wpływ na zespół - opowiada nam Estończyk Henri Anier, który wspólnie z Cierzniakiem występował w Dundee.
Kiedyś Cierzniak usłyszał od grającego już wtedy na Wyspach Brytyjskich Załuski, znajomego z Szamotuł, że Szkocja będzie dobrym miejscem również dla niego. Między innymi dlatego trafił do Dundee. Podobnie było w przyszłości z Jarosław Fojutem będącym obecnie graczem Pogoni Szczecin. - Zdecydowałem się podpisać kontrakt z Dundee między innymi z powodu Radka, wiedziałem, że będzie dużym wsparciem. Są czasem takie sytuacje w życiu, że kogoś się spotka i od razu można poczuć, że nadaje się na tych samych falach. Tak było z nim. W Szkocji poznaliśmy się jeszcze lepiej, bo już wcześniej mieliśmy ze sobą styczność w czasach juniorskich. To człowiek mający serce na dłoni, przekazujący wiele pozytywnej energii drużynie - wspomina defensor.
- Od takiego bramkarza jakim jest Cierzniak, nie sposób się nie uczyć. Mam własny styl i idoli, ale wiele podpatrywałem od Radka w trakcie treningów. Regularnie udowadniał, że jest wielkim profesjonalistą, gdy zaczynał dzień od zajęć na siłowni i posiłku w klubie. Jego podejście było warte naśladowywania. Stanowił pewnego rodzaju wzór i wiele wniósł do mojego piłkarskiego życia. Fajne było to, że często podpowiadał, starał się dyskutować o interwencjach swoich i innych - wspomina pracę z Cierzniakiem Michał Szromnik, który był rezerwowym golkiperem Dundee w czasach, gdy obecny legionista występował w szkockim klubie. - Mogę o nim mówić w samych superlatywach. Nie współpracowaliśmy długo, ale z bliska widziałem, jak wielki wpływ na dobrą grę Dundee miał Cierzniak - dodaje obecny golkiper Bytovii Bytów.
Słowa byłych graczy Dundee potwierdza Arkadiusz Malarz. - Lubimy i szanujemy się z Radkiem, choć jest między nami rywalizacja. To ważne, że w naszej grupy, każdy każdego wspiera. Nie mamy najmniejszego problemy, chcemy sobie pomagać. Zawsze miałem szczęście, że bramkarze ze sobą kooperowali i tak samo jest teraz. Rzadko słyszę i widzę to, co dzieje się na ławce rezerwowych przez to, że koncentruję się na meczu, ale fakt, że Radek tak żyje i wspiera zespół w trakcie spotkań jest bardzo pozytywny. To tylko pokazuje, że wszyscy jedziemy na jednym wózku, nikt się nie obraża i wspólnie staramy się osiągnąć cel - opowiada etatowy golkiper mistrzów Polski.
Od dawna Cierzniak zwraca na siebie uwagę tym, jak żyje w trakcie meczów i mimo pełnionej funkcji rezerwowego, często podpowiada z ławki kolegom i motywuje ich do dalszego wysiłku. Kolejni szkoleniowcy Legii wielokrotnie chwalili bramkarza za bycie ważną częścią drużyny. - Radek całym sobą daje zespołowi wiele doświadczenia i spokoju. W Szkocji nie ograniczał się jedynie do wyjścia na boisko, ale zawsze angażował się na sto procent. Każda porażka mocno go dotykała. Próbował podpowiadać, a gdy w zespole pojawiały się problemy, można było liczyć na to, że postara się znaleźć rozwiązanie. To typ osoby, która na pierwszym miejscu stawia dobro drużyny, a swoje widzi na samym końcu - tłumaczy Fojut.
Cierzniak z Polakami w Dundee utrzymywał doskonałe relacje. Znajomość z Fojutem trwa do dziś, a kontakty obu panów są więcej niż dobre. - To ułożony człowiek, o którym nikt nigdy nie napisze książek takich, jak o Wojciechu Kowalczyku. Trudno nawet wymyślić coś złego na jego temat. Radek ma tę cechę, że robi wiele małych rzeczy nie dla poklasku czy blasku reflektorów, a ludzi, jakich ma wokół. To osoba rzetelnie pracująca na drużynę - charakteryzuje bramkarza stoper z Legionowa. - Radek i Jarek mieli rodziny, ja byłem najmłodszy, ale spotykaliśmy się poza klubem. Regularnie wspólnie piliśmy kawę czy chodziliśmy na spacery, bo mieszkaliśmy w naprawdę ładnej okolicy - dodaje Szromnik.
Mecz życia?
We wszystkich rozgrywkach w barwach klubów występujących w najwyższych klasach rozgrywkowych, Cierzniak rozegrał w trakcie kariery 260 meczów. 73 razy golkiper zachował czyste konto. Środowe spotkanie finału Pucharu Polski będzie dla 35-letniego bramkarza konfrontacją o poważną stawkę. Trudno wyrokować czy to mecz, który w przyszłości będzie generował największy ładunek emocjonalny dla wychowanka Sokoła Szamociny. Można się zastanawiać czy na to miano zasługuje występ w finale Pucharu Szkocji czy może występ w Lidze Mistrzów na obiekcie Borussii Dortmund.
Pewny jest fakt, że na PGE Narodowym doświadczony bramkarz będzie grał o trofeum, o które walczy od początku do końca rozgrywek. Cierzniak zagrał we wszystkich meczach Legii w obecnej edycji Pucharu Polski. Do bramki za każdym razem wchodził z pozycji trudnej, gdyż pozbawionej rytmu meczowego. - Trochę go znam i jestem przekonany, że zrobi wszystko, by drużyna mogła po meczu unieść do góry Puchar Polski. Nie gra w lidze tyle, ile mógłby chcieć przez świetną formę Arka Malarza. Radek nie kopie pod nikim dołków, za to wykazuje się wielką cierpliwością. Dla niego ważne jest każde spotkanie - mówi Fojut.
Choć ktoś mógłby szukać na Cierzniaka haka, to zadanie wydaje się wręcz niemożliwe. Każdy pytany o 35-latka, również nieoficjalnie, wtóruje Gęsiorowi, Szromnikowi czy Fojutowi. W środę doświadczony bramkarz rozegra piętnaste spotkanie w barwach Legii. Spotkanie, które zadecyduje o tym, kto w sezonie 2017/2018 zdobędzie Puchar Polski.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.