Trylnik przeprasza

Na łamach Gazety Wyborczej ukazała się poniższa wypowiedź prezesa Legii Edwarda Trylnika: - Kończy się właśnie usuwanie szkód po piątkowej awanturze. Na sektorze kibiców gości wyrwano 80 krzesełek; wymiana jednego kosztuje ok. 100 zł. Musieliśmy wykonać także pewne prace spawalnicze. W sumie na razie koszty nie są wysokie. Na pewno jednak będziemy chcieli obciążyć nimi Widzew. Liczę się także z wysoką grzywną od PZPN, no i z tym, że stadion będzie zamknięty dla widzów na jeden mecz. W poniedziałek odbędzie się spotkanie z pracownikami odpowiedzialnymi za zabezpieczenie na stadionie. Śruby w płocie były poluzowane i powyjmowane, to była zaplanowana akcja, jak w książce "Chłopcy z Placu Broni". W drugiej połowie poszedł dym, a za nim na boisko wpadli kibice. Słyszałem, że chcieli "odbić" swoją flagę, która odwrócona do góry nogami wisiała na "Żylecie". Dziwię się tylko, że policja, której przecież w sektorze gości było sporo, nie reagowała, widząc, jak kibice Widzewa manipulują coś przy płocie. Przecież odkręcanie takich śrub nie trwa minuty. Chcę bardzo przeprosić wszystkich urażonych flagą z niemieckim napisem na trybunie otwartej. Dla mnie to też był szok. Wywieszono ją w trakcie meczu. To też była przygotowana akcja, ale nie wiem, kto to zrobił... Nie wiem, co dalej? Chciałem zdjąć ogrodzenie sprzed trybuny krytej, ale nie wiem teraz, czy to ma sens? Poza tym zgodę na coś takiego musi wydać policja. A liczę się z tym, że każą podwyższyć ogrodzenie. Nie chciałbym robić ze stadionu Alcatraz, ale być może taka będzie konieczność. To jednak nie rozwiązuje problemu, tak samo jak zamykanie stadionów. Półtora roku temu po zadymach na Legii podczas meczu z Wisłą, kiedy płonął stadion, na podstawie monitoringu złapano paru chuliganów. I co? Zapłacili po 200 zł grzywny i ich wypuszczono. Trzeba by chyba zmienić kodeks karny...